Rozdział 47

2K 163 68
                                    

Cholerny Snape, pomyślała Hermiona, poprawiając się na kanapie. Księga na jej kolanach zaczęła nagle ważyć tonę, a słowa, które przeczytała nie miały dla niej absolutnie żadnego sensu. Próbowała skupić się na nauce, jednak wzrok Snape'a, który akurat kręcił się przy biurku, zdekoncentrował ją na resztę wieczoru. Zatrzasnęła twardą, skórzaną oprawkę i odłożyła księgę obok siebie.

— Idziesz dziś znów do pracowni? — spytała, a Severus wyprostował się, układając w dłoniach papiery.

— Taki miałem zamiar — odparł.

— W takim razie może zanim pójdziesz napijemy się kawy? — zaproponowała Hermiona, unosząc brew. — Nie rozumiem już nic z tego, co czytam.

— Wątpię, aby brak kofeiny miał na to większy wpływ — zakpił Snape. Młoda kobieta uśmiechnęła się szeroko, posyłając mu wymowne spojrzenie i podniosła się dość energicznie, odkładając księgę na stolik kawowy, który służył jej w ostatnim czasie za stanowisko nauki.

Ostatnie dwa dni weekendu kobieta spędziła głównie w gabinecie Severusa. Czytała, delektowała się pyszną kawą i czerpała ogromną przyjemność ze spokojnych popołudni, kiedy mogła po prostu przysiąść przed kominkiem i w ciszy pomyśleć. Poprzedniego wieczora odkryła zaklęcie, które w najbliższych dniach zamierzała przećwiczyć, ale póki co czuła, że nie jest na siłach poświęcić takiej ilości energii. Musiała najpierw zregenerować się po intensywnych świętach.

— Daj spokój, sam ślęczysz nad tymi papierami już od kilku godzin — mruknęła Hermiona z wyczuwalną lekko kpiną. Zerknęła na Snape'a, wyłapując jego prychnięcie i krzywy uśmiech.

— I nie spodziewam się szybko skończyć — dodał.

— To tym bardziej należy nam się przerwa — stwierdziła kobieta tonem, któremu Severus nawet nie próbował się sprzeciwić. Wywrócił oczami i wezwał Różyczkę, prosząc ją o dwie kawy i posłał przelotne spojrzenie Hermionie, kiedy skrzatka deportowała się z cichym pyknięciem.

— Poczekaj tu — poprosił miękko, wychodząc niemal od razu do sypialni, w dłoni wciąż ściskając papiery wyciągnięte z szuflady. Hermiona bez wahania skinęła głową, wracając na kanapę i przysiadając wygodniej na miękkim meblu. 

Różyczka pojawiła się zaledwie kilka minut później, trzymając srebrną tacę w drobnych dłoniach. Młoda gryfonka posłała jej wdzięczny uśmiech i odprawiła ją, dając wolne na resztę wieczoru. Chciała wyciągnąć Severusa na spacer albo zagrać z nim w karty. Cokolwiek, byle otrzeźwić nieco otępiały umysł.

— Severusie, kawa! — powiedziała głośniej Hermiona. Sięgnęła po swoją filiżankę, mieszając łyżeczką zabielony napój, którego aromat od razu dotarł do jej nozdrzy. Upiła łyk, delektując się aromatycznym smakiem naparu i oparła się wygodniej na kanapie, krzyżując nogi przed sobą.

Naprawdę lubiła takie popołudnia. Lubiła spędzać w ten sposób czas, lubiła to, jak obecność Severusa dopełniała całą atmosferę i jak kojąca dla jej zmysłów była. Zerknęła na drzwi, zastanawiając się, co mężczyzna robi. Odkąd przesiadywała w jego gabinecie, zdecydował się wynieść biurko do sypialni, która była na tyle przestronna, aby je pomieścić. Siedział tyłem do wysokiej, zdobionej witrażem okiennicy i Hermiona czasem widziała go przez szparę w uchylonych drzwiach, co zawsze kończyło się końcem jej nauki na kilka dłuższych chwil. Starała się tego unikać, chłonąc wiedzę z podręczników, których przez dwa dni naczytała się tyle, że teraz jedyne o czym myślała, to zaklęcie, które miała przećwiczyć po Nowym Roku. Dała sobie odpocząć doskonale wiedząc, że nie zmarnuje swojej szansy kilkoma dniami wolnego.

Sojusz, Granger?Where stories live. Discover now