Hero

308 20 1
                                    

W czasie, kiedy Raven otwierała metalową blachę, dzięki której dostaniemy się do dolnej części kapsuły, ja otrzymałam konkretny wykład od Chrisa.
Powiedział on mi wprost, jak bardzo nieodpowiedzialna jestem.

Ale przyznał  , że to co robię ma sens i jest odznaką odwagi.

Oczywiście chciał on mnie wyręczyć i wejść do kapsuły z Raven, ale przejście jest dla niego zbyt wąskie.

- Gotowe - usłyszałam zadowolony głos Raven.

Ostatni raz spojrzałam na Chrisa i wczołgałam się za dziewczyną do wnętrza statku. Jesteśmy pod podłogą.
Wszędzie tu dużo kabli i innych tego typu rzeczy.

- Niesamowite - zachwycała się Raven, oświecając sobie latarką całe wnętrze - Zaraz otworzymy klapę. Na krótko, ale jednak - przedostała się do metalowej skrzynki, którą po chwili otworzyła. Jest w niej jeszcze więcej kabli niż na podłodze.

- Jest tam przeze mnie - mówię, słysząc z góry podniesiony głos Murphy'ego.

- Pomóż znaleźć obwód klapy - zignorowała moje słowa. Najwyraźniej tamta skrzynka nie była tym, czego szukamy.

- A gdyby tak strzelić przez podłogę? - podłoga w całe nie jest gruba - Trzeba tylko ustalić, gdzie stoi Murphy.

John Murphy.
Nadal nie wiem co powinnam o nim sądzić.

- Zły pomysł - Raven wskazała na jakiś zbiornik nad nami - Jedna iskra, a cały obóz poleci w powietrze. - faktycznie nie jest to zbyt optymistyczna wizja.
Ale może się przydać.

Strzał.

Ktoś na gorze pociągną za spust.

- Żyje ! To przypadkowy strzał! - dało się usłyszeć głośny głos Bellamy'ego. Kamień spadł mi z serca. - I niech Raven się pośpieszy - dodał po chwili, a my zrozumiałyśmy, że Murphy stracił cierpliwość.

- Otwórz tą klapę - szepcze w stronę dziewczyny. Trzeba działać szybko.

Kolejny strzał.

- Szybciej! - popędzam ją, dalej szepcząc

- Kable od klapy przeplatają się z tymi od zapłonu. Pomyłka byłaby fatalna w skutkach - mówi szybko, ale wciąż skupiona. - Znalazłam - spojrzała na mnie - Idź i przygotuj się.

Zaczęłam iść w stronę wyjścia, lecz przeszkodził mi w tym krzyk brunetki. Chyba poraził ją prąd

Strzał.

Później kolejny.

Murphy strzela w podłogę.

Raven upada, krzycząc z bólu.

W pewnym momencie strzały ustają.  Skończyła się mu amunicja.

- Co ci? - podbiegam do niej, widząc krew na jej nodze.

- Nieważne - odpowiedziała ze łzami w oczach - Połącz niebieski kabel z zielonym - patrze na mnie w szoku. Nigdy tego nie robiłam - Szybko! - krzyczy.

Przeniosłam wzrok na skrzynkę z kablami i wzięłam do rąk te, o których mi powiedziała.

Wzięłam głęboki wdech i połączyłam je ze sobą.

Nagle rozległ się dźwięk otwierającej się kapsuły.
Udało się.

- Pomogę ci wyjść - chwyciłam Raven za ramie i zaczęłam wyprowadzać ją z kapsuły. Nie jest to łatwe zadanie, patrząc na to, ze przez jakiś czas trzeba się czołgać, a noga dziewczyny cały czas krwawi. 

Po dość długiej chwili, udaje nam się wyjść.

- Pomocy! - krzyczę czując, że nie dam rady dłużej podtrzymywać dziewczyny. Na pomoc przybiegł nam Fin, który wziął dziewczynę na ręce i zaniósł ją do kapsuły.

- Murphy uciekł - podszedł do mnie Jasper - Ale dzięki wam, Bellamy'emu się nic nie stało- uśmiechną się delikatnie.

- Całe szczęście - chwila - Jak to uciekł?! - jakim cudem Murphy uciekł z kapsuły, pod której wejściem, czekał na niego każdy człowiek z obozu ?

