Rozdział 3

2.1K 168 21
                                    

Zerkając na zegarek Hermiona westchnęła i zaczęła zbierać materiały. Jej przerwa właśnie się kończyła i musiała udać się na zajęcia z piątoklasistami. Jedenaścioro Krukonów, Puchonów i Gryfonów, siedziało w ciszy podczas kiedy ona opowiadała o elektryczności i jej wpływie na zarówno mugolski, jak i czarodziejski świat. Pokazała im żarówkę i wyjaśniła jej działanie, a dwie młode Krukonki z podekscytowaniem spytały, czy mogą jej dotknąć. Pochodziły z rodzin czystej krwi i nigdy nie miały styczności z mugolskimi przedmiotami. Hermiona uśmiechnęła się mogąc pokazać im coś, co ona znała od dziecka.

Po wojnie wiele osób zrozumiało, że bycie mugolem nie jest niczym uwłaczającym. To właśnie propagowała Hermiona, dumna ze swojego pochodzenia. Na pierwszych zajęciach pokazała zebranym studentom zdjęcie swoje i swoich rodziców. Powiedziała wtedy coś, co od zawsze chodziło jej po głowie i co wywołało wiele zamieszania.

— Nie ma znaczenia, kim jesteście. Popatrzcie. — Wskazała szczupłą dłonią na fotografię, a uczniowie zdziwieni tym, że jest nieruchoma zaczęli przysłuchiwać się słowom w skupieniu. Kobieta o ładnych, ciemnobrązowych włosach uśmiechała się do aparatu ukazując kilka drobnych zmarszczek, a jej duże, błękitne oczy spoglądały prosto w obiektyw. — To moja mama, Jean. Jest dentystką i jeśli macie zepsute zęby, potrafi zamienić je w piękne, znów proste i błyszczące. A kiedy wchodzi do kuchni... potrafi wyczarować najpyszniejszy torcik czekoladowy, jaki w życiu jedliście. Bez użycia magii. Z jej ust potrafią wychodzić melodie tak piękne i magiczne, że powietrze wokół drga. Bez magii. A to — wskazała na wysokiego, szczupłego mężczyznę w beżowych spodniach i bawełnianym, kraciastym swetrze — to mój tata. Christian. Chris, jak zwykła do niego mówić mama. Potrafi zbudować niesamowity domek na drzewie, w którym każda dziewczynka czuje się jak księżniczka w zamku, a każdy chłopiec ma szansę być rycerzem lub piratem. Bez użycia magii. Potrafił sprawić, że nauczyłam się latać — bez magii. — Każde słowo sprawiało, że była coraz bardziej przejęta. Chciała, aby każde słowo dotarło do serc wszystkich, którzy się jej przysłuchiwali, włącznie z komisją nadzorczą, która oceniała pierwszy dzień jej pracy. — Dom, który wybudowali dzięki własnej, ciężkiej pracy sprawiał, że jako dziecko odczuwałam magię na każdym kroku. W pięknej opowieści, w ciepłych babeczkach, w niezliczonych ilościach godzin, kiedy mój ojciec udawał rycerza, broniącego swej małej księżniczki. Magia jest wszędzie i każdy, każdy człowiek ma prawo jej używać. Mugole nie posługują się różdżką, ale w ich życiu magiczny jest każdy dzień, który spędzają z rodziną. Każda chwila, w której czują się szczęśliwi.

Szła korytarzem w stronę Wielkiej Sali, gdzie zamierzała zjeść długo wyczekiwany obiad, kiedy zza zakrętu dobiegły do niej podniesione głosy.

— Nie masz mózgu, Gray, czy po prostu nie umiesz go używać? — Rozpoznała głos profesora Snape'a i mimowolnie przyspieszyła kroku. Minęła zakręt i zauważyła uczniów tłoczących się przy wejściu do Wielkiej Sali i profesor McGonagall, próbującą uspokoić zgromadzenie.

— Severusie, spokojniej. Wrzaski w niczym nie pomogą.

Młoda nauczycielka przepchnęła się naprzód, przepraszając zaaferowanych uczniów i stanęła obok Anabelli Clark, nauczycielki starożytnych runów.

— Co się stało? — spytała szeptem, zerkając na profesor McGonagall, klęczącą nad uczennicą. Dziewczynka zwijała się z bólu i jęczała, leżąc twarzą do ziemi.

— Frank Gray, gryfon z czwartej klasy. — Starsza czarownica o lekko posiwiałych, przerzedzonych włosach zerknęła ukradkiem na ucznia, który stał wystraszony obok profesora Snape'a. — Dał jej słodycze doprawione czymś trującym.

Hermiona uniosła brwi, zaskoczona słowami starszej nauczycielki. Skąd uczeń czwartej klasy miał dostęp do trucizn nie wiedziała, ale przeraziło ją to, że w takim wieku w ogóle wpadł na pomysł takiego zachowania.

Sojusz, Granger?Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora