Rozdział 41

1.9K 186 63
                                    

Ignorowanie to może i nie kłamstwo, ale i nie to samo co ignorancja.

Ignorancja to wypracowana postawa — mechanizm obronny stosowany przez człowieka, który zapewnia mu tarczę chroniącą go od tego, co uważa dla siebie za szkodliwe. Ignorancja może być nabyta; lata patrzenia na obojętność i pogardę dla drugiej istoty wyciągają z ludzi wszystkie emocje, a pustka, która w nich zostaje ma kompletnie gdzieś to, co się dzieje dookoła. Ignorancja może być jednak wrodzona — zupełnie jak kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą. Człowiek wmawia sobie pewne rzeczy i w pewnym momencie orientuje się, że padły one ofiarą totalnej ignorancji ze strony mózgu, ponieważ były tak często powtarzane.

Hermiona spojrzała nieco roztargniona przez ramię, słysząc otwierające się drzwi pokoju nauczycielskiego. Aurora podeszła do stołu i usiadła obok młodej kobiety, uśmiechając się do niej pogodnie.

— Piękne dekoracje — powiedziała, sięgając po dzbanek z kawą. — Filius mówił, że też brałaś w tym udział.

— Miło, że ktoś zauważył — odparła Hermiona, zerkając na Severusa. Prychnął pod nosem, ale nie zaszczycił jej spojrzeniem. — Jak się czujesz?

— Wyśmienicie — stwierdziła Aurora. Wyglądała o wiele lepiej, niż kiedy młoda gryfonka widziała ją dwa dni wcześniej; jej oczy nie były już tak podkrążone, a skóra wydawała się nabrać nieco cieplejszych kolorów. — Nawet pomyślałam, że mogłybyśmy się dziś wybrać do Londynu, jeśli nie masz planów.

Perspektywa spędzenia dnia poza Hogwartem, z dala od Severusa i ich sojuszu, wydała się Hermionie niesamowicie kusząca. Kilka ostatnich dni obfitowało w wiele emocji, które powoli przyprawiały kobietę o ból głowy, dlatego szybko pokręciła głową i odparła:

— Nie mam. Mogę być gotowa choćby po śniadaniu.

— Wspaniale — mruknęła Aurora. Upiła łyk kawy i z apetytem pochłonęła śniadanie, a Hermiona przyglądała jej się zadowolona. Czuła na sobie spojrzenie Severusa, który mało co odzywał się do niej odkąd spotkali się tego poranka. Podejrzewała, że mężczyzna skorzysta z okazji i również wybierze się do Londynu po pierścionek, co Hermiona próbowała po raz kolejny mu wyperswadować poprzedniego wieczora. Łudziła się, że uda jej się odwieść Severusa od tego pomysłu, ale jego spojrzenie dość jasno dało jej do zrozumienia, że zdania nie zmieni. W słowniku Snape'a nie znajdowało się takie słowo jak "odpuścić". Tu powiedzenie "do trzech razy sztuka" nie zadziała. Nie w jego przypadku.

Zastanawiała się, co tak naprawdę stało za naciskiem Snape'a na kupno pierścionka. Nie rozumiała, dlaczego tak rozsądny człowiek mógł dać się wodzić przyziemnym pobudkom i to w imię czego? Zrobienia na złość Minerwie? Nie wiedziała, czy może szanować upór, kiedy na szali mężczyzna stawiał swoje zdrowie.

Godzinę później Hermiona razem z Aurorą szły spacerowym krokiem ku Hogsmeade, aby teleportować się do Londynu. Starsza czarownica żywo ekscytowała się nadchodzącym balem i świętami, planując samotne upojenie się alkoholem w ramach czasu wolnego. Hermiona zaśmiała się, po części rozumiejąc zalety takiej perspektywy — wtedy z pewnością pozbyłaby się niechcianych myśli i wspomnień, które dręczyły jej umysł. Ciekawe, czego chciała pozbyć się Aurora.

Kobiety dotarły do Londynu, a oczom Hermiony ukazała się niewielka, ale imponująco kolorowa alejka z butikami, którą wbrew wczesnej pory przechadzało się wielu czarodziejów i czarownic. Aurora zerknęła przez szybkę do jednego ze sklepów, gdzie na lewitujących podstawkach ustawiono eleganckie, skórzane buty. Czarnoskóra czarownica pokręciła nosem i ruszyła dalej, a młoda gryfonka uśmiechnęła się szeroko. Podeszła za Aurorą do jednego z wysokich, ozdobionych świątecznymi dekoracjami okien. Czarny atłas spływał po kolumnach wewnątrz butiku w środku którego niewielkimi grupkami ustawiono kilka manekinów.

Sojusz, Granger?Where stories live. Discover now