- Sama zobacz - więcej nie musiał mówić.

Biegiem ruszyłam do kapsuły, mijając przy tym wychodzących z niej ludzi.
Nie ma tu nic, przez co mógłby uciec.

Szybko weszłam na gore.

W jednej ze ścian jest dziura. Nie jest ona zbyt duża, ale człowiek zmieściłby się w niej bez problemu.

- Jaki cwaniak..- wychodząc z kapsuły, bez problemu mógł uciec w głąb lasu.

- Karaluchy już tak mają - słyszę za sobą głos Bellamy'ego. Odwróciłam się i zobaczyłam patrzącego na mnie bruneta.
Nie na to jednak zwróciłam uwagę.

Na jego szyi jest widoczny, ciemno czerwony ślad liny. Murphy chciał go powiesić.

Szybko do niego podeszłam i przytuliłam go.

Równie szybko oderwałam się od niego i walnęłam go w ramie.

- Jesteś idiotą Bellamy! - krzyczę, a chłopak trzyma się za bolące ramie - Na co tam wszedłeś, co?! Żyć ci się odechciało ?! - naskoczyłam na niego.

- Może po prostu podziękuj? - on chyba sobie żartuje.

- Tak, dziękuje za to, ze przez ciebie prawie nie dostałam zawału! - odsunęłam się od niego o dwa kroki - Aż tak ci się spieszy na tamten świat?!

- Gdybym tego nie zrobił, to spotkałoby ciebie! - pokazał ręką na swój ślad na szyi.

- Wcale nie! On chciał ciebie, rozumiesz?! - idiota - Poza tym, nawet gdyby było tak, jak mówisz, i tak lepiej, aby zabił mnie, niż ciebie! - mówiłam tak szybko, że nawet nie zastanowiłam się nad tym, ze powiedziałam za dożo.

Przez to nastała między nami niekomfortowa cisza.

- Czemu tak myślisz? - odezwał się po chwili.

- Ah.. No pomyśl tylko - zamknęłam na chwile oczy, chcąc dokładnie przemyśleć to, co chce powiedzieć - Masz siostrę, która bez wahania wskoczyłaby za tobą w ogień, przyjaciół, którym na tobie zależy i... jesteś Bellamy Blake. Najstarszy, najbardziej doświadczony człowiek, którego ludzie z arki tu przysłali. I pomijając już to, jak wielkim potrafisz być dupkiem, ludzie się ciebie słuchają. Jesteś tu po prostu potrzebny, wiec z łaski swojej, przestań narażać życie dla ludzi takich jak ja - zbędnych. Prawda jest taka, że jestem tu zbędna.

Nie znam się ani na mechanice, inżynierii, a o medycynie już nawet nie wspomnę.

- Tez jesteś ważna - powiedział po chwili, jakby dopiero teraz dotarło do niego to, co powiedziałam

- Niby dla kogo?

- Chri..

- Chris zajmował się mną przez sześć lat mojego życia. - zawdzięczam mu wszystko - Gdy byłam w celi, tylko on dawał mi nadzieje, że wszytko się ułoży - w końcu zdecydowałam się spojrzeć na Bellamy'ego. Wyglada jakby był zainteresowany tym, co mówię - Ale prawda jest taka, że on, oprócz mnie miał jeszcze mnóstwo innych spraw na głowie. Innych znajomych, prace, szkolenie. Ja zajmowałam tylko niewielką część jego czasu i..- wzięłam głęboki wdech - I tak bym zginęła. - nie wiedział przecież, że zostanę zesłana na Ziemie - Musiał być na to przygotowany, wiec co za różnica czy zrobiłby to Murphy czy Jaha?

Bellamy się nie odezwał.
Zatkało go.

- Octavia wróciła! - usłyszałam z dołu głośny krzyk Jaspera - Nie wiem co tam robicie, ale lepiej szybko chodźcie. - żadne z nas nie zareagowało na jego słowa.
Patrzyliśmy na siebie, nie wykonując żadnego ruchu.

- Następnym razem dobrze się zastanów, zanim zechcesz zgrywać bohatera

Murderer  | The 100Where stories live. Discover now