— Taa... jasne. Wmawiaj sobie. Oczywiście jeślibym cię spytał, dajmy na to, z czego jesteś najbardziej dumny, to pewnie powiesz, że z Pana, ale gdzieś tam głęboko w twoim zmanipulowanym mózgu wiesz, jak wielkim kłamstwem to jest.

— Nieprawda! Ja jestem najbardziej dumny z Pana! I jestem tego pewien! To jest prawda! A ja nie jestem zma... zmu... nipuwuowany.

— Nie ma takiego słowa, ale powiedzmy, że wiem, o co ci chodzi — zakpił.

— Najbardziej jestem dumny, że mogę służyć mojemu Panu! Pan jest wspaniały i... i... jest wspaniały! A ja chce mu służyć i jestem z tego dumny!

— Tak, tak. Ależ oczywiście. Tak jest. Skoro tak mówisz — odparł lekceważąco. — Ja twierdzę jednak, że masz swoje granice i nie zrobisz wszystkiego. Nie chodzi mi tu o coś w stylu podniesienia samochodu albo słonia, ale raczej o coś, co mógłbyś teoretycznie zrobić, ale byłoby ci ciężko. Nie potrafiłbyś, mimo że leży to w twoim zasięgu.

Rish popatrzył pewnie w jego oczy, ale zwiesił głowę, jakby nieco zawiedziony samym sobą.

— Wiedziałem. Każdy ma coś takiego. Mi na przykład ciężko byłoby się zmusić do picia czyichś szczyn, nie wspominając o tym, co wychodzi drugą stroną. Ty pewnie nie masz z tym problemu, co?

Pan Perfekcyjny Niewolnik nie odezwał się, tylko pokręcił przecząco głową.

— Okej. Skoro... dajmy na to, wydzieliny cię nie odrzucają i nie masz z nimi problemu, to nie mam pomysłu, co. Jakieś igły? Prąd? Inne tego typu pojebane rzeczy? Zdradź mi.

— Po co? — spytał niepewnie, jakby obawiając się, że ten będzie chciał jakoś wykorzystać te informacje przeciw niemu.

— No jak to po co? Mam już na ciebie kupca i jest ciekawy, czego się boisz, aby już pierwszego dnia po sprzedaży zająć się porządnie twoim tyłeczkiem — powiedział poważnie. Rish chyba nie jest zbyt dobry w wychwytywaniu ironii, bo odsunął się od niego, jakby był obłąkany.

Nie zdołał powstrzymać wybuchu śmiechu.

— Czy ty naprawdę musisz być aż taki naiwny? Pomyślże trochę! Jestem takim samym nędznym niewolnikiem jak ty. Bez dostępu do laptopa, telefonu, że o internecie nie wspomnę. Naprawdę myślisz, że mam możliwość cię komuś sprzedać? Żebym znał chociaż jednego chętnego, to może, ale nie znam i nie wiem, gdzie poznać. Oni nie chodzą sobie tak po prostu od drzwi do drzwi i nie proponują kupna niewolnika. Puknij się w mózg stary!

— Aha — skomentował tamten.

— Ano... Aha... — przedrzeźniał go. — Zatem skoro już ustaliliśmy oczywistości, to powiedz mi, jaka jest twoja słabość. Obiecuję nie wykorzystać tej jakże przydatnej informacji przeciw tobie. Słowo niewolnika!

— Słowo niewolnika nic nie znaczy. Znaczy tylko tyle, ile zechce Pan, a ...

— Dobra, rozumiem. Nie chcesz, nie mów... — zrobił dramatyczną pauzę, niczym w jakimś filmie akcji, gdzie ważą się losy świata. — Myślałem, że chcesz się zaprzyjaźnić. Nie to nie. Pomyśl tylko... czy Pan będzie z ciebie zadowolony?

— Pan nie...

— Tak, tak. Pan nic ci nie kazał. Już to mówiłeś. Pomyśl jednak. Czy będzie zadowolony, hmm...?

Chłopak przełknął ślinę, jednocześnie robiąc głupkowatą minę, jakby rzeczywiście zastanawiał się, czy zdradzenie tej informacji warte jest jego przyjaźni i zadowolenia Pana. W rzeczywistości zastanawiał się, jak to rozegrać i jak podejść Geo.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now