Rozdział 38

593 42 1
                                    

5 lat później

Czas od kiedy dowiedzieliśmy się, że spodziewamy się potomka minął błyskawicznie. Samej ciąży nie wspominam wyjątkowo dobrze, przez okropne nudności, które nie opuszczały mnie przez prawie połowę mojej ciąży, później zaś nasz cudowny synek zaczął dawać mi się we znaki wszem i wobec ogłaszając, że jest pełny życia i zdrowy. Przez cały ten okres byłem wdzięczny losowi, że pozwolił mi spotkać tak cudownych i wspierających ludzi, a najbardziej byłem wdzięczny za obdarowanie mnie tak wspaniałym partnerem jakim był Connor. Był ze mną na każdej wizycie u lekarza, gdy zaczęły się nudności, nauczył się co mój żołądek przyjmował a czego nie, w dodatku, jeśli tylko mój stan choć w niewielkim stopniu go zaniepokoił wzywał do domu lekarza, aby upewnić się, że mi i naszemu maleństwu nic nie grozi. W późniejszych stadiach, kiedy brzuch był już pokaźnych rozmiarów, pomagał mi praktycznie we wszystkim, ubieraniu się, zakładaniu butów, kąpielach. Z początku byłem temu przeciwny, czułem się jakbym go wykorzystywał, ale jak to Connor, nie widział innej opcji i zawsze tłumaczył mi, że skoro może to choć trochę odciąży mnie z mało wygodnych do wykonywania czynności.

Najgorzej było w pierwszych miesiącach po porodzie, kiedy okazało się, że opieka nad małym chłopcem wcale nie jest łatwa, a wymaga od nas więcej siły, cierpliwości do siebie samych i powolnego uczenia się zachowań naszego Anthony'ego. Pamiętam jak okropnie się czułem, kiedy maluch płakał, a moje wszelkie starania by go uspokoić nie przynosiły rezultatu, czasem z bezsilności i poczucia, że zawiodłem jako rodzic przytulając syna płakałem razem z nim. Connor w taki momentach okazywał się być wybawieniem, nie wiem, jak on to robił, ale potrafił uspokoić naszą dwójkę w ciągu kilkunastu minut. Gdy maluch spał, często ze mną rozmawiał i przypominał, że to, iż czasem nasz synek jest marudny i nie chce współpracować lub po prostu łapie go kolka wcale nie znaczy, że to ja zrobiłem coś źle i przez to nie nadaję się do roli ojca.

Większy spokój nastąpił, gdy oboje wiedzieliśmy co oznaczają poszczególne miny Anthony'ego, jaka może przyczyna jego nagłego płaczu i co w takich momentach działa najlepiej, aby go uspokoić. Wtedy też odkryłem tą bardziej pozytywną stronę rodzicielstwa i wreszcie zacząłem się nim cieszyć.

Teraz wspominam ten okres z dziwną dozą nostalgii. W końcu Anthony ma już pięć lat i woli biegać z rówieśnikami, bawiąc się, nieraz robiąc jakieś żarty dorosłym, niż leżeć przytulonym do mnie i Connora.

Jedynym czego żałowałem było to, iż nie mogłem się dzielić tą radością z moim bratem i resztą rodziny, Gabriel i Marie pokochaliby Anthony'ego i z pewnością by nam pomagali, jeśli tylko by zaszła taka potrzeba. Bolał mnie również fakt, że mój syn pozna swoją rodzinę od mojej strony tylko z opowieści i nigdy tak naprawę nie doświadczy miłości jaką by go obdarzyli, wiedzy, którą mogliby mu przekazać, nie usłyszy ich śmiechu. Dlatego też obrałem sobie za cel opowiedzenie mu o wszystkim co się wydarzyło w mojej przeszłości, gdy trochę podrośnie i wszystkie informacje go nie przytłoczą. Jak na razie uznałem za stosowne, odpowiadać, na jego pytania o naszej rodzinie nie wchodząc w szczegóły. Dzięki temu, wiedział, że istniał ktoś taki jak wujek Gabriel, ciocia Marie, babcia Tina czy dziadek Robert, ale stała im się ogromna krzywda i już ich z nami nie ma. To na razie zaspokajało jego ciekawość, ale wiedziałem, że przyjdzie kiedyś czas i zacznie zadawać więcej pytań, a ja odpowiem na nie wszystkie, mój syn miał prawo wiedzieć co przydarzyło się naszej rodzinie.

Mój spokój i czas wspominek został przerwany głośnym piskiem dochodzącym z holu. Podejrzewając, że może to mieć coś wspólnego z moim synem oraz jego ojcem, pod którego opieką się właśnie znajdował z cichym westchnieniem, wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę dźwięku.

Tak jak się spodziewałem, mój syn stał z triumfalną miną w dłoniach trzymając pistolet na wodę, zaś jego ofiarą okazała się być Caitlin, która dalej w szoku stała prawie cała mokra.

W pogoni za szczęściemWhere stories live. Discover now