Shut Up

282 19 4
                                    

- Powinnismy iść dalej - głos zabrał Bellamy - To mógł być jeden zwiadowca

- Wyjątkowo celny zwiadowca

Jasper opowiedział nam, jak w chłopaka idącego obok niego trafiła siekiera. Wbiła się idealnie w środek twarzy tak mocno, że już nie było czego ratować.

- A jeśli było ich więcej?  Nie mamy szans w lesie, przeciwko ziemianom -  co jak co, ale Jasper ma racje.

- Nigdzie nie mamy z nimi szans - szepnęłam, łapiąc się za głowę. - Musi być jakieś wyjście - Raven ? Pamiętasz jak zabroniłaś mi strzelać w gore? - spojrzałam na nią - Powiedziałaś, ze wszystko wylecialoby w powietrze.

- Tak , ale nie mamy wystarczająco dużo czasu, by zrobić z tego bombę - spuściła wzrok - Chyba, że odpalimy zasilanie - zrozumiała o ci mi chodzi.

- Kapsuła wytrzyma? - upewnia się Clark.

- Powinna - z zewnątrz zaczęły wydobywać się krzyki ludzi - Ale jeśli ma się udać, potrzeba mi czasu.

- Daj znać jak będziesz gotowa - Bellamy podał jej krótkofalówkę - Idziesz ze mną - spojrzał na mnie - Widziałem jak strzelasz - wskazał na leżący na stole karabin, który po chwili namysłu wzięłam. Strzelałam zwykłym pistoletem, nie takim.

Wybiegłam z kapsuły i ustawiłam się na zachodnim skrzydle muru. Jest strasznie głośno, a za drzewami..

- Co ty tu robisz?! - słyszę koło siebie męski głos - Do kapsuły! - Chris szarpie mnie za rękę, przez co zmuszona jestem na niego spojrzeć.

- Poradzę sobie..

- Jest ze mną - podbiega do nas Bellamy - Będę jej pilnował, obiecuje - kładzie rękę na barku mojego przyjaciela

- Jesli coś jej się stanie..

- Ręczę za nią, okej? - co tu się właściwie dzieje?

Chris lekko pokiwał głową i zrobił krok do tylu. Bellamy zajął miejsce obok mnie

- Chris - podbiegam do niego i mocno przytulam - Jak usłyszysz, lub zobaczysz, że wszyscy biegną do kapsuły, masz rzucić wszytko i tez biec, rozumiesz?! Nieważne w jakieś sytuacji będziesz, masz tam być

- Będę - pocałował mnie w czubek głowy - Uważaj na siebie - pobiegł w stronę zachodniej strony obozu, a ja wróciłam do Bellamy'ego.

Wyglądaliśmy przez małe okienko, które dawało nam widok na las przed nami. Wkoło ludzie zaczęli strzelać, widząc biegających po lesie Ziemian. To nie wyglada tak, jakby chcieli walczyć, a..

- Chcą abyśmy zmarnowali amunicję - uświadomiłam sobie. - Każ im przestać! - krzyczę, bo inaczej ciężko jest mnie usłyszeć.

- Przerwać ogień! - Bellamy drze się do krótkofalówki - Na mój znak!

Nagle wszystkie biegające między drzewami cienie Ziemian, stanęły. Zupełnie tak, jakby już nie by się tego, że oberwą.

- Gdzie jest Octavia? - od czasu nieudanej wyprawy, nigdzie jej nie widziałam.

- Jest ranna. Lincoln się nią zajął. - cieni pojawiło się znacznie więcej. Już nie biegają wystraszone, a stają się coraz większe.. - Ognia! - na rozkaz Bellamy'ego, zaczęliśmy w nich strzelać.
Moje serce bije tak mocno, ze boje się, ze zaraz wyskoczy mi z piersi.

Ziemianie nie reagują na naszą obronę i mimo strat w ludziach, nadal biegną w stronę muru. Ich sylwetki stają się coraz większe i wyraźniejsze...

- Gotowe! - usłyszałam nagle głos Clark z krótkofalówki - Uciekajcie stamtąd !- na jej znak wszyscy zaczęli biec w jej kierunku.
Przerwanie strzelania spowodowało dostanie się Ziemian do obozu.

Zabijają i niszczą wszystko, co wpadnie im w ręce.

- Chris?! - obróciłam głowę dosłownie na moment, by zobaczyć przyjaciela. Poczułam czyjś silny chwyt na swojej kostce, w wyniku czego się przewróciłam. - Puszczaj! - Ranny ziemianin chce mi chyba urwać stopę - Powiedziałam puść! - wyjęłam z kieszeni sztylet i wbiłam go prosto w jego rękę. Zadziałało.

- Szybko - Jasper złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę kapsuły - Zaraz się zamknie

- Gdzie jest Chris ?! - próbuje mu się wyrwac, nie jest to jednak tak agresywne, jak w przypadku ziemianina - Chris! - widzę, jak walczy z jakimś napakowanym facetem ,po drugiej stronie obozu. Odwrócił głowę w moją stronę, przez co ziemianin uderzył go w twarz - Muszę mu pomoc!

- Nie ma czasu - słyszę za sobą odgłos zamykającej się bramy - Nie chciałby, abyś zginęła - na jego słowa zaczęłam jeszcze bardziej się szarpać, a z moich oczu wyleciały łzy.

- Ja nie chce, aby on zginą - czuje, że ktoś mnie przytula od tylu. Nie, nie przytula.
On mnie przenosi!

Wszedł ze mną do kapsuły.
Ostatnie co widzę przed jej zamknięciem, to twarz Chrisa. Jego przerażone , załzawione oczy oraz usta ustawione w lekkim uśmiechu.

- To nie działa! - słyszę głos Monty'ego, jak przez mgle. Nie to mnie teraz jednak najbardziej interesuje. 

Biegiem ruszyłam na gore, gdzie powinno być jeszcze wyjście zrobione przez Murphy'ego.
Jeśli się pośpiesze, możliwe, że zdążę.

Podbiegłam do dziury w ścianie i spojrzałam w dół.
Trzy..dwa...

- Stój! - ktoś chwycił mnie za ręce, wciągając do wnętrza kapsuły.  W tym samym momencie rozległ się huk, a wraz z nim krzyki spalonych Ziemian.

- Nie!  - wyrwałam się dla Jaspera i oparłam się plecami o jedną ze ścian - Nie, nie ,nie , nie, nie..- chwyciłam się za głowę, nie mogąc złapać oddechu.
On tam został. Został tam..

- Ashley, ja..

- Zamknij się! - nawet na niego nie patrze - To wszystko przez..- słyszę odgłos otwierających się drzwi.

Najszybciej jak umiem, wbiegam na dół, przeciskam się między wszystkimi ludźmi i jako pierwsza wychodzę na zewnątrz.  Wszędzie jest mnóstwo.. ciał. Spalonych ciał.

Każdy, kto został na dworze..

Kto nie zdążył...

Nagle zza muru, bardzo szybko zaczęła rozprzestrzeniać się po obozie żółta mgła.

Moje powieki zaczęły robić się ciężkie...

Murderer  | The 100Where stories live. Discover now