Live Without Mom

511 25 2
                                    

- Głupia mgła - brunet zaczął się niecierpliwić.

Siedzimy tu już dobrą godzinę, a może więcej? Sama nie wiem. Mgła skutecznie zasłania całą widoczność.

- Kiedyś musi minąć - oparłam głowę wygodnie o fotel. Dłonie nadal mnie pieką.

- Ta, jasne..

- Odczep się ode mnie - serio zaczyna mnie wkurzać. Wszytko co powiem komentuje jakimiś głupimi i wyjątkowo chamskimi odzywkami - Cały czas komentujesz moje zachowanie, czyny i przeszłość. Chłopie, ja nawet twojego imienia nie znam, a ty mówisz o mnie jakbyś znał mnie całe życie - a prawda jest taka, ze nie wie nic.

- Bellamy- Bellamy? To się w ogóle zdrabnia?

Bellam?
Beli?
Bella ?
Bel?

Bella kojarzy mi się z małą dziewczynką.
Idealnie

- Chcesz siedzieć w ciszy? - czyli jemu tez to przeszkadza.

- Nie - odwróciłam głowę w jego stronę - O mnie już rozmawialiśmy. Teraz twoja kolej - skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.  - Masz strój strażnika. Dlaczego tutaj jesteś?

- Muszę pilnować Octavii - albo przekonał swoich przełożonych, żeby go tu wysłali, albo musiał..

- Złamałeś prawo? - ciekawe. Tak wypomina mi to co zrobiłam, a sam nie jest święty. Nie ładnie tak - Wyszedłeś po dwudziestej drugiej? Ukradłeś coś ? Bezpodstawnie użyłeś broni? - zaczęłam wymieniać. Co jak co, ale jest mnóstwo powodów, przez które mogliby go wysłać na ziemie. Słyszałam nawet o przypadku, gdzie zabili kogoś przez to, ze chcąc uratować życie swojego bliskiego, nadużył jakiegoś środka medycznego. Chore zasady.

-Nie, nie, nie - mówi tak na wszystko co powiem.

- Czy wy..- przerwałam na chwile, bo wpadłam na genialny pomysł - Wiem ! Ty masz siostrę! Na arce zabronione jest posiadania więcej niż jedno dziecko! - uśmiechnęłam się zadowolona z rozwiązanej zagadki.

- Jestem starszy od Octavii - podkreślił. No i zburzył moją teorie.

- Czyli to Octavia jest tu tylko dlatego, ze się urodziła - zasady arki są niesprawiedliwe. Nie miała przecież wpływu no to kto ją urodził - Słabo

- Przez szesnaście lat ukrywała się w małej skrzynce pod naszym pokojem - jego wyraz twarzy całkowicie się zmienił. Widać jak bardzo ją kocha, ale stara się to jak najbardziej ukryć. Mnie nie oszuka. Pzeczynalam całe mnóstwo psychologicznych książek, które znajdowały się w mojej celi  - A przeze mnie ją złapali - zacisnął dłonie w pieści.

- To nie ty ,tylko władze Arki -to oni ustalili te beznadziejne zasady. Kto mądry skazuje kogoś na smierć po zwykłym wyjściu z pokoju po dwudziestej drugiej? Nasz kochany kanclerz. Dlatego nienawidzę, gdy ktoś ma tak wielką władze nad innymi. - To wszytko przez ni..

- Ty akurat nie masz praw, aby się wypowiedzieć na ten temat. Nie ważne kto rządziłby Arką, morderstwo to morderstwo - spojrzałam na niego zdziwiona, a ten jakby dopiero teraz zrozumiał co powiedział. - Ja..

- Dobra, nieważne - odwróciłam głowę w stronę szyby. Przynajmniej wiem, ze jego zdanie na mój temat się nie zmieniło - Lepiej miej się na baczność, bo jeszcze cię zabije - dodałam. Przyzwyczaiłam się do tego, ze ludzie mają mnie za kogoś kim nie jestem. Dlaczego miałabym to zmienić?

Nie wiem dlaczego, ale jestem jakoś dziwnie zdenerwowana. Zazwyczaj takie obelgi po prostu po mnie spływały, ale tym razem jest inaczej.
Muszę zająć czymś myśli.

Ludzie z obozu napewno zorientowali się już o trującej mgle. Bardziej martwię się o to ,czy  nie odstraszyła ona  zwierząt, bo trudno jest tu znaleźć jakieś jedzenie.
A głodni ludzie to ludzie podejmujący złe i nierozsądne  decyzje. A tego nie chce...

Mała dziewczynka biegnie z otwartymi rękoma w stronę ojca. Mężczyzna chwyta swoją córeczkę obracając ją trzy razy wokół własnej osi

- Tato! Dostałam dzisiaj wyróżnienie od Pana Pika!

- Cieszę się kochanie - uśmiechną się smutno. Dziewczynka wyrwała się z rąk ojca, bo wiedziała co on oznacza ten uśmiech

- Znów musisz wyjechać, prawda? - posmutniała, a iskierki szczęścia w jej czarnych oczach delikatnie straciły swój blask. Tak było za każdym razem..

- Kanclerz zlecił mi pilnowanie zachodniej części arki - problem był tylko taki, ze owa rodzina mieszkała w części wschodniej.

- Dlaczego zawsze musi wysyłać cię tak daleko? - tupnęła nogą i zacisnęła zdenerwowana pięść. Nie lubiła zostawać w domu pani Lockwood. Jej syn strasznie jej dokuczał.

- Dobrze wiesz dlaczego. Tłumaczyłem ci to setki razy - uklęk, by spojrzeć w oczy swojej córeczce - Muszę ciężko pracować, by było nas stać na wszytko

- Nie chce wszystkiego! Chce Ciebie! - dziewczynka nienawidziła, gdy używał tego argumentu.

- Jeśli nie będę zarabiał nie będziemy mieli jak żyć. Znasz zasady Arki - bezrobotny traci prawo do posiłków i leków.

- Ale mi nie chodzi, abyś nie pracował! Po prostu chce spędzać z tobą więcej czasu! - w jej oczach stanęły łzy, którym nie pozwoliła wypłynąć. Ile razy można płakać z tego samego powodu ?

- Dobrze wiesz, jak trudno nam żyć bez mamy...


- Ashley...Ashley wstawaj - z mojego snu wyrwał mnie głos Belly. Szczerze mówiąc jestem mu wdzięczna za to, ze mnie obudził.

- Co się stało - ziewnęłam nie otwierając oczu. Jest mi bardzo wygodnie.

- Zasnęliśmy. Nie ma już mgły - gdy tylko to powiedział otworzyłam gwałtownie oczy. Faktycznie.

- Wiec chodźmy - chwyciłam za swoją kurtkę, lecz zaraz puściłam ją - Ał - zupełnie zapomniałam o oparzeniu, a w dodatku kurtka chyba nadal nie wywietrzała

- Daj mi to - Bellami chciał wziąć ubranie, lecz go wyprzedziłam i mimo bólu obwiazalam ją sobie wokół pasa

- Jeden ranny wystarczy

Murderer  | The 100Where stories live. Discover now