Rozdział 74 [część 2]

1.5K 118 68
                                    

Molly Weasley opuściła salę zaskakująco szybko, ale podobnie jak pozostali wyszła na korytarz nieco osowiała i przytłoczona. Choć wydawało się, że starsza część świadków, głównie państwo Weasley, Minerwa i Severus, znosiła obecność w Ministerstwie o wiele lepiej, niż młodsza część zeznających, tak rozciągający się w czasie proces na wszystkich z nich zostawiał swoje piętno. Cisza stała się niemal nieustannie obecną towarzyszką, której nikt nie chciał, ale której jednocześnie nikt nie umiał się pozbyć — co jakiś czas próbowano ją przegnać, jednak krótkie rozmowy szybko umierały w zarodku, tłamszone coraz mocniej panoszącym się zmęczeniem.

Severus Snape stał oparty o ścianę, obserwując kątem oka ułożone na udach dłonie Hermiony, siedzącej na ławce obok. Kobieta nieco nieobecnym wzrokiem patrzyła w martwy punkt na podłodze przed sobą, bezwiednie obracając przy tym pierścionek zaręczynowy na serdecznym palcu; dostrzegł jakiś czas temu, że wyrobiła sobie ten nawyk, zmuszona do ciągłego noszenia biżuterii i dodał go do listy gestów, jakie zaobserwował, że wykonywała w określonych sytuacjach. Było coś niezwykle satysfakcjonującego w możliwości odszukiwania takich znaków — a bystry umysł Snape'a poczuł wyzwanie, którego nie mógł odrzucić.

Co sprawdzało się jako idealne odwrócenie uwagi od faktu, że powoli zbliżał się czas jego zeznań. Choć na bladej twarzy nie pojawił się absolutnie żaden wyraz sugerujący zdenerwowanie, ciemnowłosy mężczyzna czuł nieprzyjemne mrowienie w opuszkach palców; nie zwykł się niczego bać, ale jego pokiereszowane, wciąż noszące ślady wojny ciało, coraz gorzej znosiło sytuacje, w których wystawiał je na stres. Którego, w związku z szemraną, nieciekawą przeszłością — niestety — przy tym procesie miał aż za wiele.

Niespodziewanie uwagę zebranych przykuły otwierające się niewielkie, ciemne drzwi, zza których wyłonił się strażnik prowadzący pod ramię Draco Malfoya. Hermiona, Harry i Ginny wstali jednocześnie, a Snape rozglądnął się, widząc, że siedząca po drugiej stronie holu Minerwa i Artur oraz Molly podnieśli jedynie spojrzenia na zamieszanie. Narcyza, która im towarzyszyła niemal od razu ruszyła w stronę syna, podobnie jak Potter i jego przyjaciółki, a Severus dopiero po chwili za nimi podążył, trzymając się jednak z boku.

— Draco — mruknęła wysoka blondynka, zbliżając się do wychudzonego mężczyzny.

Hermionę przeraziło to, jak zmizerniały był; jakby zaprzyjaźnił się z samą śmiercią. Nie chciała nawet myśleć, gdzie jest trzymany na czas ich zeznań, w jakich warunkach czeka na koniec rozprawy, jak go traktują. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że prawdopodobnie i tak zna odpowiedź.

— Proszę się nie zbliżać — warknął postawny strażnik, kiedy Narcyza znalazła się za blisko. Jego ramię ostrzegawczo zagrodziło jej drogę, kontrastując swoją wielkością ze szczupłym ciałem kobiety, kiedy ta zatrzymała się zaskoczona, posyłając mu oburzone spojrzenie.

— Za grosz manier. — Blondynka wyprostowała się walecznie, marszcząc mocno brwi i dodała: — Przecież nie odbiję go wam tutaj. Chciałam tylko przytulić syna. Proszę... — Jej mina zrzedła, stając się nagle zbolała, pełna cierpienia. — To moje jedyne dziecko. Jedyne.

Severus zmarszczył brwi. Znał Narcyzę na tyle dobrze, żeby doskonale wiedzieć, że o ile naprawdę tęskniła za Draco, tak nie szczyciła się nigdy mówieniem o swojej miłości. Brała strażników na litość i to bardzo jak na siebie, byle tylko móc dodać otuchy synowi, jednak — ku braku zaskoczenia Snape'a — nie dostała takiej szansy. Nieugięci ochroniarze we dwójkę ustawili się pomiędzy Malfoyami, zagradzając matce dostęp do syna, a po ich minach widać było, że nie działają na nich ani łzy, ani próby manipulacji emocjami.

— Nie macie serc — powiedziała cicho Narcyza. — Wasze matki pewnie wstydzą się, że mają takich synów.

Tym razem Severusa zaskoczył fakt, że sytuacja eskalowała od razu. Jeden ze strażników wyciągnął różdżkę, każąc blondynce stanowczo się odsunąć, a zaskoczona kobieta bezwiednie wykonała jego polecenie, wpadając na Pottera, który instynktownie również wyciągnął z kieszeni broń — podobnie jak Severus, który jednak swoją trzymał jedynie w pogotowiu, kątem oka upewniając się, że Granger nie stoi na linii ognia. Stała, oczywiście.

Sojusz, Granger?Where stories live. Discover now