~22~

1.1K 93 59
                                    

(Piąty październik, niedziela)
[Izuku]

Jest już piąty. Za piętnaście dni ma odbyć się mój pamiętny napad na UA, co za tym idzie... Zbliża się termin napadu, ja mam więcej na głowie, a Kacchan co chwilę choruje. Jeżeli dostanie rui w dzień ataku to ja chyba się serio , wkurwię.

Mam około dwóch tygodni do poszerzenia daru i zapełnienia jednej luki. Moje moce czyli dym związany teleportacją, telekineza, ogień.
Niby powinienem mieć jeszcze dwa sloty ale dym który wytwarza się z teleportacją, działa jak osobna moc. Także mogę dobrać jeden dar. Dzięki rozszerzeniu umiejętności, będę mógł dobrać dwie moce. Nie wiem czy dam radę to zrobić w dwa tygodnie. Jednak jeśli się uda, to przy okazji na napadzie UA, będę mógł komuś zabrać ciekawą moc.

-Katsuś jak się czujesz?

-Dobrze, tylko trochę dziwnie się czuję.

-Czemu?

-Wczoraj mnie torturowałeś.- Szepnął, nie odsuwając się ode mnie.

-Wyglądałeś jakbym sprawiał ci dużą przyjemność...- Zachichotałem bawiąc się jego włosami.

-Odchodziłem od zmysłów.

-Ajć, ale podobało ci się.

-Nhm... Która godzina?

-Trzynasta. Od trzech godzin leżymy.- Odpowiedziałem mu swobodnie, a on chyba się spiął.

-Za dużo śpię ostatnio.- Westchnął wstając. Od razu udał się do szafy, a potem też łazienki. 

Dobra, Kacchan chyba poszedł się umyć, bo słyszę lejącą się z prysznicu wodę. Mam chwilę by zastanowić się co teraz robić...

Potrzebuję spokoju od innych, laptopa, ciszę i papierosa... 

Muszę się wyciszyć i w spokoju zaplanować skok. Rozrysować mapy i pozaznaczać nasze pozycje. Wykonać każdemu z osobna rozpiskę, zebrać wszelkie informację którzy inni mieli sprawdzić...
I to wszystko na mojej głowie. W tym mieszkaniu nie mogę się skupić. Nawet zapalić mi nie wypada, bo jesteśmy kilkadziesiąt kilometrów pod ziemią i okien tu brak, a nie lubię palić w zamkniętych pomieszczeniach.
Jak dobrze, że rzadko palę. Szczerze mówiąc robię to tylko gdy muszę się uspokoić. Odkąd mam Kacchana, coraz rzadziej sięgam po fajki, bo on działa na mnie jak narkotyk... No właśnie narkotyk. Których też już drugi miesiąc nawet w dłoni nie miałem. A pomyśleć, że jeszcze pół roku temu prawie się przez to przekręciłem... Jakim ja byłem idiotą myśląc, że jak przywalę dwie dawki kryształu więcej, to znajdę magiczny środek by rozbić tamten gang. 

Wstałem z miejsca by wyjąć czyste ubrania, bo także przydałoby mi się umyć. Jednak gdy podszedłem do szafy usłyszałem huk w łazience.

-Kacchan?! Co się stało?!- Zawołałem ale nic nie odpowiedział, co za tym idzie od razu wbiegłem do środka. 

Kacchan leżał pod prysznicem nie przytomny, a gorąca woda dalej na niego leciała. Od razu go podniosłem stamtąd blondyna przy czym sam zostałem praktycznie cały przemoczony. 

Stracił przytomność, tak jak mówił doktorek. Tutaj jest na prawdę duszno, a mył się wręcz we wrzątku. Pewnie przez zaduch i wysoką temperaturę omdlał.
Położyłem go u nas na łóżku i okryłem kocem jego nagie i wilgotne ciało. Pod jego nogi podłożyłem poduszki. Klęknąłem przy nim i zacząłem głaskać po mokrych włosach.

-Mghm... Gdzie ja..?- Szepnął otwierając oczy.

-Omdlałeś pod prysznicem. Dosłownie zdążyłem cię przenieść.

Więzień  [DekuBaku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz