Nie zważając na jego słowa wróciłam do kapsuły, gdzie Clark cały czas kombinowała jak pomoc Jasperowi i wszyskich zarażonym.
Z tego co widzę, na oddziale kwarantanny przebywa Monty, Fin, dwóch nieznajomych mi chłopaków i dziewczyna, którą kojarzę z widzenia.
Jedni śpią, inni niekontrolowanie kaszlą, a obok każdego z nich znajduje się miska na wymioty.
Nie przyjemny widok.- Ziemianie użyli tego jako okład - Clark spojrzała na trzymany przez siebie kawałek materiału- Nie mam pojęcia co to za roślina..
- Dasz spojrzeć? - do pomieszczenia wszedł Wells. Dlaczego on tu wszedł? Przecież niewiadomo czy jest odporny na zarazę - Uważałem na biologii - dodał, a blondynka z wyraźną niechęcią podała mu przedmiot. Naprawdę nikt nie lubi tego chłopaka - To wodorosty. Rosną w płytkiej wodzie.
- Wiem gdzie to jest - widziałam takie w miejscu, gdzie potwór zaatakował Octavię - Szybko - może nie wyleczy ich to z zarazy, ale sprawi, ze bandaże Jaspera będą dużo bardziej higieniczne.
- Ty zostań - zatrzymała mnie Clark - Dopilnuj, aby Bellamy go nie zabił - spojrzała w górę.
- Czemu ja ? Wells może zostać. I tak nic nie robi - zaczęłam się bronić. Nie mam ochoty zostawać sama z Bellamym
- Jako jedyny wiem jak one wyglądają - Jaha podał swój argument - Idę.
- A ja wiem, gdzie roś..
- Rośnie tam, gdzie postrzelili Jaspera - do rozmowy wtrąciła się Octavia. Przez nią nie mam już żadnego argumentu - Zostanę z tobą - spojrzała na mnie przepraszającym spojrzeniem.
- Więc nie traćmy czasu - wyszli we dwójkę z kapsuły.
- Co to miało być?! - jestem zła? To mało powiedziane -Chciałam z nimi iść!
- Wiem - odpowiedziała - Ale musisz mi pomoc pilnować Bellamy'ego . Inaczej zabije tego człowieka przed dowiedzeniem się informacji o antidotum- z jednej strony ma racje, ale..
- Kiedy on ma gdzieś to co mówię! Jak mam go do czegoś przekonać?! - spojrzałam na nią oczekując sensownej odpowiedzi
- Uspokój się i posłuchaj - złapała mnie za ręce - Mam plan...
Na czele z Octavią weszłam do pomieszczenia, gdzie brat brunetki raził prądem ziemianina.
Wyglądało to zupełnie tak, jakby nie zależało mu na znalezieniu antidotum dla Jaspera i zarazę, a tylko na wyładowaniu własnych emocji.- Spytałeś go chociaż o cokolwiek? - Octavia jest widocznie zawiedziona postawą brata, który pokiwał głową na boki
- Jakby nas rozumiał, odezwał by się już dawno - kolejne uderzenie. Czemu ten koleś nawet nie krzyczy z bólu?
- Jakby ciebie złapali jego ludzie, odrazu byś nas wydał? - wtrąciłam się ,odwracając kota ogonem. Spojrzał na mnie zdziwiony
- Nas? - powtórzył - A od kiedy ty jesteś jedną z nas, co?! - spojrzałam na niego w szoku. Jest chamem, jest prostakiem, jest idiotą, ale.. ma racje.
Jeszcze dzień temu wypierałam sie przynależenia do setki. - Zgrywasz taką mądrale, a nie ma w tym obozie nikogo, kogo mogłabyś nazwać przyjacielem. Zresztą co ja mówię? Ty nawet nie wiesz co znaczy to słowo!- Bella..
- A ty to niby co?! - przerwałam Octavii - Myślisz, ze któryś z twoich ludzi jest z tobą, bo cię lubi?! - zadrwiłam - Oni po prostu sie ciebie boją! A, ze ja sie nie boje, to sie na mnie uwziąłeś , mam racje?! - zrobiłam krok do przodu. Jak on śmie mnie oceniać?!
