~26~

923 97 52
                                    

[Katsuki]

(Dziewiętnasty października, czwartek)

Ostatnie dni pobytu tu, zachowywałem się chyba w miarę normalnie. Izuku nic się nie domyślał a planuję jutro mu powiedzieć. Ewentualnie pojutrze, jeżeli jutro będzie na prawdę zmęczony.

-Kacchan! 

-Co?- Zapytałem schodząc na dół.

-Nie długo wracamy. Jak się czujesz?

-Wygodniej mi tu ale nie przeszkadza mi powrót. O której znikamy stąd?

-Nie wiem, za godzinkę?

-Czyli piętnasta?

-Tak. Spakowałeś swoje rzeczy?

-Chyba wszystko...- Mruknąłem.

-Ostatniego czasu ciągle nosisz tylko moje koszulki, co się stało?

-Mówiłem ci kurwa, że przytyłem! Wracamy do bazy i idę na trening.

-Nie marudź, ledwie cokolwiek widać.

Tak, ale brzuch już delikatnie mi odstaje.

-To przez ciebie. Za dużo słodyczy miałeś w domu i za dużo spałem przez oznaczenie! 

-Ejejej... I tak jesteś piękny, proszę mi nie marudzić.- Zaśmiał się, przytulając mnie.

-Muszę do łazienki.- Szepnąłem wyrywając się mu i gnając do niej. Trzasnąłem drzwiami i ledwie zdążyłem trafić do toalety, nim zacząłem zwracać śniadanie.

-Kacchan? - Od razu poczułem jak trzyma moje już za długie trochę włosy, które zasłaniały mi oczy.- Oddychaj, spokojnie.

-Ugh... Śniadanie mi chyba zaszkodziło...- Wydusiłem z siebie.

-Tortillą?

-Nie wiem. Pomóż mi dojść do zlewu, kręci mi się w głowie.

-Już, już.- Pomógł mi wstać i chwycił w pasie. 

Gdy tylko podeszliśmy do zlewu ja się o niego oparłem, odkręciłem wodę i zacząłem płukać usta z tego ohydnego smaku.

-Chodź, usiądziesz na kanapie i odpoczniesz chwilkę.

-Yhm...- Mruknąłem zwijając się.

-Kacchan, do lekarza cię zabiorę.

-Nie chcę. Jest dobrze, mówię zaszkodziło mi śniadanie.- Szepnąłem siadając na kanapie.- Już się czuje lepiej.

-Kacchan, on cię tylko przebada, może na coś jesteś uczulony lub nie wiem...

-Nie chcę, czuję się dobrze.- Upierałem się.

Jeżeli ten debil nie zauważył do tej pory, to nie chcę by lekarz mu powiedział.

-Uh... Dobrze.- Westchnął w końcu przytulając mnie.- Ale na pewno wszystko dobrze i nic się nie dzieje?

-Na pewno. Jak by coś się działo bym ci powiedział.

Znaczy powiem jutro...

-Dobrze. Zaniosę nasze rzeczy a ty odpocznij chwilkę. Podać ci wody?

-Tak.

Po chwili wrócił do mnie z butelką  wody, którą od razu wypiłem do połowy. On jeszcze zaczął się upewniać czy na pewno jest dobrze i poszedł.

Taki poważny przestępca a taki idiota... Dalej nie zauważył.
A ja dalej nie wiem, czy chcę urodzić. 

-Kacchan i jak się czujesz?

Więzień  [DekuBaku]Where stories live. Discover now