~~~~42.~~~~

875 39 20
                                        

Musiał coś zrobić, bo inaczej podzieli los tego nieszczęśnika. Ale co on mógł począć? Nic ponad płaszczenie się u jego stóp nie przychodziło mu do głowy. Tak też zrobił. Rzucił się do nich, obejmując je rękoma i przyłożył policzek do jego wypastowanego na błysk buta. Nie powiedział nic. Czekał na to, co powie lub zrobi wampir. Cisza, która się przeciągała, zdawała się trwać przez wieczność.

— Co to ma być kurwa?! Wyraźnie coś ci rozkazałem! Miałeś siedzieć w tamtym pokoju i coś pooglądać! Czy to przerasta twoje możliwości psie?! — warknął groźnie Du, ale podobało mu się zachowanie niewolnika. Doskonale wyczytał z jego umysłu, czym było ono podyktowane. Wolałby, aby reagował tak nie z czystego strachu, a z uwielbienia do niego, ale skoro na nic innego chwilowo nie mógł liczyć, musiał zadowolić się tym, co miał. Postanowił się nim trochę zabawić i wymóc na nim jakąś obietnicę. Nic wielkiego, po prostu chciał się nim pochwalić na imprezie, którą urządzał za nieco ponad tydzień i pragnął pokazać innym wampirom, jak pięknego kundelka miał. Jego zachowanie budziło jednak wiele wątpliwości. I wątpił, aby jego wytresowana forma wróciła w ciało chłopaka do czasu przyjęcia. Pochwalić się chciał jednak bardzo. W tym celu musiał wymusić na nim posłuch. A jak to zrobić inaczej niż poprzez groźbę, że jeśli nie będzie mu przy gościach ładnie obciągał pod stołem, to go zabije?

Wycelował lufę pistoletu w głowę dzieciaka i machnął ręką. Niewolnik od razu został zmuszony na niego spojrzeć. Bezbrzeżny lęk malował się w jego zielonych oczętach.

— Jesteś nieposłuszny. Ja nie toleruję nieposłuszeństwa. W ramach przeprosin za około tydzień ładnie wykonasz wszystkie moje polecenia, jakie one by niebyły. Organizuję przyjęcie dla kilku znajomych. Jeśli mnie zawiedziesz... potraktuję cię tak samo jak jego. — Skinął z obrzydzeniem na krwawiące zwłoki. — Czy to jasne?

— T-tak... — wydusiła przez ściśnięte gardło zabaweczka.

— Prosisz się o wpierdol psie. Jak się miałeś do mnie zwracać?

— Z-zrozumiałem, P-panie.

— Pięknie. Jak chcesz, to potrafisz. Czyli będziesz się zachowywał i wykonasz na przyjęciu absolutnie wszystkie moje rozkazy? — dopytał.

— Tak, P-panie — odparł Geo.

Jeśli nie, to mnie zabijesz. Nie mogę odmówić pieprzony krwiopijco!

— Znakomicie — ucieszył się wampir. — Jednak słowa to tylko słowa. Ja uważam, że mały przedsmak tego, co cię może czekać, jak mnie zawiedziesz, zadziała lepiej na twą wyobraźnię, niż groźby bez pokrycia — powiedział spokojnie i bez chwili zawahania wycelował broń w udo zwierzaczka i strzelił w nie.

W pierwszej chwili George nie wiedział, co się właściwie stało. Wszystkie zmysły zostały przyćmione dziwnym uczuciem. Cholerny ból dopiero po chwili rozlał się po jego nodze, by później wziąć w posiadanie całe jego ciało.

Wrzasnął jak zarzynane zwierzę. Jęczał z bólu, wijąc się po posadzce przy stopach Pana jak nic nieznaczący robak. Nie mógł zebrać myśli. Tylko jedna, niezwykle przerażająca przebiła się przez niewyobrażalny dla niego ból.

To właśnie tak czuje się umierający człowiek. Zaraz umrzesz...

Nie chciał umierać, lecz nic nie mógł zrobić. Nic. To najbardziej go przerażało. To...

W jednej chwili poczuł się dziwnie. Jakby odrętwiały. Do jego uszu dotarło głośne pstryknięcie i stracił kontakt z rzeczywistością. Zawładnęła nim ciemność.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now