~~~~5.~~~~

2.4K 63 12
                                        

Następnego dnia szybko się umyli, zjedli śniadanie, na które składała się dziwna breja, ale tym razem inna niż ta, którą miał okazję jeść poprzedniego dnia. Do tego szklanka wody, tym razem różowawej i byli gotowi, aby służyć Panu.

Do części Akademii, w której mieszkali Panowie, prowadził przeszklony łącznik. Był to praktycznie inny budynek. Oczywiście na pierwszy rzut oka dużo wspanialej urządzony, z gustownymi meblami, drogimi dywanami i obrazami. Wszystko sprawiało wrażenie bardzo luksusowego, kosztującego krocie. Podejrzewał, że za uszkodzenie któregokolwiek z elementów wystroju tej części budynku, groziła bardzo surowa kara. Wolał się o tym nie przekonywać.

Dosyć długo zajęło im dojście do odpowiednich drzwi, za którymi krył się pokój Pana. Ostrożnie wślizgnęli się do środka i zaczęli pracę. To znaczy Max i Jo, bo on po prostu stał i się przyglądał, nie wiedząc, co robić.

— Za chwilę idę po posiłek dla Pana. Idziesz ze mną. Przyglądaj się i staraj zapamiętać drogę. Pan może chcieć, abyś następnym razem ty mu przyniósł jedzenie. Musisz wiedzieć, gdzie iść — szeptał do niego Max.

— Dobrze.

— Pamiętaj, co ci mówiliśmy wczoraj o zachowaniu. Jak widzisz jakiegoś Pana, klękasz. To nie dotyczy ochrony, bo możesz się na jakichś ochroniarzy natknąć. Poznasz ich, bo są wielcy i mają spluwy.

— Dobra. Pamiętam.

— Świetnie. A teraz chodź.

***

Stołówka dla Panów nieco odbiegała od jego wyobrażeń tego miejsca. Prawdę powiedziawszy, bardzo odbiegała. Spodziewał się niezwykle gustownie urządzonego przestronnego wnętrza, może w stylu, który na dawnej planecie ludzi, Ziemi, nazywano barokowym, albo jemu pokrewnym, a okazało się, że jego imaginacje były jak najbardziej błędne. Zgadzała się tylko przestronność.

Sala prezentowała się niezwykle nowocześnie. Sterylnie. Przywodziła na myśl szpital. Tylko dziesiątki okrągłych ciemnych stolików z połyskliwą zastawą na nich nie wpisywało się w ten architektoniczny archetyp.

Zauważył pewien element wspólny w strukturze stołówki dla Panów z tą dla niewolników. Przede wszystkim, aby dostać coś do jedzenia, należało podejść do sporej wielkości okienka. Nie miał pojęcia, czy tak działo się zawsze, czy tylko o poranku, ale to rzuciło mu się w oczy, bo kilku groźnie wyglądających mężczyzn czekało w kolejce. Przy ich nogach klęczeli niewolnicy. Niektórzy oprócz nieodzownych obroży, mieli także przypięte do nich smycze, które dzierżyli w dłoniach ich Panowie.

W jednym z rogów pomieszczenia klęczeli niewolnicy ubrani w nieco śmieszne stroje kelnerów. Pewnie, jeśli dostali taki rozkaz, to zajmowali się usługiwaniem w tym miejscu.

Pod jedną ze ścian znajdował się długi stół, przykryty śnieżnobiałym obrusem, na którym stały różne groźnie wyglądające urządzenia. Różnego rodzaju skomplikowane ekspresy do kawy i inne cuda, których nawet nie potrafił nazwać. Na samą myśl, że pewnie będzie musiał szybko nauczyć się je obsługiwać, robiło mu się słabo.

Oberwę przez to jak nic.

Max przekroczył pewnie, lecz ze spuszczoną głową, próg stołówki i uniósł ją nieco, jakby badając sytuację. Jego wzrok skupił się przede wszystkim na najgroźniej wyglądającej tu personie. Na dyrektorze. Tym samym, który wczorajszego wieczoru raczył się nad nim poznęcać. Bał się go.

— Jeśli jest tu dyrektor, podchodzisz do niego, klękasz w znacznej odległości i się mu kłaniasz. Musisz to zrobić, bo oberwiesz. Rób to, co ja.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now