Strangely

212 13 4
                                    

-Clark! - dostrzegam blondynkę w tłumie - Udało się? - nie widzę ani Jahy, ani jej matki. Już musi być po wszystkim.

- Jaha został ukarany za sprzeciwienie się kanclerz - widać, ze jest zdenerwowana  - przegryzła nerwowo wargę - Co z Lincolnem?

- Właśnie po to tu przyszliśmy - spojrzałam na stojącego obok siebi... nie ma go.  Bellamy gdzieś się zapodział - Jego stan się nie poprawia, a nikt z nas nie zna się na medycynie tak dobrze jak ty - tylko ona ma matkę lekarkę. To ją do czegoś zobowiązuje.

- W takim razie musimy się pospieszyć - jej wzrok powędrował na jakiś obiekt za mną -Bellamy ?

Odwróciłam się, by zobaczyć co ją tak zdziwiło.
Kilka metrów za moimi plecami Bellamy całuje się z jakąś dziewczyną, a kiedy tylko zaważył, że przyglądam się temu z Clark, natychmiast ją od siebie odsuną.

Czuje... się dziwnie.

To dziwne, bo powinno być mi obojętne to, co przed chwilą zobaczyłam.

Jest bardzo dziwnie

- Chodźmy - przerwałam ten niezręczny moment - Lincoln potrzebuje pomocy.

Przez całą drogę do lądownika panowała między nami cisza.  Nikt nie odważył się zacząć jakiegokolwiek tematu.

Czuje na sobie spojrzenia Clark i Bellamy'ego.  Dlaczego?  Chciałabym to wiedzieć.

W końcu nic takiego się nie stało.

Bellamy nie ma dziewczyny, wiec nic nie stało mu na przeszkodzie, by całować się z brunetką. 

Dlaczego wiec wciąż czuje to dziwne uczucie w środku? 
Zupełnie tak, jakby jakaś część mnie była..  zazdrosna?  Nie,  na pewno nie.

Nie mam o co.

- Nie wiedziałam, że jest aż tak źle - powiedziała Clark, kiedy weszliśmy do kapsuły.  Lincoln nadal rozpaczliwie próbuje się wydostać, wydając przy tym mordercze jęki. - Trzeba go czymś uśpić.

Widzę jak Bellamy sięga ręką po paralizator.

- Ani mi się waż - Octavia wyprzedziła brata - Wiem gdzie rośnie melisa.  Zaraz wracam. 

Znów została tylko nasza trójka. 

- Clark? - patrze przerażona na ciemnoskórego, który zamiast próbować uciec, dosłownie wisi na przypiętych do jego nadgarstków kajdanach - On się zaraz udusi! -  z jego ust zaczęła wydobywać się biała piana.  Nie wyglada to najlepiej.

Bez zbędnego czekania, Bellamy uwolnił jego kończymy, żeby Clark miała jak mu pomóc.

- Co ty robisz? - spytał mnie Bellamy, kiedy zauważył, że celuje bronią w Lincolna.  Dokładnie w jego rękę.

- To na wszelki wypadek - nie jest powiedziane, że nagle nie odzyska przytomności.

- Ej - usłyszeliśmy za sobą.

Gdy się odwróciłam, zobaczyłam Octavię stojącą przed dwumetrowym ziemianinem.  Bezzastanowienia wycelowałam bronią w jego kierunku.

- Nie strzelaj! -  stanęła tak, aby to w nią pistolet był wycelowany - To przyjaciel Lincolna. Wie jak mu pomóc.

Ufa mu?

Przecież równie dobrze..

- Ash - dotknęła mojego ramienia - To jedyna szansa.

Spojrzałam na nich wszystkich w szoku, a zaraz potem opuściłam broń.

Ziemianin od razu podbiegł do swojego przyjaciela, wyciągając przy tym z kieszeni jakieś mikstury.
Każdy z nich nosi przy sobie taki zestaw?

Lincoln zaczął trząść się jeszcze bardziej niż przedtem. Ciemnowłosy wyjął szklaną fiolkę i przystawił ją kilka centymetrów nad ustami chorego.

- Your fight is over - wypowiedział coś, w niezrozumiałym dla mnie języku.
Przychylił fiolkę, z której wyleciała kropelka..

- Czekaj - kropelka mikstury zamiast do ust Lincolna, trafiła na rękę Clark - Your fight is over - powtórzyła - Mówicie to przed śmiercią.

- Nie chciał mu pomoc - dobrze zrozumiałam - Chciał go otruć!

Ziemianin szybko wstał i ustawił się w pozycji do walki

- Cofnij się ! - równo z Bellamy'm wycelowałam pistoletem w jego stronę

Murderer  | The 100Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz