Ten minutes

174 10 1
                                    

- Nie, to się nie mogło stać, to niemożliwe - mimo sporej odległości między nami, słyszę jak Clark szepcze sobie pod nosem - Bez nich tam nie wejdziemy. Nie wejdziemy tam..

- Chyba, ze pójdziemy tunelami - miała tam być Indra, lecz zważywszy na decyzje komandor, pewnie odeszła - Nie możemy teraz rozczulać się nad sobą - nie zerkając na reakcje blondynki, zaczęłam iść w stronę lasu. Nie po to, by wrócić do obozu, a choć częściowo zrealizować plan. Ktoś po drugiej stronie przecież musi otworzyć te drzwi.

- Nie miałam pojęcia - blondynka szybko mnie dogoniła. - Byłam pewna, ze są z nami.

- Tak jak tego, ze uderzy rakieta - odpowiedziałam chamskim tonem. Ona myślała, ze będę ją teraz pocieszać ? Nie mam nawet zamiaru.
Jestem na to zbyt wściekła.

Weszłyśmy do tunelu bez słowa i w zupełnej ciszy zaczęłyśmy szukać drzwi do tego ich wielkiego schronu. Niech sobie w nim siedzą do końca swoich nędznych dni.

- Octavia? - Clark zauważyła ciemnowłosą, wiec zaczęłyśmy iść w jej kierunku. Jest tu zupełnie sama - Myślałam, ze pójdziesz z innymi

- Nigdy nie zostawiłabym brata - odpowiedziała od niechcenia - Co się stało ? Czemu Lexa zarządała odwrót? - stanęła naprzeciwko mnie. Widać, ze nie chce rozmawiać z blondynką.

Już miałam odpowiadać, lecz do moich uszu dobiegł dźwięk. Dźwięk otwieranych drzwi.

Wszystkie spojrzałyśmy w ich kierunku, a po chwili  stanął w nich Bellamy, ubrany w ciuchy tamtejszych strażników, za nim są uśmiechnięci Jasper i Monty.

Dziewczyny odrazu zaczęły biec w ich stronę, a mi dopiero po chwili udało się ocknąć z szoku. Uśmiechnęłam sie szeroko i również podeszłam sie przywitać.

- Jak dobrze was widzieć - powiedziałam, przytulając pierw Jasper'a, a później Monty'ego.

Serce stanęło mi na chwile, gdy dostrzegłam stojącą za nimi dziewczynę w dziwnym kombinezonie. Szybko wyciągnęłam broń i wycelowałam w jej kierunku.

- Spokojnie - Jasper zasłonił ją własnym ciałem - To Maya. Pomaga nam - pomału opuściłam pistolet. Nie ufam jej, ale skoro oni to robią, to może tez powinnam? W końcu ktoś musiał ich tu przyprowadzić.

- Dzięki niej żyjemy - poczułam na swoim ramieniu rękę Bellamy'ego.

Spojrzałam niepewnie w jego stronę i odrazu się do niego przytuliłam. Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej ta część planu się powiodła.

- Gdzie reszta? - puściłam go i cofnęłam się o dwa kroki.

- Moglibyśmy zapytać o to samo - zauważył Monty.

- Lexa dogadała się z nimi. Odpuściła za uwolnienie jej ludzi. Tylko jej - przegryzłam nerwowo wargę

- Nasi ukrywają się w mieszkaniach ludzi, którzy sprzeciwiają się prezydentowi - to najpewniej zasługa tej dziewczyny - O ile już ich nie znaleźli

- Musimy dostać się do panelu sterowania. Tam jest monitoring - Monty ma plan.

- Zaprowadzę was - po raz pierwszy odezwała się Maya. Spojrzała szybko na licznik tlenu - Szybko

- Zostało ci dziesięć minut - Jasper spojrzał na nią zmartwiony - Cały poziom jest napromieniowany - nawet jeśli zamkniemy drzwi, nie będzie bezpieczna.

- Wiec się pośpieszmy

Murderer  | The 100Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu