Rozdział 35

1.9K 171 88
                                    

Już niedługo, skarbie.

Hermiona obudziła się nagle, wyrwana ze snu słowami, które teraz szumiały z tyłu jej głowy. Łagodny, kobiecy głos mamił jej umysł obietnicami lepszej przyszłości, która nie miała szybko nadejść. O ile w ogóle.

Młoda kobieta przymknęła oczy i nabrała głęboko powietrza. Próbowała uspokoić oddech i przypomnieć sobie sen, który został niespodziewanie przerwany. Na próżno jednak czekała, aż jej myśli zaleje fala wspomnień z minionej nocy. Chciała choć jeszcze przez chwilę zobaczyć twarze rodziców. Móc cieszyć się ich obecnością, nawet jeśli nie byli prawdziwi. Jedyne co słyszała, to głos matki szepczącej do jej ucha.

To, a także głośny trzask rozbijanego o posadzkę szkła. Otworzyła oczy i przetarła twarz dłonią, przypominając sobie gdzie się znajduje. Leżała na kanapie u Severusa Snape'a — w pełnym ubraniu, butach i okryta miękkim, wełnianym kocem. Uśmiechnęła się mimowolnie, w duchu dziękując mężczyźnie za ten gest. Kominek wyglądał na dawno wypalony, a noce w Hogwarcie nie należały ostatnio na tych cieplejszych.

Ziewając przeciągle Hermiona usiadła na kanapie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nigdzie nie dostrzegła jego lokatora, więc domyśliła się, że huk dochodził z części sypialnianej. Odłożyła na bok koc, składając go schludnie i wstała, przetrzepując ubranie. Wciąż miała na sobie grafitowy golf i sztruksowe spodnie, w których wczoraj patrolowała nocą korytarze. Poczuła nagle przemożną chęć wzięcia prysznica i doprowadzenia się do porządku. Górę jednak wzięła ciekawość pomieszana z niepokojem. Przeczesując włosy dłonią wstała i podeszła powoli ku drewnianym, sosnowym drzwiom. Słyszała krzątanie i ciche pomruki, ale obawiała się, co może zastać po drugiej stronie. Wyciągnęła rękę, żeby zapukać, lecz w tym momencie za jej plecami rozległ się głos Severusa:

— Dzień dobry.

Hermiona odwróciła się gwałtownie, a świat przed jej oczami na chwilę zawirował. Nie do końca rozbudzona zachwiała się lekko i spojrzała na mężczyznę zaskoczona.

— Dzień dobry — wydukała pod nosem. Zmarszczyła brwi, zerkając przez ramię na drzwi i niepewnie wskazała je palcem. — Myślałam, że...

— Ach to — przerwał jej Snape, kręcąc głową pobłażliwie. — To tylko skrzat.

— Słyszałam jakieś trzaski...

Snape przyjrzał się uważniej Hermionie i mało nie prychnął ze śmiechu, widząc niewyraźny, ale wciąż odznaczający się czerwony ślad na jej policzku. Faktura obicia kanapy nie była jak widać dobrym materiałem na poduszkę.

— Pewnie po klasyce rozbiła lampkę nocną — powiedział nonszalancko, jakby zupełnie się tym nie przejmując. Podszedł bliżej wymijając Hermionę i uchylił drzwi sypialni. Drobna kreatura spojrzała na niego przestraszona i ukłoniła się nisko. — Różyczko.

— Profesorze — przywitała się skrzatka, za której plecami ostatnie kawałki porcelany dolatywały na swoje miejsce. Zlepiły się w całość bez żadnego śladu wypadku.

— Ile razy ci powtarzałem, żebyś odstawiała tacę na stolik? — spytał Snape, a zaciekawiona Hermiona zbliżyła się kilka kroków i stanęła tuż za ramieniem Severusa. Mężczyzna posłał jej przelotne spojrzenie, kiedy poczuł jej obecność. Z kolei skrzatka, która dostrzegła kobietę, skłoniła się niemal do samej ziemi, po czym spuściła głowę ku ziemi, posłusznie dając się rugać.

— Z pewnością nie zrobiła tego specjalnie — wtrąciła się Hermiona, posyłając mężczyźnie nieco karcące spojrzenie. — To tylko lampa, poza tym wygląda jak nowa.

Różyczka posłała niepewne spojrzenie kobiecie, która uśmiechała się do niej przyjaźnie. Snape z kolei uniósł wysoko brew i odwrócił się lekko przez ramię.

Sojusz, Granger?Where stories live. Discover now