Nie zna mnie. Nie wie co przeżyłam i co zrobiłam.- Mam dość twojego..- również się do mnie zbliżył
- A ja mam dość ciebie! - przerwałam mu - Jak to jest w ogóle możliwe, ze dziewczyna, nie mogąca przez całe życie wychodzić z pokoju jest bardziej ucywilizowana niż ty?! - nawiązałam do jego siostry - A No tak... Ty wolałeś zostać wiernym pieskiem kanclerza, który wymyślił ten głupi przepis - mój ton głosu z krzyku przerodził się w pusty, niemalże zimny - Hau hau - wyrwałam mu paralizator z dłoni - Aport - wyrzuciłam go na dół. Jeśli chce go odzyskać, musi po niego zejść.
- Dziecinada..- westchnął idąc w stronę paralizatora.
Gdy tylko znalazł się poza pokojem razem z Octavią zamknęłyśmy wejście tak, aby nie mógł tu wejść.
- To się zamyka tylko z tamtej strony! - zauważyłam, ze nie ma tutaj żadnego zamka - Daj coś czym można się zabarykadować - czując, ze Bellamy chce wejść do pomieszczenia, usiadłam na drzwi. uniemożliwiając mu to. - Szybko! - brunet ma tyle siły, ze bez problemu delikatnie podnosi to, na czym siedzę.
Octavia szybko znalazła coś w rodzaju metalowej rury, a po jej prawidłowym ustawieniu nie ma opcji , ze brunetowi uda się tu wejść.
- Wpuśćcie mnie! - cały czas dobija się do wejścia
- Nie ma opcji! - krzyknęła Octavia. Po jej minie widzę, ze jest zadowolona z realizacji planu - Wszytko zepsujesz!
- Wy wiecie, ze jak jego kajdany pękną, jesteście tam całkiem bezbronne?! - próbuje nas przestraszyć. Na szczęście ja nadal mam przy sobie nóż, który otrzymałam od Clark.
- Jakoś sobie poradzimy! - krzyknęłam pokazując równocześnie szatynce broń. Odetchnęła z ulgą - Wyciągniemy z niego informacje, a ty.. - zastanowiłam się chwile - Idź na polowanie ! Twoi ludzie są głodni! - podkreśliłam. - Chyba, ze chcesz..
- Zamknij się Ashley! - usłyszałam, a zaraz później słychać było głośne kroki.
Poszedł sobie.
Wreszcie.- Przepraszam za niego - spuściła wzrok.
- Nie przepraszaj za coś, czego nie zrobiłaś - nienawidzę tego. - Lepiej zajmijmy się rozwiązywaniem zagadki - spojrzałam w stronę ziemianina.
Wyglada na to, ze uważnie przysłuchiwał się naszej „rozmowie".- Słuchaj, jeśli nas rozumiesz, lepiej będzie dla wszystkich, jeśli powiesz co może uratować naszych ludzi - podeszła do niego Octavia - Aj.. spójrz tylko na to - odwróciła głowę w moją stronę.
Szybko do nich podeszłam.- Bellamy to psychopata - wyglada na to, ze za każdym razem, kiedy raził tego człowieka prądem, przykładał paralizator w dokładnie tym samym miejscu. Robił to tylko i wyłącznie po to, aby sprawić mu większy ból
- Trzeba to opatrzeć - szatynka bezzastanowienia chciała zerwać koszulkę ziemianina, aby opatrzeć ranę, znajdującą się na klatce piersiowej.
- Czekaj chwile - powstrzymałam ją ruchem dłoni - Coś za coś - spojrzałam w brązowe, niemalże czarne, oczy naszego więźnia - Opatrzymy ci to, jeśli wskażesz antidotum.
-On nas nie rozumie Ashley - westchnęła, a mi przyszedł do głowy pomysł. Zaczęłam przeszukiwać kieszenie jego spodni, a gdy nic nie znalazłam, zabrałam się za kurtkę leżącą na ziemi. Bellamy musiał ją mu wcześniej ściągnąć - Co ty wyprawiasz?
- Tylko głupcy używają trucizny nie mając na nią antidotum - znalazłam. Mała skrzynka, która w swoim wnętrzu zawiera kilka probówek. - Która?! - odwróciłam ją w stronę ziemianina, na co ten spuścił wzrok.
A wiec mnie zrozumiał
YOU ARE READING
Murderer | The 100
FantasyDwunastolatka skazana za morderstwo? Takie rzeczy dzieją się tylko na Arce. Co się stanie, gdy już prawie dorosła Ashley trafi na Ziemie? Czy zdoła przekonać do siebie resztę „wybrańców"?