Rozdział 27

2.3K 181 105
                                    

Severus Snape wywrócił oczami ze zniecierpliwienia. Siedział na skraju łóżka i pozwalał, aby Poppy po raz ostatni oceniła jego stan. Zerknął na Minerwę, która stała nieopodal i z tryumfującym uśmiechem na ustach obserwowała tę żenującą scenę. Krzyżowała ramiona na piersiach, unosząc lekko brew, co sugerowało, że odnosi z tego niemałą satysfakcję.

— Powiedz, co siedzi ci na języku — zakpił Snape, sycząc, kiedy Poppy spróbowała obsunąć nieco koszulę przy szyi. — Widzę, że aż cię nosi.

— Nie pochlebiaj sobie, Severusie — odparła Minerwa podobnym tonem.

— No i na co czekasz? — spytała nagle pielęgniarka, wskazując gwałtownie ręką na mężczyznę. Snape spojrzał na nią obojętnie, co kobieta zdawała się kompletnie ignorować. — Ściągaj, tak nic nie zobaczę, a jeszcze przypadkiem cię uszkodzę.

Severus zerknął na nią z mordem w oczach, a widząc minę Minerwy, która miała wielką ochotę się roześmiać, dodał tylko kąśliwie:

— No tak, a wtedy nici z mojej randki.

Twarz Minerwy natychmiast spoważniała, co wyraźnie usatysfakcjonowało Snape'a. Jej usta zacisnęły się w cienką linię, wokół której ukazało się sporo zmarszczek.

Snape westchnął, wiedząc, że z dwoma czarownicami nie ma szans. Nie miał zresztą sił protestować. Powoli, wciąż czując bolesne drżenie mięśni, zdjął przez głowę czarną, luźną bluzę i odsłonił blady tors. Odrzucił ubranie na łóżko, pozwalając, aby chłodne dłonie pielęgniarki zbadały ciemniejącą plamę na lewej stronie zapadłej klatki piersiowej. Sama rana może i nie wyglądałaby źle, gdyby nie ciągnące się od niej żyły, widoczne spod cienkiej jak papier skóry. Rozchodziły się od serca niczym błyskawica, który wyryła swój ślad na ciele mężczyzny. Spojrzenie jego ciemnych oczu skrzyżowało się z zaniepokojonym wzrokiem Minerwy, która uchyliła usta, widząc rozległą ranę.

— Nie wygląda źle — oznajmiła Poppy po wstępnych oględzinach. — Przynajmniej z zewnątrz. Nie wiem, czy pod powierzchnią nie zaszły żadne zmiany, ale póki co, nie widać ich oznak.

— Doktor Whitlock obiecał, że znajdzie chwilę, żeby jutro wieczorem się z tobą spotkać — dodała Minerwa, zerkając wymownie na Snape'a. — Nie przyjmuję żadnej odmowy ani wymówek, o dziewiętnastej masz stawić się w moim gabinecie.

— Czy wyście się wszystkie na mnie uwzięły? — spytał pogardliwie mężczyzna, posyłając kobietom oschłe spojrzenie. Zadał to pytanie retorycznie, nie oczekiwał odpowiedzi. Dostał ją jednak i to w postaci, jakiej najmniej się spodziewał. Drzwi skrzydła uchyliły się nieznacznie, a zza nich wyłoniła się Hermiona Granger. — Merlin chyba mnie nienawidzi — dodał pod nosem.

— Sam to na siebie sprowadziłeś, więc masz, co chciałeś — prychnęła Poppy, wyciągając zza białego pasa różdżkę. Wymierzyła jej koniec w ranę na piersi Severusa, który syknął, nie spuszczając jednak wzroku z przerażonej szatynki. Obserwowała z oddali, jak Poppy neutralizuje zaczerwienienia na skórze i nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Nie spodziewała się, że tak wygląda jego brzemię. Podniosła spojrzenie na jego oczy, które wciąż były w niej utkwione i poczuła impuls rozchodzący się wzdłuż jej kręgosłupa. — Możesz się ubrać.

Mężczyzna posłał Poppy krótkie spojrzenie i sięgnął po bluzę. Nałożył ją na siebie z lekkim wysiłkiem, którego za nic nie dałby po sobie poznać. Wstał ociężale, zabierając z szafki różdżkę i książkę dostarczoną przez Minerwę.

— Koniec przedstawienia — warknął w stronę Poppy i podszedł do wycofanej Hermiony. Dotknął zdrową dłonią jej ramienia i musnął ustami jej czoło, na co młoda kobieta natychmiast się zreflektowała i odpowiedziała słabym uśmiechem. — I jaki werdykt, Poppy? — zakpił, zerkając w stronę pozostałych czarownic. — Mogę zabrać pannę Granger na randkę, czy raczej przewidujesz bolesną śmierć?

Sojusz, Granger?Where stories live. Discover now