Mokre chłodne błoto przenikało przez materiał koszuli Duradela, a każdy jego oddech niósł ze sobą głębokie, wściekłe parsknięcie. Duradel podniósł się z kałuży, ziemista breja ściekała mu po twarzy, włosach, wciskając się nawet pod paznokcie. Ciemność lasu zdawała mu się przyglądać szyderczo, złowieszczo i cicho.
Przed nim, na skraju błotnistej drogi, stał Rish. Jego szerokie, niewinne oczy lśniły teraz w blasku zachodzącego słońca, nie widział w nich cienia uznania swej winy, ani zrozumienia tego, co zrobił. Unosił dłonie, jakby znów pragnął rzucić się w jego objęcia. Za nim, kilka kroków dalej, George i Lysander stali bezsilnie, przypatrując się mu. George sapnął, jego ubranie nosiło ślady szarpaniny, a na policzku płonęło świeże, różowe zadrapanie, które jednak zaczęło powoli się regenerować, zanikać. Lysander, choć bez szwanku, trzymał dłonie uniesione w geście kapitulacji, jego zwykle rozbawione rysy, spięły się. Wiedział, że nawalił.
— On... wyrwał się tak nagle — jęknął George, ocierając krew z policzka. — Zrobił się... dosyć zwinny. I silny.
— Przysięgam, Du, trzymaliśmy go jak kazałeś, ale jak powiedział mój przedmówca... skurczybyk się wyrwał. Poczwaro jedna, na łańcuch pójdziesz za takie akcje. I zero wytrysków.
Duradel nie odpowiadał. Wysiłek powstrzymywania furii napinał mu każdy mięsień. Czuł, jak błoto wysycha na skórze, tworząc napiętą, brudną maskę. Obraz własnej godności, wdeptanej w ziemię przez tę... tę przylepną, nadpobudliwą poczwarę, którą sam stworzył, doprowadzał go do granic cierpliwości. Pragnął krzyczeć. Pragnął chwycić Risha i potrząsnąć nim, aż ten instynktowny głód kontaktu zamieni się w zdrowy, wampirzy lęk. Pragnął zwrócić się ku George'owi i Lysandrowi z gradem słów, które wypaliłyby w nich pamięć o tej kompromitacji.
Ale tylko stał. Oddychał głęboko, mokrym, leśnym powietrzem przesiąkniętym zapachem świeżej wiosennej zieleni i tej upokarzającej sytuacji. Patrzył na ich trzy sylwetki — nadmiernie czujną, zawstydzoną, i tę trzecią, bezmyślnie rozkojarzoną — i czuł, jak odpowiedzialność ciąży mu na barkach niczym zmokły płaszcz.
— Do samochodu — warknął w końcu, głosem niskim, stłumionym, pełnym emocji. — I to już. Teraz.
Rish, usłyszawszy jego głos, zrobił krok do przodu, wyciągając ręce. Duradel uniósł dłoń, ostrzegawczym gestem.
— Ani się waż. George, chwyć go za ramię. Lysander, idź przodem. Otwórz tylne drzwi. Jeśli on jeszcze raz... — Nie dokończył. Obrócił się na pięcie, pozostawiając za sobą wyraźne ślady butów w błocie, i ruszył ku terenówce. Każdy krok rozlegał się głośnym chlupotem.
Lysander, rzucając George'owi szybkie, porozumiewawcze spojrzenie, posłusznie podbiegł do samochodu. George zaś, z ostrożnością człowieka podchodzącego do dzikiego zwierzęcia, objął dłonią przedramię Risha. Chłopak drgnął, odwrócił ku niemu głowę, ale nie stawiał oporu. Jego wzrok błądził za oddalającym się Duradelem, pełen tęsknej konsternacji.
Wnętrze samochodu napełniło się ciężką, gęstą ciszą. Duradel zajął miejsce z powrotem na tylnym siedzeniu, jego zabłocone ubranie pozostawiało ciemne plamy na jasnej skórze. Rish, pod nadzorem George'a, wsunął się obok, natychmiast tuląc się do boku stwórcy, ale tym razem bez gwałtowności. Jakby wyczuwał burzę, gotową wybuchnąć pod tą błotnistą powierzchnią. Lysander, za kierownicą, odpalił silnik, a ten zaryczał, przerywając leśną ciszę.
— Jedź — padł rozkaz z tylnych siedzeń, tak ostry, że Lysander automatycznie wrzucił bieg.
Przez długie minuty rozlegał się tylko chrzęst opon na żwirze i przytłumiony oddech pięciu istot, które nie potrzebowały tlenu. George spoglądał na swoje dłonie. Lysander wpatrywał się w drogę, jego palce kurczowo ściskały kierownicę. A Duradel... Duradel patrzył w mrok za szybą, czując na skórze zasychające błoto i gorąco wewnętrznego piekła. Pragnienie rozszarpania ich, rozniesienia na strzępy tej niesłuchającej się go małej zgrai wampirów, które stworzył, falowało w nim z niepohamowaną siłą.
YOU ARE READING
Slave Academy. Yaoi (18+)
FantasyOkładkę stworzyła wspaniała: Shadow_river Młody chłopak, George, trafia do Akademii, w której tresowani są niewolnicy seksualni. Wie, że nie uda mu się uciec, jedyne, co mu pozostaje, to ulec, dać się wytresować i sprzedać. Jedynym jego celem jest o...
