Rozdział 18

508 45 3
                                    

Ranek nadszedł zdecydowanie za wcześnie. Zaczynałem się obawiać, że jego rodzina po usłyszeniu o mojej przeszłości, nie będzie już tak przyjaźnie do mnie nastawiona jak do tej pory. Co gorsza mogliby chcieć, abym odszedł, a tego nie chciałem. Bardzo ich wszystkich polubiłem przez te dwa tygodnie i nie chciałem, aby tak szybko się to skończyło.

Po śniadaniu Connor poprosił ich o przyjście do jego gabinetu, nie podając konkretnego powodu co wzbudziło ich zainteresowanie. Dlatego też teraz siedzieliśmy w jego biurze, czekając na nich. Skrzypnięcie otwierających się drzwi sprawiło, że szybciej wciągnąłem powietrze i złapałem jego dłoń, niepewnie spoglądając w ich stronę. Kiedy wszyscy weszli do pomieszczenia, atmosfera była co najmniej napięta.

— No mówcie wreszcie co się dzieje? Felix jest w ciąży? — Jego mama wreszcie nie wytrzymała i wyrzuciła z siebie pytania, na które spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni po czym zaśmialiśmy się cicho.

— Na to jeszcze przyjdzie pora, teraz mamy trochę ważniejsze sprawy do omówienia.

— A co może być ważniejszego niż nasz przyszły zięć i wnuki?

— Życie waszego zięcia. —Jego ton był bardzo poważy, przez co wszyscy spojrzeli na mnie zmartwieni. Nie dziwiłem im się, Connor zabrzmiał co najmniej jakby chciał im powiedzieć, że jestem śmiertelnie chory.

— Felix, czy...

— Nie, nie, spokojnie, jestem zdrów jak ryba. Po prostu demony przeszłości dały o sobie znać i obawiam się, że nie był to przypadek. A nawet jeśli był to nadal nie zwiastuje to nic dobrego — odpowiedziałem, uprzedzając pytanie Helen, która spoglądała na mnie lekko przestraszona.

— Wytłumaczcie w końcu o co chodzi. — Odezwał się jego ojciec, widziałem po nim, że zaczynał coś podejrzewać. Connor spojrzał na mnie z niemym pytaniem w oczach, odpowiedziałem mu skinieniem głowy.

Zaraz po tym zaczął im wszystko tłumaczyć, od samego początku. Ja zaś przerywałem mu tylko w mementach, w których chciałem coś dodać lub lepiej wytłumaczyć. Cały czas bacznie się im przyglądałem chcąc od razu wiedzieć co czują. A z każdą minutą mimika każdego ze słuchających zmieniała się, wszyscy byli w ogromnym szoku po usłyszeniu co mnie spotkało. W oczach Helen i Caitlin widziałem zbierające się łzy, a George wyglądał na wściekłego. Gdy Connor skończył mówić na kilka chwil zapanowała krępująca cisza, w jej trakcie zacząłem się zastanawiać czy to był dobry pomysł, aby powiedzieć im to wszystko tak wcześnie.

— Czyli chcecie nam powiedzieć, że dwoje z morderców i gwałcicieli, którzy śmiali dopuścić się takich czynów są tutaj? — Ton jego ojca zmroził mi krew w żyłach.

— Dokładnie tak.

— I do tej pory nie wydałeś rozkazu, żeby ich znaleźć?! — Wzdrygnąłem się słysząc krzyk Georga i mocniej złapałem dłoń zielonookiego.

— George uspokój się, nie widzisz, że straszysz Felixa?

— Wybacz kochanie, ale nie mogę pozwolić, żeby ludzie, którzy skrzywdzili ukochanego naszego syna chodzili sobie bezkarnie po ulicach naszego miasta. Co więcej mogą stanowić poważne zagrożenie, nie tylko dla nas, ale i zwykłych ludzi.

— Właśnie dlatego, najpierw chcieliśmy wam o tym powiedzieć. Byście poznali powagę sytuacji. — Odezwał się Connor ze stoickim spokojem.

— Czyli będzie wojna? — Pytanie padło z ust Caitlin, która jak do tej pory siedziała cicho.

— Nie będzie żadnej wojny, a przynajmniej postaramy się do takowej nie dopuścić. Connor, wyznacz ludzi, którzy odnajdą naszych nieproszonych gości i przyprowadzą tutaj żywych. Utniemy sobie z nimi miłą rozmowę. — Z podziwem patrzyłem na jego ojca, potrafił zachować spokój i myśleć racjonalnie, pomimo złości, jaka wręcz się z niego wylewała.

W pogoni za szczęściemTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon