~~~~7.~~~~

2.2K 64 14
                                        

Doprowadzanie do przytomności nieprzytomnych niewolników za pomocą zimnego prysznica musiało należeć w tym miejscu do swego rodzaju tradycji. Tym razem pofatygował się sam opiekun. Trzymał pewnie słuchawkę prysznicową, z której lała się lodowata woda. Czy wybudzanie go trwało krótko, czy długo, umykało jego wiedzy. Po prostu się ocknął, drżąc na całym ciele.

— Zaprowadźcie go do lekarza. Ja zaraz dołączę — rzekł Pan i rzucił słuchawkę do brodzika, wychodząc z łazienki. Woda bryzgała w każdą możliwą stronę, ochlapując nie tylko jego, lecz także innych chłopców, których nie znał. Chyba nie chciał ich poznawać. To byli ci noszący czarne obroże na szyi.

Miał dosyć zimnych kropel wody na skórze, więc zakręcił wodę, podnosząc się ciężko. Jeden z czarnych rzucił w niego zmechaconym szorstkim ręcznikiem.

— Wycieraj się!

Wytarł się więc, nie mając ochoty z nimi zadzierać. Skoro mogli w stosunku do innych pozwolić sobie na więcej, nie chciał testować granicy tego „więcej".

Uwinął się szybko. Złożył mokry ręcznik, odkładając go na podłogę w pobliżu brodzika. Pozbawiono go zupełnie ubrań, gdy stracił kontakt z rzeczywistością, więc teraz świecił gołym tyłkiem i nie tylko, przed nieznajomymi niewolnikami. Najwidoczniej nie robiło to na nich żadnego wrażenia. Nie rzucili w jego stronę żadnymi sprośnymi komentarzami czy uwagami.

Dwóch z nich złapało go pod pachy, ignorując jego nagość i poprowadziło korytarzami ku nieznanej części budynku. Gabinet lekarski znajdował się w tej części, która przypadała w schedzie jemu podobnym. Fakt ten nie wzbudził w nim większych emocji. Tak po prostu było i tyle.

Pomieszczenie to przypominało inne gabinety lekarskie, które miał okazję już oglądać. Wyróżniało się może trochę wielkością, bo należało zdecydowanie do największych, jakie widział.

Było sterylne, jasno oświetlone, nie tylko przez jarzeniówki, ale także z powodu wielkich zakratowanych okien. Pod każdą ze ścian i częściowo na środku wnętrza, znajdowały się różne fotele i przyrządy medyczne, które nie miał pojęcia, do czego służyły.

— Możecie nas zostawić. Poradzę sobie. Zresztą zaraz przyjdzie jego Pan — poinformował czarnych lekarz, korpulentny człowieczek z siwą, elegancko przystrzyżoną brodą. Ci wyszli z gabinetu bez słowa.

George spojrzał na niego podejrzliwie.

Czy jego mam traktować, jak Pana? Mogę się odzywać? Patrzeć mu w oczy? Powinienem klęknąć?

— Zatem badanka, co? Usiądź na tym fotelu. — Wskazał na jeden z nich, z miejscem, gdzie wkładało się nogi i mógł dokładnie obejrzeć jego genitalia i mieć dostęp do odbytu.

Wykonał polecenie, nie chcąc mieć kłopotów. Wolał się niczym nie narazić doktorowi. Po tym, co zobaczył, ochota na jakikolwiek bunt spadła poniżej zera.

— Zaczekamy na Sorena. Niby mam wykonać ci podstawowe badania, ale wolę nie zaczynać bez niego. Strasznie nie lubi, jeśli robi się cokolwiek z niewolnikami, których tresuje, bez jego obecności lub wiedzy.

***

Chcąc nie chcąc, zmuszony był do siedzenia z rozkraczonymi nogami, ukazując światu to, co ma między nimi, przez jakieś dziesięć minut, aż Soren, jego Pan, łaskawie nie zjawił się w gabinecie.

— Rektoskopia, badanie krwi, pobierzesz mocz, kał. Standard.

— Dobrze. Jeśli chodzi o krew, to rozumiem, także podstawowe badania? Morfologia, glikemia, próby wątrobowe, OB, CRP, toksykologia.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now