— Wygląda to kluczowe słowo — rzekł oschle.

— Zawsze może pan pić kawę przy stole wspólnym — sarknęła ciszej Hermiona, wymownie wzruszając ramionami. Snape uznał za wybitnie komiczne, że kobieta stanęła w obronie skrzatki. Uznał, że póki co nie wyprowadzi jej z błędu, bo przekomarzanie się z Granger było bądź co bądź dobrą rozrywką.

— Pozwoliłem ci na wiele, ale nie będziesz mi dyktować, jak mam pić swoją kawę — warknął ostrzegawczo. Sam był zaskoczony, jak autentycznie to zabrzmiało. Zdezorientowana Hermiona posłała mu pytające spojrzenie i uchyliła usta, jednak zanim zdążyła coś odpowiedzieć, Snape spojrzał w stronę skrzatki i dodał: — Znikaj, Różyczko. I na brodę Merlina postaraj się jutro nie narobić takiego rabanu. Nie chcesz chyba, żeby to się skończyło jak ostatnim razem.

Skrzatka skłoniła się nisko, niemal wodząc długim nosem po samej posadzce. Zgarnęła metalową tacę i spojrzała ciekawsko na Severusa.

— Czy życzy pan sobie, aby jutro Różyczka przygotowała dwie kawy? — spytała, patrząc wymownie na Hermionę. Kobieta zaskoczona uchyliła lekko usta i oblała się rumieńcem, natomiast Snape posłał jej mordercze spojrzenie.

— Wykluczone. Jeśli kiedykolwiek zajdzie taka potrzeba, sam cię o tym poinformuję — warknął pod nosem.

Różyczka skinęła głową i deportowała się z cichym pyknięciem, a Severus podszedł do stolika nocnego, gdzie czekała na niego filiżanka czarnej, gorzkiej kawy z imbirem. Dokładnie taką, jaką lubił najbardziej. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że Granger wciąż stała w drzwiach.

— Zachowuje się pan, jakby ta lampa była ze złota — mruknęła kobieta, zakładając butnie ramiona na piersi. Snape uniósł brew i posłał jej kpiące spojrzenie, ale po chwilowej wymianie walecznych spojrzeń prychnął gorzko pod nosem.

— Ta porcelana akurat jest warta o wiele więcej, niż złoto — stwierdził pod nosem Severus, sięgając po filiżankę. Hermiona pokręciła z dezaprobatą głową, obserwując jak mężczyzna upija łyk kawy. Zanim jednak zdążyła coś powiedzieć, Snape dodał: — Co nie zmienia faktu, że i tak nic dla mnie nie znaczy.

Młoda kobieta zmarszczyła brwi.

— Po co w takim razie cała ta afera? — spytała bezwiednie, a wymowne spojrzenie Snape'a odpowiedziało jej na pytanie. Westchnęła, przymykając oczy i ponownie pokręciła głową, tym razem ganiąc się w myślach, że tak łatwo dała się podpuścić. — Chyba nigdy nie nauczę się wyczuwać, kiedy pan żartuje.

— Masz jeszcze trochę czasu — odparł Snape.

Jego słowa jednak miały o wiele gorszy wydźwięk, niż planował. Mężczyzna ruszył w stronę salonu, wymijając Hermionę bez słowa. Ona jednak również nie miała wiele do powiedzenia. Zdała sobie sprawę, że "jeszcze trochę czasu" kurczy się z każdym dniem.

— Pójdę już — stwierdziła, kiedy Severus przysiadł za biurkiem. — Chciałabym odświeżyć się przed śniadaniem.

— Przyjdę po ciebie za kwadrans — odparł mężczyzna, zerkając na zegarek, który wskazywał dziesięć minut po siódmej. Hermiona podążyła za jego wzrokiem i skinęła głową na znak zgody. Ruszyła do wyjścia, jednak zanim nacisnęła klamkę, odwróciła się i spojrzała na Severusa.

— Dziękuję za koc — mruknęła, uśmiechając się delikatnie i wskazując na zwinięte okrycie leżące na kanapie. Snape podniósł na nią spojrzenie, podążył za jej dłonią, a po chwili bez słowa skinął kobiecie głową. — Do zobaczenia.

Hermiona opuściła gabinet, zamykając za sobą ciężkie drzwi i szybkim krokiem oddaliła się w stronę klatki schodowej. Niepostrzeżenie przemknęła na pierwsze piętro doskonale wiedząc, że szanse na spotkanie kogoś o tej porze są bardzo nikłe. Dotarła pod drzwi swojego gabinetu i otworzyła je powoli, nie chcąc budzić profesora Stallbury'ego. Starzec na całe szczęście spał w najlepsze i nie wyglądało na to, że nawet trzęsienie ziemi miałoby go obudzić. Kobieta odetchnęła z ulgą i zamknąwszy za sobą drzwi, ruszyła prosto do sypialni. Przeszła do łazienki, po drodze pozbywając się brudnych ubrań i wzięła szybki prysznic od razu czując błogą ulgę rozlewającą się po jej ciele. Nie dość, że była zmarznięta to jeszcze kark niemiłosiernie ją bolał z powodu niewygodnej pozycji. Stojąc jednak naprzeciw lustra, owinięta puchowym ręcznikiem i z wodą cieknąca po włosach wprost na posadzkę nie potrafiła się nie uśmiechnąć.

Sojusz, Granger?Where stories live. Discover now