Rozdział 15

2.2K 180 132
                                    

Małe przedstawienie, które dwójka czarodziejów sprezentowała podczas wypadu do Hogsmeade odbiło się w Hogwarcie bez większego echa. Severus siedział przy kawie zawiedziony i poirytowany faktem, że żadna ze wścibskich koleżanek nie podchwyciła haczyka. Był niemal pewien, że tak się stanie. Mógłby sobie dać rękę odciąć, że następnego dnia będzie aż huczało od plotek. Jak widać przeliczył się i jego życie uczuciowe nie było aż tak interesujące.

Co tylko skłoniło go do myślenia, że musi uderzyć mocniej.

Złapał kubek w momencie, w którym przez jego ramię przeszedł dreszcz. Przenikliwy, przeciągły skurcz, przez który ciemna ciecz i fusy rozlały się po blacie biurka, a eseje, które spoczywały obok pokryły się charakterystycznym, kawowym kolorem. Zamknął oczy, czekając, aż ręka przestanie drżeć, jednak tym razem nastąpiło to o wiele później niż zwykle. Zaklął pod nosem, sięgając ręką do szuflady. Fiolki zabrzęczały, kiedy gwałtownie ją otworzył, a następnie wyciągnął jedną, zawierającą małą porcję eliksiru.

— Ty stary durniu... — zaczęła Minerwa, wpadając do jego gabinetu jak burza. Stanęła w pół kroku, przypatrując się przyjacielowi ze złością, ale i niepokojem. Mężczyzna uniósł brew, odkorkowując powoli fiolkę i połykając jej zawartość.

— Tobie też dzień dobry, Minerwo — odparł, kiedy dyrektor nie powiedziała ani słowa.

— "Dzień dobry?" — powtórzyła wściekła, podchodząc bliżej. Nie zamknęła za sobą drzwi, co doprowadzało Severusa do szewskiej pasji, ilekroć patrzył w tamtą stronę. — Czy ty masz za grosz ludzkich uczuć? Serca?

— Zależy, kto pyta — mruknął. — Komuż znów zrobiłem krzywdę, jeśli mógłbym wiedzieć?

— Wiedziałeś o sytuacji panny Blakers, a mimo to pozwoliłeś, żeby Horacy się nią zajął!

Minerwa prawie krzyczała, a wzburzenie wywoływało na jej twarzy okropny grymas. Zwykle blade policzki teraz zaczerwieniły się do tego stopnia, że sprawiały wrażenie, jakby zaraz miały wybuchnąć.

— Nie przypominam sobie, żebym był jego matką — stwierdził Snape, jednak nie z kpiną, a dystansem. Owszem, wiedział o ciąży panny Blakers. Ale Horacy był od niego przynajmniej sto lat starszy, więc analogicznie - mądrzejszy. I nie był nowicjuszem, nie mającym pojęcia, jak się zachować.

— Byłeś opiekunem tyle lat, a teraz, kiedy mogłeś pomóc, nagle umywasz ręce? — spytała Minerwa, kręcąc z niedowierzania głową.

— Nie jestem nim, Minerwo, pamiętasz? — wycedził Snape, podnosząc się z krzesła. Jego dłonie ciężko opadły na blat, a echo poniosło się po pomieszczeniu, potęgując napięcie, jakie urosło między dwójką nauczycieli. — Pozbawiłaś mnie tego stanowiska, podobnie jak nauczania eliksirów. To problem Horacego, nie mój.

— Trzy lata — zaczęła cichym tonem, który zawsze oznaczał, że jest u kresu wytrzymałości. — Trzy cholerne lata wtrącałeś się w metody Horacego, w jego sposób nauczania i to, jak wychowuje ślizgonów. I nagle mam uwierzyć, że po prostu stwierdziłeś, że to nie twoja sprawa?

— A czego właściwie ode mnie chciałaś? — warknął, kiedy kobieta prychnęła pod nosem z poirytowania. — Nie przypadkiem tego?

— Jesteś bezczelnym, nieczułym gnojem — oznajmiła Minerwa oschle.

— A ty pieprzoną hipokrytką — oddał jej Snape. Tylko, że jego ton świadczył, że najchętniej zamordowałby kogoś gołymi rękoma, a Minerwa znajdowała się zdecydowanie za blisko.

Nagle kobieta odwróciła się, wychodząc szybko na korytarz. Drzwi trzasnęły, a stukot jej obcasów mimo to odbijał się od ścian korytarza i docierał do uszu Severusa. Który zdecydowanie nie zamierzał tak zostawić tej sprawy. Nie wiedział, co się stało, a mimo to otrzymał reprymendę. Wyszedł za kobietą, podążając jej śladem.

Sojusz, Granger?Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin