— Dziękuję, Panie — odparł udawanie pełnym wdzięczności głosem.

— Jedz. — Duradel wrócił do kontroli. Tym razem tego, co znajdowało się na stole.

Geo przyglądał się krążącemu po jadalni wampirowi, który przypominał teraz żądnego krwi rekina, czekającego tylko na okazję, aby kogoś pożreć. Taka chyba się nadarzyła, bo zatrzymał się i uśmiechnął przerażająco.

— Kto dziś odpowiadał za polerowanie tego? — spytał, wskazując na jeden z kloszy, pod którym skrywało się zapewne jakieś smakowite danie. Niewolnicy znali ten ton i doskonale zdali sobie sprawę, co on oznaczał. W przypadku ich osobistego Pana. W przypadku tego oznaczał zapewne tyle, że musieli przejść do kolejnej fazy planu. Jeden z nich wystąpił z szeregu na drżących nogach. — Podejdź tu, psie. — Kirnon na miękkich nogach wykonał rozkaz. Nie śmiał się sprzeciwić. Będzie bolało, ale dostał rozkaz robienia tego, co rozkaże mu ten wampir, od swojego Pana. A ten potrzebował ich do tego przedstawienia.

Pan złapał go za dosyć długie włosy. Ich Pan specjalnie chciał, aby takie nosili. Wtedy łatwiej się za nie chwytało.

— Powiedz mi... co to jest? — Nagiął jego głowę tak, aby znajdowała się blisko srebrnego klosza.

— Ś-ślad pa-alca, P-panie — wyjąkał i zaczął drżeć. Chyba dobrze. Lepiej udawać nie potrafił.

— Ślad palca? Jaja sobie kurwa robisz?! — Popchnął go tak, że ten przeleciał kilka metrów, zataczając się i ostatecznie wywracając. Nie zdołał zmienić pozycji na klęczącą, gdy Pan zaczął iść w jego kierunku, z wyraźną chęcią mordu wymalowaną jednoznacznie na twarzy. Niemal stracił dech. Zaraz się zacznie. Mimo że wiedział, co się stanie, to serio się bał. Przedstawienie przedstawieniem, ale ból będzie prawdziwy.

Zamknął oczy, aby nie musieć widzieć zamachnięcia ręką na siebie. Cios miał nadejść, ale wtedy nastąpiło wtrącenie się innego niewolnika. Tego, z powodu którego to wszystko się działo.

— Nie! — George nie zamierzał pozwolić temu świrowi zrobić czegoś temu biednemu chłopakowi. Zwłaszcza za taką pierdołę jak odcisk palca na pierdolonym kloszu. — Panie! Proszę! To tylko mała... pomyłka. On to naprawi. Daj mu szansę. — Padł przed nim na kolana. Wampir ewidentnie lubił, gdy się przed nim klęczało. Uwielbiał czuć wyższość i władzę nad niewolnikami. To chore, ale musiał się dostosować. Przecież nie dałby mu rady w walce. Tylko rozwiązania niesiłowe mu pozostawały.

— Śmiesz mi wchodzić w drogę, gdy dyscyplinuję swoją własność psie? — spytał ostro Du, ciesząc się jednak, że ten tak zareagował.

— Nie, Panie... po prostu... nie da się inaczej? Nie musisz go od razu bić. Na pewno już zrozumiał swój błąd, prawda? — zadał pytanie nieznanemu chłopakowi. Ten skrzętnie pokiwał głową, podziwiając odwagę tego... najwyraźniej niewytresowanego niewolnika. Chyba po to to wszystko było. Aby na niego jakoś wpłynąć i by ten stanął się potulniejszy. Chyba...

— Tak, Panie. Przepraszam z-za moje z-zaniedbanie.

Duradel namyślał się chwilę. Krótką. Zdecydował.

— Niech będzie. Wracaj do szeregu, psie — udał, że zlitował się nad Kirnonem. Ruszył do miejsca u szczytu stołu. Jeden z niewolników zerwał się, aby odsunąć krzesło Panu. Zasiadł wygodnie, czekając, aż słudzy podniosą klosze i zaczną uniżenie pokazywać dania, które dziś przygotowano. — Noga! — rzucił do Risha, który natychmiast znalazł się po jego prawej stronie i klęknął grzecznie, wpatrując w posadzkę. — A ty, na co czekasz? Będziesz tam tak klęczał? Masz wolne miejsce po mojej drugiej stronie, piesku, chodź tu.

Geo ocknął się z odrętwienia. Ulżyło mu, że krwiopijca nie ukarał tego chłopaka. Nie zasłużył na to.

— Myślałem, że będę mógł zjeść, Panie.

— A skąd pomysł, że nie będziesz mógł?

— No... um... bo mam klęczeć przy twojej nodze.

— Chciałeś inaczej? Myślałeś, że Pan będzie jadł z niewolnikiem przy jednym stole? — Chłopcy, którzy podnosili już klosze, ukazując apetyczne i skomplikowane dania, zatrzymali się na chwilę, spodziewając kary dla niego. Szybko wrócili jednak do obsługi Pana.

— Tak, Panie.

— No to się myliłeś. Dla takich jak ty jest miejsce przy mojej nodze, co jest dla ciebie zaszczytem, albo tam. — Spojrzał w kierunku rzędu psich misek, gdzie jeden z niewolników mógł zjeść swój posiłek. — Co wybierasz? Jedzenie mi z ręki jak grzeczny piesek, czy jedzenie z miski? Decyduj...

***

Rozpieszczam was tymi rozdziałami. Ale co mi tam. Dla Was wszystko.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now