Rozdział 76

1.5K 109 67
                                    

Severus Snape od dobrych kilku minut w absolutnym bezruchu przyglądał się skupionej twarzy Hermiony Granger, która siedziała obok niego na kanapie, ciałem zwrócona w jego stronę i w milczeniu odprawiała zaklęcia nad jego raną, wodząc szczupłymi palcami po chropowatej skórze. Nie zwracał jednak uwagi na jej działania, całą poświęcając marszczącym się co jakiś czas brwiom, spojrzeniu, które śledziło jej własne ruchy oraz ustom, które wypowiadały ciche nieme inkantacje.

— Wygląda naprawdę dobrze — powiedziała w pewnej chwili Hermiona, a jej twarz nieco się rozluźniła.

Wizualny stan rany na piersi mężczyzny naprawdę się poprawił. Zbladła, nie raziła tak upiornym kolorem i o wiele bardziej przypominała bliznę przeszłości, niż wciąż żywe jej wspomnienie. Skóra dookoła ściągnęła się pod wpływem elastycznych opatrunków — które były już tylko doraźnym rozwiązaniem na rzadsze, choć wciąż dokuczliwe, często nieznośnie skurcze — a eliksir w nich zawarty przywrócił krążenie w całym ramieniu, nadając mu żywszą barwę.

— Cała zasługa jest po twojej stronie, ja nie włożyłem w to żadnego wysiłku — zakpił Snape, odnajdując przelotne spojrzenie Hermiony.

Kolejny raz wykonała ten sam gest; uniosła brwi, spuszczając jednocześnie wzrok, co wycisnęło specyficzny uśmieszek w kącikach jej ust. Uśmiech, który przyprawił go o krzywy grymas.

— Pozwoliłeś mi się tym zająć — powiedziała łagodnie, ponownie skupiając się na jego ranie. — To już jakiś wysiłek. Metoda małych kroczków.

Jej nieco kpiący ton przyprawił go o prychnięcie. Szybko jednak jego uwagę przykuły wgłębienia w policzkach siedzącej przed nim szatynki, od której dziś wyjątkowo nie mógł oderwać spojrzenia. Spięła włosy w inny sposób, niedbale związując je z tyłu głowy, ale zostawiając luźno puszczone na plecach kosmyki. Zupełnie jakby coś rozproszyło ją podczas czesania, którego nie dokończyła. Zaskakująco, pozornie niechlujna fryzura nadała jej rysom delikatniejszego, jeszcze bardziej młodzieńczego blasku — o ile było to możliwe — który zaabsorbował Severusa i odwrócił jego uwagę od nieprzyjemnego rwania w piersi.

Hermiona prawie skończyła, kiedy kątem oka dostrzegła ruch obok swojej ręki. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy długie palce musnęły materiał jej koszuli na łokciu, ale nie podniosła wzroku.

— Wiesz, to nie pomaga skupieniu — powiedziała cicho, puszczając ostatnią, nieco mocniejszą wiązkę energii przez ciało Snape'a, który jedynie mocniej zmrużył oczy.

Przelotne spojrzenie, jakie mu posłała, tylko pchnęło go do tego, czego podświadomie i tak chciał.

— Wyglądasz na całkiem skupioną — mruknął pod nosem, przejeżdżając dłonią wzdłuż jej ramienia. Poczuł jednocześnie, że opuściła zaklęcie, nie zabierając jednak ręki, a jej oczy zastygły tak blisko jego twarzy, że niespecjalnie widział cel w walce z tym, co ten widok w nim obudził.

Zsunął dłoń na jej talię i pewnym ruchem wciągnął ją na swoje kolana, a Hermiona westchnęła z cichym śmiechem, szybko poddając się natarczywym pocałunkom, które Severus składał na jej ustach. Wczepiła dłonie w ciemne, przydługie włosy, zachłannie wciskając się w silne ramiona, a te od razu zareagowały, mocniej owijając się wokół jej rozgrzanego ciała.

Snape wsunął palce pod materiał koszuli i zmiął w palcach skórę na talii kobiety, która syknęła w jego usta, napierając na niego biodrami. Poczuł, że musi szybko pozbyć się ubrań stanowiących barierę pomiędzy nimi, chcąc posiąść Hermionę dokładnie tak — pozwalając jej przeciwstawiać się jego agresji, z którą próbowała nieudolnie walczyć.

I wtedy usłyszał coś, czego nienawidził całym sercem. Pukanie do drzwi dotarło do nich tak nagle, że Hermiona oderwała się od Severusa, prostując z zaskoczeniem wymalowanym na zaczerwienionej twarzy. Spojrzała na drzwi, na które ciemne oczy siedzącego pod nią mężczyzny skierowały się z wściekłością i przycisnęła dłoń do ust, tłumiąc niespodziewany śmiech.

Sojusz, Granger?On viuen les histories. Descobreix ara