George siedział nieruchomo na plecach niewolnika służącego mu za krzesło, starając się oddychać spokojnie, ale wewnątrz niego narastała panika. Opowieść Valeriusa o żywej tarczy i prawie uduszonym niewolniku, z którego zrobił sobie materac, wirowała mu w głowie, mieszając się z fizycznym, coraz pilniejszym parciem na pęcherz. Próbował skupić się na oddechu, na chłodzie powietrza, na czymkolwiek, by odciągnąć uwagę od tego nieznośnego uczucia. Ale im bardziej się starał, tym bardziej stawało się ono dotkliwe.
Mężczyźni rozmawiali dalej, ich głosy były teraz tylko niskim, odległym pomrukiem, pozbawionym znaczenia. Cała uwaga George'a skupiła się na wewnętrznej walce. Jego palce wpiły się w krawędź stołu, aż zrobiły się białe. Próbował delikatnie przesunąć się na swoim „krześle", ale każdy ruch tylko pogarszał sprawę. Czuł, jak krople potu wystąpiły mu na czole, mimo chłodu Sali.
Spojrzał ukradkiem na pana. Rozmawiał spokojnie, jego profil był ostry i obojętny w półmroku. George nie śmiał przerwać mu rozmowy. Myśl o zwróceniu na siebie uwagi, o wywołaniu jakiejkolwiek reakcji, była przerażająca. A co, jeśli pan się zirytuje? Jeśli uzna to za przejaw nieposłuszeństwa? Wizja bycia publicznie upokorzonym przed wszystkimi, a potem może nawet odesłanym do jakiegoś wampira pokroju Valeriusa, była paraliżująca.
Ale parcie stawało się nie do zniesienia. To był fizyczny ból, ostry i naglący. Wiedział, że za chwilę straci nad tym kontrolę. To właśnie — możliwość publicznego zawstydzenia, niekontrolowany wyciek moczu na tę wypolerowaną posadzkę — zmotywowało go do powzięcia decyzji.
Wziął głębokiego, drżący oddech, zebrał całą odwagę, jaka mu pozostała. Jego głos, gdy się odezwał, był ledwo słyszalnym szeptem, drgającym ze wstydu i desperacji.
— Panie... — szepnął, wzrok miał utkwiony w jego dłoniach leżących na stole.
Rozmowa nie ucichła. Valerius coś nadal perorował, a Duradel słuchał. George poczuł, jak serce zamiera mu w piersi. Był niezauważony. Musiał spróbować jeszcze raz, głośniej, ryzykując gniew.
— Panie... — powtórzył, nieco głośniej, a jego głos zadrżał.
Tym razem Duradel przerwał Valeriusowi lekkim skinieniem dłoni. Jego głowa odwróciła się powoli, a zimne, przenikliwe oczy spoczęły na George'u. W tych oczach nie było gniewu, ale chłodna, nieprzenikniona ciekawość.
— Co jest, Geo? — Jego głos był cichy, ale dziwnie onieśmielający.
George poczuł, jak krew napływa mu do twarzy, paląc policzki. Wargi mu drżały.
— Czy... czy mogę... — przełknął ślinę, walcząc z omdleniem. — Czy mogę prosić o pozwolenie na skorzystanie z toalety, panie? Bardzo... bardzo potrzebuję.
Przez sekundę panowała cisza. George widział, jak wzrok Valeriusa przesuwa się po nim z ironiczną, szyderczą ciekawością. Czuł się jak owad pod mikroskopem.
Wreszcie Duradel skinął głową, niemal niedostrzegalnie.
— Możesz. Ale wracaj szybko. — Wskazał ręką w głąb restauracji, w przeciwnym kierunku do tego, z którego sami przyszli. — Idź w tę stronę. Oznaczenia są na podłodze. Nie zbaczaj z trasy.
— Dziękuję, panie — wyjąkał George, zsuwając się z pleców niewolnika tak szybko, jak tylko mógł, nie tracąc resztek godności. Jego nogi były jak z waty, a parcie stało się niemal bolesne.
Ruszył przed siebie, wpatrzony w podłogę, wypatrując fluorescencyjnych znaczników. Jego wzrok, nieprzyzwyczajony do mroku, dostrzegał je z ulgą. Mijał kolejne stoliki, cienie rozmawiających wampirów i klęczących niewolników.
YOU ARE READING
Slave Academy. Yaoi (18+)
FantasyOkładkę stworzyła wspaniała: Shadow_river Młody chłopak, George, trafia do Akademii, w której tresowani są niewolnicy seksualni. Wie, że nie uda mu się uciec, jedyne, co mu pozostaje, to ulec, dać się wytresować i sprzedać. Jedynym jego celem jest o...
