Rozdział 42 [część 1]

Start from the beginning
                                    

Hermiona prychnęła podnosząc wieszak, który wysunął się z jej rąk i upadł na posadzkę. Papugując jego ton przedrzeźniła go pod nosem rzucając przedmiot na łóżko i powoli podniosła ciężki materiał sukni. Raz kozie śmierć, pomyślała. Spodoba się albo nie, najważniejsze, że kobieta czuła się pewnie ubierając na siebie aksamitny, czerwony materiał. Wsunęła na siebie ubranie, poprawiając rękawy i dół sukni, po czym sięgnęła po różdżkę i nieco niepewnie wykonała ruch zaklęcia. Obróciła się nieco, chcąc zobaczyć w lustrze swoje plecy i móc pewniej zawiązać gorset. Dopięła go ciasno, czując, jak twardy materiał ze wstawkami opina jej talię i mocno usztywnia klatkę piersiową. Zawiązała kokardkę na końcu i po raz kolejny okręciła się wokół siebie, żeby tiul rozprostował się pod własnym ciężarem. Uśmiechnęła się przeglądając w małym lusterku nad umywalką. Duże lustro przeniosła wcześniej do salonu, żeby móc zapiąć suknię w lepszym świetle, ale życie po raz kolejny zweryfikowało jej plany. I tak zrobiła co w jej mocy.

Teraz była gotowa odebrać swoją nagrodę.

Podeszła do drzwi i uchyliła je, spoglądając do środka w poszukiwaniu znajomej sylwetki. Severus stał przy biurku zajęty czytaniem; miał na sobie dopasowane spodnie i czarny, elegancki surdut. Nowy. Krótszy, niż ten, który nosił na co dzień i wyglądający na mniej znoszony. Hermiona otaksowała go spojrzeniem i zrobiła kilka kroków naprzód.

— Nie staram się na siłę, profesorze — powiedziała.

Snape zerknął na nią przelotnie, od razu jednak zauważając intensywny odcień czerwieni, który przykuł jego uwagę. Nie powstrzymał drugiego, o wiele bardziej uważnego spojrzenia, które zlustrowało niemal każdy cal jej postury.

    Cholera.

Hermiona Granger wyglądała... doskonale. Nie potrafił inaczej tego nazwać — żadne wymyślne określenie nie oddałoby zresztą tego, jak estetycznie i satysfakcjonująco kobieta prezentowała się tego wieczora. Severus przez kilka sekund czuł się jakby ktoś rzucił na niego potężne zaklęcie, a on nie mógł się poruszyć. Potrafił jedynie obserwować.

Kobieta podeszła powoli do lustra ustawionego przy jednej z gablot na ściance. Okręciła się wokół siebie kilka razy wprawiając materiał sukni w ruch i z zadowoleniem uśmiechnęła się do swojego odbicia. Dostrzegła, że jej towarzysz nie oderwał od niej oczu i uśmiechnęła się do niego z przekąsem.

—  Zadowalająco? — spytała zaczepnie, unosząc jedną brew.

Co miał jej odpowiedzieć? Spełniała oczekiwania, które Snape nie wiedział, że ma. "Powyżej oczekiwań" to najmniej, na co zasługiwała. Każdy detal jej wyglądu współgrał ze sobą perfekcyjnie. Jej włosy przyjemnie opływały wokół ramion, które podkreślało subtelne, aksamitne wykończenie sukni. Snape na zdecydowanie zbyt długą chwilę zawiesił spojrzenie na mocno wciętej talii, którą opinał skórzany gorset. Nie mógł wyprzeć z głowy myśli, czy w jego dłoniach byłaby równie drobna.

— Dostatecznie — odparł, prychając pod nosem. Odłożył tomik trzymany w dłoniach z powrotem na biurko i podszedł w stronę Hermiony. Kobieta odwróciła się w jego stronę dłonią poprawiając marszczenia gorsetu na brzuchu i popatrzyła na niego z uśmiechem.

— W takim razie jesteśmy gotowi — stwierdziła nieco pytająco.

Była tak cholernie dumna. Tak niesamowicie spełniona. Jego mina, błysk w oku i lekko uchylające się z zachwytu usta, kiedy ją zobaczył wynagrodziły jej wszystko, co przeszła, aby móc się tym cieszyć. Czuła kołatające w piersi serce i krew, którą pompowało. Jak cholera było warto, pomyślała.

— Nie do końca — mruknął Snape. Zmrużył oczy sięgając do wewnętrznej kieszeni surduta, a Hermiona poczuła, jak uśmiech zamiera na jej ustach. Pierścionek. Mężczyzna wyciągnął ciemne pudełeczko i posłał stojącej przed nim kobiecie nieco kpiące spojrzenie. — Zostaniesz moją żoną?

Sojusz, Granger?Where stories live. Discover now