Rozdział 23

1.9K 165 70
                                    

Śniadanie w Szkole Magii i Czarodziejstwa było takim elementem codziennej rutyny, kiedy ludzie nastrajali się na nadchodzący dzień i wyzwania, które ze sobą niósł. Kiedy jednak następnego poranka w Wielkiej Sali zawitała Hermiona Granger okazało się, że to co dzieje się przy stole nauczycielskim jest o wiele ciekawsze, niż towarzyskie rozmowy uczniów.

Zamiast swojego dotychczasowego miejsca młoda kobieta zajęła wolne krzesło obok Severusa, bezceremonialnie podsiadając Horacy'ego Slughorna. Obserwowała stremowana, jak ciekawskie spojrzenia uczniów zwracają się w ich stronę, a rozmowy nagle stają się o wiele cichsze. Długie szyje wychylały się ponad tymi, którzy szeptali do siebie nerwowo i nie mieli odwagi, aby rzucić bardziej ciekawskie spojrzenia, ale i tak — każdy chciał dobrze widzieć to, co dzieje się na końcu sali.

Minerwa McGonagall ze wszystkich sił starała się nie patrzeć w stronę swoich podwładnych. Obserwowała, jak torebka z herbatą wypuszcza napar do gorącej wody, a w myślach przeklinała dzień, w którym przyjęła Hermionę z powrotem do szkoły. Wywołali w Hogwarcie spore zamieszanie, a że plotki w tym miejscu rozchodziły się z prędkością błyskawicy, podejrzewała, że do południa cała szkoła, włącznie z portretami, będzie żyła związkiem jej przyjaciela z młodziutką nauczycielką mugoloznawstwa.

— Dzień dobry — rzucił nowoprzybyły nauczyciel eliksirów, ziewając niedyskretnie. Zatrzymał się w pół kroku, rzucając zaskoczone spojrzenie w stronę swojego miejsca, które ku jego zaskoczeniu, było już zajęte. — Coś mnie ominęło?

Anabella prychnęła pod nosem i wskazała głową wolne miejsce Hermiony obok siebie.

— Gdybyś słuchał mnie uważnie, to nic by cię nie ominęło — mruknęła. Na jej twarzy gościł dumny, tryumfujący uśmieszek, którego niestety nie udało jej się ukryć przed Minerwą. Mimo, że była najmłodsza stażem w gronie pedagogicznym, doskonale zdawała sobie sprawę co równa się z graniem na nerwach dyrektorki.

— Winszuję. — Horacy również zauważył minę przełożonej, która resztkami sił powstrzymywała się przed rzuceniem trzymanego widelca w stronę Severusa Snape'a. — Miałaś rację.

— Oczywiście, że miałam — szepnęła zaaferowana profesor Clark. — Nie spodziewałam się co prawda, że ujawnią to tak szybko, ale...

Jej głos zagłuszył donośny dźwięk odsuwanego krzesła. Minerwa McGonagall odłożyła spokojnie filiżankę na podstawkę i bez słowa opuściła Wielką Salę, nie zdradzając zdenerwowania ani odrobinę przyspieszonym krokiem. I o ile uczniowie sądzili, że jest to dobry zwiastun, tak Severus dobrze wiedział, że właśnie taka kobieta jest najgroźniejsza.

Zerknął chytrze na swoją towarzyszkę zbrodni, która w obecności dyrektorki mocno powstrzymywała się przed uśmiechem. Bała się, że wyrazi nim za dużo — całą noc nie spała, rozemocjonowana po wieczornej rozmowie. Wciąż odtwarzała w myślach minę Minerwy i za każdym razem wyglądała ona bardziej satysfakcjonująco.

— Dużo masz dzisiaj zajęć? — spytał mimochodem, kończąc dopijać kawę. Hermiona udała, że takie pytanie w ogóle jej nie zdziwiło i zmrużyła oczy, wertując w pamięci swój grafik.

— Nie. Dwie godziny z czwartą klasą i chyba też dwie z piątą — odparła, sięgając ręką po dorodną pomarańczę. — A co? Masz jakąś propozycję?

Rzuciła przez ramię spojrzenie w stronę swojego fałszywego ukochanego, zmuszając ciało do prawidłowej reakcji. Nie udało jej się jednak zarumienić, bo nagle z prędkością światła ponad wszystkimi wspomnieniami pojawił się pocałunek Severusa. I tak niespodziewanie jak się pojawił, opuścił jej umysł. Zostawił jednak dziwne uczucie skrępowania, zmuszając kobietę do odwrócenia wzroku.

Sojusz, Granger?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz