Soren skinął głową.

— Tylko się pośpiesz.

— Potrzebuję kilku godzin. Dobrze wiesz, że niektóre badania...

— Wiem. Maksymalnie trzy godziny. Zaczynaj. Ja popatrzę.

Doktor zdezynfekował ręce, ubrał lateksowe rękawiczki i zaczął mu gmerać koło penisa. Spłonął rumieńcem, nie wiedząc, gdzie podziać oczy. Szczęśliwie nie trwało to zbyt długo.

— Jest po posiłku, mam rozumieć?

— Tak — mruknął Pan, siedzący z boku i robiący coś na telefonie.

— To glikemia poposiłkowa. I jeszcze jedno pytanie. Chodzi o rektoskopie...

— Nie był przygotowywany. Nie brał żadnych tabletek. Zrób mu lewatywę. To chyba wystarczy.

— Powiedzmy — odparł lekarz.

— Pobierz mu pół litra krwi.

— Czemu aż tyle?

— Tyle już tu pracujesz i dalej nie wiesz?

— Dobra. Domyślam się.

Starał się słuchać uważnie, o czym rozmawiają mężczyźni, w końcu to dotyczyło jego. Niestety nazwy badań nie za wiele mu mówiły. Oczywiście oprócz pobierania moczu, kału i krwi. Do tego ta lewatywa... Okropieństwo. Wizja pompowania wody w odbyt, nie brzmiała ani trochę kusząco.

Lekarz podszedł do jakiejś metalowej białej szafki, wyjął z niej dwa przezroczyste kubeczki.

— Tam jest łazienka. Do tego kubeczka sikasz, a do tego robisz kupę — wyjaśniał mu. — Poradzisz sobie. Jak nie, to mów, pomogę.

Z czym niby? Ze sraniem? Wypchniesz za mnie stolca z dupy, czy jak? Czy może wypchniesz mi z pęcherza siki... Chociaż to chyba możliwe. Ja pierdolę, o czym ja myślę?

***

Z nasikaniem i wypróżnieniem się do kubeczków nie było większych kłopotów. Ale nadchodził czas chyba na najgorsze, lewatywę...

Doktor kazał mu ułożyć się bokiem na cholernie zimnym metalowym stole. Znajdował się on w łazience. Już wcześniej wydał mu się złowrogi, teraz mógł przekonać się, iż miał absolutną rację.

Sprzeciw oczywiście nie wchodził w grę. Zbyt się bał. Zachowywał się jak posłuszny niewolnik. Robił wszystko, co mu rozkazano. Opiekun bacznie go obserwował, stojąc w drzwiach łazienki. Było to okropnie niekomfortowe, bo niestety leżał na boku twarzą odwróconą w jego stronę. Unikał groźnego władczego spojrzenia jak ognia.

— Użyć żelu, czy...? — rozpoczął pytanie o coś doktor.

— Nie. Jest zbyt wrażliwy na ból. Niech się wprawia. To w końcu tylko kawałek rurki w dupie. Nie potrzebuje nawilżenia.

Rurka w dupie. Ja pierdolę...

Szybko zaczęło się nieuniknione. Poczuł, jak coś napiera na jego odbyt. Mrowienie opanowało tamte okolice. Nie podobało mu się to uczucie. Było okropne. Dziwne rozciąganie, drażnienie delikatnej części ciała, lekkie pieczenie, wypełnienie. To czuł. Chciał mieć to jak najszybciej za sobą.

Rurka była długa. Połączona z całkiem sporą torbą wody wiszącą na stojaku, milczącym martwym świadku jego upokorzenia. Wsunęła się dosyć głęboko w jelito.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now