(Szósty październik, poniedziałek)
[Izuku]Całą noc z bólem serca słuchałem pisków bólu Kacchana i ocierałem mu łzy. Zostałem gruntownie podrapany i pogryziony, bo gdy był do mnie przytulony wbijał we mnie szpony bądź właśnie gryzł. Nie odzywałem się nic na to mimo tego, że teraz tak mnie te rany pieczą.
Kurwa cierpię razem z nim bólem.
Jest jedenasta, dwie godziny temu dopiero mój blondynek zasnął najpewniej z wycieńczenia. Dzięki temu ja sam poszedłem przemyć rany z tej zaschniętej krwi i je odkazić. Będę musiał przygotować mu coś do jedzenia i picia, a teraz niech śpi jak najdłużej.
-Ahss....- Syknąłem cicho, gdy środkiem odkażającym polałem sobie brzuch.- Na szczęście jutro będzie mi to już znikać.
W lustrze jak zobaczyłem swoje plecy to się dosłownie załamałem. Jakby kot ostrzył sobie o mnie pazury. Szybko ogarnąłem to i obwinąłem bandażem by na pewno zakażenie mnie nie jebło.
Szybko spojrzałem czy Kacchan śpi i na moje szczęście dalej wypoczywał więc udałem się zrobić śniadanie nam. Uszykowałem katsudon na którego miałem dużą ochotę i herbaty.
Gdy wróciłem Kacchan nie spał. Chyba zdążył się obudzić bo siedział i pusto patrzył przed siebie.
-Kochanie?
-Boli...- Wyszeptał mrużąc oczy.- Głowę mi rozsadza...
-Już ci podam tabletki.- Zaproponowałem a on tylko mi przytaknął.- Otwórz buzię... i popij teraz.- Wydałem mu polecenie a on z zamkniętymi oczami je wykonał.- A teraz się połóż. Dobrze?
-Yhm...
-Jestem przy tobie.
Położyłem się obok niego i przytuliłem.
Kacchan calutki dzień praktycznie przespał. Obudził się jakieś trzy razy w tym dwa do łazienki i raz by zjeść obiad. Przez sen znów cicho płakał z bólu i ciągle chciał znieczulacze.
(Siódmy października, wtorek)
-Deku...
-Oh, wstałeś?
-Masz laptopa... Która godzina?
-Siódma rano.
-Czemu tak wcześnieee...- Warknął cicho, zdołałem odłożyć laptopa na bok bo od razu położył głowę na moich udach.- Chcę przespać ten czas...
-Wczorajszy dzień przespałeś.- Zauważyłem zaczynając głaskać go po głowie.- Jak się czujesz?
-Chce mi się ruchać.- Powiedział bez ogródek a ja cicho się zaśmiałem.- Ale nie mam siły...
-Nawet bym się nie zgodził. Jutro ostatni dzień będziesz miał zwiększone szanse na ciążę.
-Jaki mamy dzień?
-Wtorek.
-A więc w czwartek się ruchamy.- Szepnął zamykając oczy.- Postanowione.
-A co jeśli będzie mnie boleć głowa?
-To sam siebie wyrucham.
-Mhm...
-Co robiłeś? na laptopie.
-Jak na razie nie chodzę na zwiady, ale muszę wydawać rozkazy... rozplanowuje kto gdzie, co i jak robi.
-Aha. Dziś masz trening?
-Tak, wieczorem na polanie. Chcesz z nami iść?
-Zobaczę.- Mruknął cicho.
-Iść zrobić ci śniadanie?
YOU ARE READING
Więzień [DekuBaku]
RandomSzesnastoletni Omega Bakugo Katsuki właśnie jest w połowie pierwszego roku szkolnego w prestiżowym liceum UA. Codziennie zażywa leki blokujące feromony i za wszelką cenę stara się, by nikt niechciany nie dowiedział się o tym, że jest Omegą. Jedynie...