Father

317 18 2
                                    

- Panno Williams, Panie Blake, od jakiegoś czasu chciałem z wami porozmawiać - nie wierze, ze zgodziłam się na rozmowę z Jahą.

- Nim pan to zrobi, chciałabym coś powiedzieć - wtrąciła się Clark - Wysłał nas pan na ziemie, na pewną śmierć. Jakimś cudem jednak, udało nam się przeżyć. W dużej części jest to zasługa  Bellamy'ego i Ashley - zaczęła nas bronić - Są jednymi z nas i oni, tak jak każdy tutaj,  zasługują na ułaskawienie

- Doceniam, ale to nie takie proste..

- Proste, jeśli chce pan wiedzieć, kto chce pana śmierci - Bellamy przerwał kanclerzowi.

- I poznać prawdziwą wersje zbrodni, popełnionej kilka lat temu - wiem, że ten temat zawsze go interesował. Chyba nie do końca wierzył w moje zeznania.

Kanclerz spuścił wzrok i chwile się zastanowił.

- Bellamy Blake, zostajesz ułaskawiony - powiedział, a brunet odetchną z ulgą - Powiedz, kto dał ci broń.

Bellamy podał dane człowieka, który zlecił mu zabójstwo. Był to jeden ze strażników.

Teraz moja kolej.

- Teraz ty Ashley - powiedziała Clark widząc, ze się zacięłam.

- Wchodząc do domu, zauważyłam mego ojca celującego bronią w jakiegoś człowieka. Nie zauważył mnie  - jeśli Chris się pomylił i mój tata jeszcze żyje, przepisałam na niego wyrok śmierci - Nie pamietam dokładnie co, ale strasznie krzyczał. Poszło chyba o prace - spuściłam wzrok przypominając sobie wszystko - W końcu pociągną za spust, a mężczyzna upadł martwy na podłogę. Krzyknęłam przerażona, nie wiedząc co się dzieje - wzięłam głęboki wdech - Nagle włączył się alarm, a przerażony ojciec nie wiedział co zrobić z ciałem. On zupełnie nie martwił się tym, ze kogoś zabił - błyskawicznie starłam pierwszą łzę, która wypłynęła z moich oczu - Powiedziałam, aby dał mi tą broń, a kiedy to zrobił.. do naszego domu wbiegli strażnicy. Wtedy wpadłam na pomysł, aby uratować tatę. Zaczęłam histerycznie płakać, krzyczeć, że nie chciałam, ja.. nie chciałam, aby zabili mi ojca - poczułam czyjąś dłoń na ramieniu - A ten nie zaprzeczał. Nie powiedział nic w mojej obronie. Pozwolił, abym wzięła jego winę na siebie - szczerze się z tego cieszyłam - Po aresztowaniu widziałam go tylko raz. Uzgodniliśmy wtedy wspólną wersje zeznań, a on przysięgał, ze człowiek, którego niby zabiłam, był samotnym wdowcem bez dzieci. Dopiero tutaj dowiedziałam się, że mnie okłamał

- Popełniłaś wiele przestępstw Ashley - zaczął Jaha - Ale z racji tego, że spędziłaś wiele lat za kratkami i tego, że pomagasz na Ziemi, zostajesz ułaskawiona - wziął do ręki drewniany młotek i walną nim w stół.

Uśmiechnęłam się delikatnie.

Będę żyć.

Spojrzałam na Bellamy'ego i Clark.
Oni również się uśmiechają.

- Clark, Bellamy, czy możecie zostawić nas samych? - zapytał nagle kanclerz. Wymienieni spojrzeli na siebie pytająco, ale po chwili wyszli z namiotu - Wiesz czym zajmował się twój ojciec? - spytał, gdy już byliśmy sami

- Był strażnikiem - to oczywiste - Dlaczego pan o to pyta?

- Po jego śmierci strażnicy przeszukali wasz dom - dom... jak to dziwnie brzmi - W jeden z teczek twojego ojca znaleźli listę - o co mu chodzi? - Listę ofiar

- Co takiego? - chyba nie zrozumiałam.

- Detektywi znaleźli dowody. Twój ojciec był płatnym mordercą - nie.. to niemożliwe - Przykro mi Ashley.

- Al.. ale jak to?! - ręka zaczęła mi się trząść - My.. myślałam, że tamten facet.. , ze on był jedyny!

- Najwyraźniej twój ojciec oszukiwał nas wszystkich - nie wytrzymałam i wybiegłam z namiotu, szukając wzrokiem Chrisa.
Rozmawia z Bellamy'm i Clark.

Bez zastanowienia podbiegłam do niech i mocno przytuliłam przyjaciela. Nie mogę powstrzymać łez.

- Ej, co się stało? - Chris zapytał spokojnym głosem - Słyszałem, że cię ułaskawili

- On.. on był potworem - powiedziałam cicho.

- Kto?

- Ojciec - nie powinnam go tak nazywać - On zabijał ludzi. Mnóstwo ludzi. - zaczęłam się cała trząść.
Nie jestem w stanie sie uspokoić.

- Spokojnie, oddychaj - chwycił mnie za ramiona i odsuną od siebie tak, abym na niego patrzyła - Wdech i wydech, pamiętasz? - zaczęłam naśladować jego tępo oddychania.

Po kilku chwilach pomogło

- Kanclerz ci powiedział? - spytał, gdy już się uspokoiłam.

- Tak - wytarłam łzy, jeszcze drżącymi dłońmi - Znaleźli listę ofiar w domu. On tak zarabiał, rozumiesz? Jestem córką mo..

- Jesteś Ashley Williams - złapał mnie za ręce - To co robił twój ojciec, w żaden sposób nie powinno wpływać na twój obraz samej siebie - wzięłam głęboki wdech - Nie pozwól, aby jego błędy, wpłynęły na twoje życie

- Już wpłynęły - spuściłam wzrok - Przez to, że go kryłam, zginęły kolejne niewinne osoby - nie wybaczę sobie tego - Gdybym tylko wiedziała...

- Ty nic nie wiedziałaś! Byłaś dzieckiem Ashley! Zrozum to wreszcie! - ponownie mnie przytulił - Nie możesz siebie wiecznie obwiniać. Zrozum to wreszcie. - może ma racje? - A więc co pozytywnego się dzisiaj stało? - zapytał, jakby zupełnie przed chwila nie rozmawiał o tym z Clark i Bellamy'm.

Właśnie!

Zapomniałam, że oni musieli przyglądać się tej scenie!

Oderwałam się od Chrisa i rozejrzałam na boki. Całe szczęście, że jego towarzysze znaleźli sobie jakieś inne zajęcie do roboty.

-Będę żyć

Murderer  | The 100Kde žijí příběhy. Začni objevovat