Rozdział 43

2.3K 190 120
                                    

Severus Snape chyba nigdy nie spał tak dobrze. Obrócił się na plecy, czując, że opatrunek na jego ramieniu poluzował się pod wpływem nagłego ruchu. Sięgnął po niego, ściągając nieco lepki materiał i odkładając go na stolik.

Mężczyzna usiadł, rozmasowując ścierpnięte ramię i zorientował się, że ból, który do tej pory codziennie towarzyszył mu w czynnościach został już tylko wspomnieniem. Severus zmarszczył brwi, czując dziwną lekkość w piersi i wstał, odrzucając od siebie okrycie. Mógł wyprostować się i nabrać pełnego oddechu, mógł obrócić się bez krzywienia się i napiąć mięśnie bez obawy, że odmówią mu posłuszeństwa. Właśnie poczuł się piętnaście lat młodszy.

Spojrzał na drzwi sypialni i bezgłośnie przemieścił się ku nim, uchylając je na odpowiednią szerokość. Przeszedł obok łóżka, posyłając w jego stronę krótkie spojrzenie. Hermiona spała w najlepsze, okryta kocem jedynie do połowy. Jej włosy rozsypały się po całej poduszce, na której leżała i przyjemnie wtapiały się w tło otoczenia. Mężczyzna zamknął się w łazience, biorąc gorący prysznic i zmywając z siebie charakterystyczny zapach mieszanki ziołowej, którą nasączył opatrunek. Dziwie czuł się z myślą, że nic nie krępuje jego ruchów. Nie towarzyszył mu żaden dyskomfort, który by go ograniczał.

Przecierając ręcznikiem mokre włosy usłyszał, że za drzwiami skrzypnęło łóżko. Skoro Hermiona się obudziła, nie miał szans na wypicie kawy w samotności i spokoju. Ubrał świeżą koszulę i narzucił ją na siebie, mrużąc oczy, kiedy nie poczuł znajomego ciągnięcia w ramieniu. Cienki materiał odzieży dość szybko przemoczył się od półdługich, wciąż nieco wilgotnych włosów, których Severus nie zamierzał dotykać. Dawno temu przestać zwracać na nie uwagę, od czasu do czasu poświęcając im kilka minut mycia, co uważał za absolutnie wystarczające.

Wyszedł z łazienki, od razu spoglądając w stronę łóżka. Hermiona siedziała na nim prosto, poprawiając wymięty na ramionach materiał sukienki i ziewając pod nosem. Podniosła na niego senne spojrzenie, uśmiechając się nieco krzywo.

— Dzień dobry — przywitała się. Zlustrowała go szybkim spojrzeniem, od razu dostrzegając mokre plamy przy szyi mężczyzny. — Dziękuję, że pozwoliłeś mi tu spać.

Wciąż na ty, co? Snape skinął jej głową, podchodząc niespiesznie do drzwi. Otworzył je na pełną szerokość, zmuszając kobietę do podniesienia się. Rozprostowała nogi, przeciągając obolałe ciało i kątem oka obserwując, jak Snape przechodzi do salonu.

— Należało ci się — powiedział mężczyzna. Hermiona uśmiechnęła się, podążając za nim i nieco przytomniejszym wzrokiem rozglądając się po pomieszczeniu. Wypełniało je jasne, oślepiające wręcz światło, które sugerowało, że było już dość późno. Kobieta odwróciła się i przez ramię zerknęła na zegar, uchylając usta w zaskoczeniu. — Daj spokój. Są święta — usłyszała.

Severus przywołał Różyczkę, która od razu pojawiła się w jego gabinecie i poprosił ją o kawę. Posłał Hermionie pytające spojrzenie, jednak ta szybko uniosła dłoń.

— Dziękuję — mruknęła. — Wrócę do siebie, też chciałabym wziąć prysznic.

— Jak sobie życzysz — stwierdził Snape.

Kiedy skrzatka deportowała się dostrzegł, że młoda kobieta sięga po buty i naciąga je na bose stopy. Hermiona wyprostowała się, poprawiając suknię i zauważyła, że Snape przygląda się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

— Świetnie się bawiłam — wyznała, posyłając mężczyźnie szerszy uśmiech.

— Zawsze to jakiś pozytyw, skoro z Minerwą się nie udało — stwierdził pod nosem. Hermiona uniosła brew, słysząc jego słowa i zaśmiała się cicho.

Sojusz, Granger?Where stories live. Discover now