Po jej minie zorientował się, że pokazał za wiele. Obserwowała uważnie zmiany na jego twarzy i musiała źle zinterpretować ich znaczenie, bo zmieszana podeszła do niego z pokorniejszą miną.

            — Chcę wiedzieć, co sobie pan w tej chwili pomyślał? — spytała, niemo pytając o to, czy poczuł się urażony. Severus zmrużył oczy, odpowiadając jedyne słowo, jakie w tej sytuacji pasowało:

            — Nie.

            Hermiona skinęła słabo głową i spojrzała na niego, brodę jednak wciąż spuszczając ku ziemi. Bez słowa dalszego protestu spełniła jego polecenie sprzed kilku minut i zbliżyła się na tyle, że mógł zamknąć wokół niej szczelne ramiona. Nie zrobił tego jednak od razu, chcąc dać jej moment na oswojenie się z jego bliskością. Kiedy jej szczupłe dłonie dotknęły jego ramion, a palce zaczepiła na materiale szaty, przez jego kręgosłup przeszedł dreszcz. Zerknął z góry na jej włosy, które ukrywały zawstydzoną twarz i niepewne spojrzenie. Miała nadzieję, że nie wyczuje przyspieszonego bicia serca, jednak kiedy Hermiona powoli przywarła do niego mocniej a ich ciała zetknęły się ze sobą, mężczyzna od razu wyczuł jej emocje.

            Pierwszy raz Severus zaczął zastanawiać się, czy kobieta reaguje tak na każdy męski dotyk, czy to on działa na nią w taki sposób. Porzucił druga opcję, bo wydawała się absurdalna, biorąc pod uwagę wszystko, co się z nią wiązało. Pierwsza opcja jednak nie pasowała do jej profilu psychologicznego, a wiedząc już, że jest dziewicą, postanowił zwalić winę na rozedrgany stan emocjonalny. I hormony.

            — Żeby to wyglądało wiarygodnie, musi mnie pan chyba objąć — mruknęła nerwowo Hermiona, podnosząc wzrok i odnajdując spojrzenie Snape'a. Wydawała się taka drobna, że mężczyzna mógłby ją zmiażdżyć ściskając za mocno.

            On jednak nie odezwał się ani słowem. Napięcie stało się tak niezręczne, że spowodowało suchość w gardle dziewczyny, a i Snape odczuwał nieprzyjemnie skutki gęstniejącej atmosfery. Ułożył ramiona wokół jej ramion, jedną dłoń z wahaniem umieszczając na potylicy. Wyczuł, jak miękkie jej włosy w rzeczywistości były i zaskoczony tym odkryciem, zmarszczył brwi. Wyczuł, że ciało dziewczyny spięło się i zastygło w bezruchu.

            Cisza, jaka zapadła pomiędzy dwójką nauczycieli, zdawała się miażdżyć bębenki słuchowe. Napierała na nich z przytłaczającą siłą, dziwnie jednak pchając ich mocniej ku sobie. Sekundy przeradzały się w minuty, a ani jedno ani drugie, nie odezwało się ani słowem. Stali objęci na środku gabinetu Hermiony, nie wiedząc jaki krok wykonać następnie.

            Choć Snape jedynie oszukiwał sam siebie. Wiedział, co musi zrobić, co musi zostać zrobione. Wiedział, że nie może zostawiać żadnych znaków zapytania. Odsunął od siebie głowę dziewczyny, dotykając powolnym gestem jej podbródka, a zaskoczona gryfonka nawet nie zdążyła zaprotestować.

            Bez ostrzeżenia przysunął się do jej twarzy, a kiedy zimne wargi zetknęły się z tymi płonącymi wstydem, coś dosłownie wybuchło w powietrzu wokół. Pocałunek został gwałtownie przerwany przez dłoń Hermiony, które w ekspresowym tempie wylądowała na policzku zaskoczonego Snape'a. Przerażona kobieta odskoczyła, wpadając na biurko i uderzając biodrem w gruby kawał drewna. Syknęłaby, gdyby nie szok, w jaki wprawił ją jej były profesor.

            — Co... — szepnęła przez ściśnięte gardło, a Snape zmrużył oczy. Rzucił jej pytające spojrzenie, nie mając nawet ochoty prychać, kiedy obruszona panna Granger uchyliła usta w niemej pretensji. — Miało nie być żadnego całowania.

            — Tak mówiłem? — spytał Snape, celowo imitując głupkowaty ton, w którym jednak czaiło się coś ponurego. — Cóż, najwyraźniej kłamałem.

Sojusz, Granger?Where stories live. Discover now