Rozdział 2

2.3K 168 43
                                    

Hermiona opuściła gabinet Severusa Snape'a chcąc iść za jego radą, choć w tej chwili to była jedyna pozytywna rzecz jaką potrafiła o nim myśleć. Miała naprawdę parszywy dzień, a teraz on naśmiewał się z niej i proponował coś... Pokręciła energicznie głową zła na siebie, że w ogóle zgodziła się przyjść. Biorąc kąpiel i kładąc się do łóżka wyklinała siebie, Severusa Snape'a i cały świat, który dzisiaj zdawał się działać na jej niekorzyść.

Nie umiała jednak oprzeć się wrażeniu, że on naprawdę nie żartował. Aleksiej Rodovic był człowiekiem tak szanowanym, że na samo wspomnienie o nim czuła uścisk w sercu. Merlinie, gdybym mogła się u niego uczyć... Hermiona leżała wpatrując się w sufit swojej sypialni i trzęsła się z nerwów. Ta decyzja była trudniejsza, niż przypuszczała. Nawet modyfikacja pamięci rodziców z perspektywy czasu nie rodziła w niej tyle emocji. Wtedy wiedziała, że cel, który chce osiągnąć jest wart ceny, jaką poniesie. A teraz? Zasnęła z czarnymi myślami, ważąc szalę za i przeciw udawania ukochanej Severusa Snape'a.

On jednak był niemal pewien, że kobieta zgodzi się przystać na jego propozycję. Siedząc wciąż w swoim fotelu i pocierając brwi szczupłymi, szorstkimi palcami zastanawiał się, ile czasu minie, zanim Granger zrozumie wartość propozycji, jaką jej złożył. Sam niewiele myślał, teraz besztając się za działanie pod wpływem emocji i złości, jaką wywołała Minerwa. Jednak im dłużej myślał, im dłużej analizował — tym bardziej był przekonany, że poradziłby sobie z żoną-Granger. Nie chciała nawet słuchać tego, co miał jej do powiedzenia, ale nie uważał tego, za coś straconego. Był niemal pewien, że kobieta podjęła już decyzję tylko próbowała przekonać samą siebie, że jest inaczej.

Jesień dwa tysiące trzeciego roku była najpiękniejszą, jaką w ostatnich latach widziała Szkocja. Słoneczne dni i ciepłe powietrze długo dawały uczniom możliwość korzystania z dziedzińca i wychodzenia na zewnątrz, a rozgrywki Quidditcha odbywały się aż do późnych godzin popołudniowych, wypełniając okolicę donośnymi okrzykami. Liście zabarwiły się na wszystkie odcienie czerwieni, a lekki wiatr zdmuchiwał je z koron drzew, odsypując trawę rosnącą dookoła zamku.

Hermiona wpatrywała się w szczyt górskiego pasma, rozpościerającego się na horyzoncie. Zmuszała się do myślenia o nauczaniu przez większość swojego czasu, nie chcąc dać po sobie poznać, że cokolwiek miało miejsce pomiędzy nią, a Severusem Snape'em. Najpierw myślała, że ta sytuacja się jej przyśniła. Wzrok profesora Snape'a na śniadaniu pierwszego dnia jednak uświadomił jej, że to nie był koszmar. Zamknęła oczy i owinęła się szczelniej szatą, która nie dawała jej jednak upragnionego ciepła. Biła się z myślami, wciąż przekonując się, że ta propozycja nie jest taką najgorszą opcją. Z drugiej jednak strony profesor Snape ją przerażał. Nie tak jak kiedyś — teraz wiedziała dużo więcej o jego przeszłości i o jego osobie. Harry wyjawił im wszystko, co zobaczył w jego wspomnieniach, zachowując dla siebie tylko jedną, ponoć nieistotną informację o swojej matce. Ta niewiedza powodowała, że Hermiona nie miała możliwości spojrzeć na Severusa Snape'a jak na człowieka, który ma uczucia. Inne niż nienawiść, pogardę i kpinę.

Jednak gdzieś głęboko dziewczyna zawsze czuła więcej. Nie była romantyczna, nie była marzycielką. Patrzyła na świat surowo, krytycznie i powściągliwie. Widziała, ale nie dostrzegała. Kiedy Ron wybrał Lavender nie była zazdrosna. Nie czuła złości ani smutku. Była zdezorientowana. Nie umiała znaleźć powodu, dla którego blondynka była od niej lepsza. Nie widziała jej kobiecości, uczucia i oddania dla Weasleya — był tylko ograniczony umysł, małe zdolności i proste słownictwo.

Przypomniała sobie, jak Harry powiedział jej kiedyś, że jej spojrzenie na świat jest spaczone. Wszystko analizowała i kalkulowała, nie zastanawiała się, że pewne rzeczy po prostu nie mają logicznego wyjaśnienia. Wyjaśnił jej wtedy, że Ron potrzebował miłości, również tej fizycznej. Manifestowanej choć najkrótszym przytuleniem lub dotknięciem ręki. Lubiła siebie, ale w tamtej chwili pomyślała, że być może przyjaciel ma rację — a ona nie wie, jak być człowiekiem.

Sojusz, Granger?Where stories live. Discover now