I could not..

166 12 1
                                    

- Octavia! - mimo, ze Lincoln mówił mi, że nic jej nie jest, i tak kamień spadł mi z serca. Dlaczego ci ludzie nie wypełnili rozkazu swoich przełożonych? O wiele mniej by ich wtedy zginęło - W czym mogę pomoc? - widzę jak każdy z ludzi dookoła coś robi. A ja nie chce stać bezczynnie.

- Przerzucaj kamienie - rozkazała - Za nimi są ostatni z ocalałych - spuściła na chwile smutno wzrok, lecz zaraz szybko go podniosła - Clark? Lexa? - dopiero teraz je zauważyła - Jakim cudem obie jesteście ca..

- Porozmawiamy później - Clark szybko jej przerwała. Coś mi tu śmierdzi - Trzeba pomoc tym ludziom - zmieniła temat.

Z wielkim znakiem zapytania,wymalowanym na twarzy , odeszłam od nich i zaczęłam pomagać ziemianom.

A jeśli Clark nie powiedziała nikomu o rakiecie? Nie.. to niemożliwe. Nie byłaby tak samolubna. Na pewno nie.

- Jest! - krzyknęłam, dostrzegając, że ściana kamieni w końcu się kończy.  Dwóch ludzi weszło do środka i zaczęli po kolei wyprowadzać z niego rannych.
Dla ich bezpieczeństwa lepiej, żeby nikt inny tam nie wszedł.  Nie wiadomo jak wytrzymała jest budowla pod ruinami.  W każdym momencie może się zawalić - To wszyscy? - pytam wysokiego ziemianina, kiedy wszyscy zaczynają się rozchodzić. Zdecydowanie muszę nauczyć się ich języka.

Mężczyzna tylko pokiwał głową i odszedł w swoją stronę.

- Wiedziałaś o tym!?- czuje mocne szarpnięcie za ramie - Odpowiadaj! - Octavii wyraźnie nie jest do śmiechu. Zresztą, tak jak każdemu tutaj.

-Wiedziałam,o czym?  - podejrzewam, ale nie chce się wyrywać.

- O rakiecie - powiedziała to zdecydowanie ciszej niż wcześniej. Nie chce, by ktoś usłyszał - O tym, co się stanie. - widzę jak mocno zaciska pięści.

- Od Bellamy'ego - mówię tak samo cicho - Powiedziałam o tym Clark przez krótkofalówkę. Myślałam, ze was stąd wyprowadzi - sądząc po jej reakcji, było odwrotnie.  Tylko dlaczego?

- Nie pisnęła ani słowa - wzięła głęboki wdech - Ratowała tylko swój tyłek.  Idę do niej

- Stój - złapałam ją za rękę - Idę z tobą - jeszcze ją niechcący zabije.

Nie tracąc ani chwili dłużej, znalazłyśmy Clark i poszłyśmy z nią w odosobnione miejsce. Jakby ludzie się dowiedzieli, znienawidzili by ją.

- Czemu ich nie uratowałaś? - zaczęłam bezpośrednio - Mówiłam ci co się stanie. Mogłaś ich uratować! - krzyknęłam, lecz nie wystarczająco głośno, by ktoś zdołał nas usłyszeć.  Chyba ze któreś z martwych ciał leżących na ziemi nagle zmartwychwstanie i zacznie rozpowiadać wszystkim wkoło.

- Musiałam - musiała? Bardzo śmieszne - Gdybyśmy zaczęli ewakuacje, dowiedzieliby się, ze mamy szpiega - niekoniecznie - Zrobiłam to, by chronić Bellamy'ego.

- Nie chciałby, aby tylu ludzi dla niego zginęło - w oczach Octavii widać czystą złość.

- Powiedziałam ci przecież co możesz zrobić - nie słuchała? - Głupi pożar załatwiłby sprawę - i ocalił życie wielu wojowników.

- Gdyby ktoś zauważył, ze podkładam ogień, to byłby koniec sojuszu - co ona wygaduje?

- Nie..

- Jasne, bo powiedzenie prawdy jest dla ciebie za ciężkie - arogancki głos Octavii idealnie pasuje do tej sytuacji - Ci ludzie nie są głupi Clark. Zrozumieliby

- Nie mogłam ryzykować - stoi uparcie przy swoim - Tu chodzi o życie naszych przyjaciół. - serio? Nie wiedziałam.

- Nie odzyskamy ich, poświęcając wszystkich innych - nie rozumie tego?

- Nie mogłam..

- Mogłaś - powiedziałam z Octavią w tym samym czasie - Nie możesz traktować tych ludzi jak żywą tarcze. Wyobraź sobie, że oni tez mają swoje rodziny i przyjaciół uwięzionych w Mount Weather - dopowiedziała dziewczyna. Ma stuprocentową racje.

- Nie mówcie nikomu - blondynka spuściła wzrok.

- Jasne - prychnęłam

Murderer  | The 100Where stories live. Discover now