part forty eight

397 21 12
                                    

*Oczami Jimina*
 
 
    Chaeyeon rozmawiała z Hobim już drugą godzinę, ale musiałem przekazać jej wieść o zmianie planów, która nastąpiła. Ochroniarze stwierdzili, że spacer pod Notre Dame w środku dnia jest ryzykownym pomysłem, więc postanowiliśmy po obiedzie zobaczyć dwa słynne cmentarze, na czym bardzo zależało tancerce. Nie byłem przekonany do pomysłu spacerowania po cmentarzu, bo w końcu nie jest to żadne muzeum czy jakiś szczególny zabytek, ale miejsce, gdzie są groby ludzi, którzy niegdyś żyli, co w sumie jest dosyć przygnębiające. Ogółem nie rozumiałem sensu zwiedzenia ich, ale Chae się uparła, twierdząc, że takie miejsca są przecież częścią historii i kultury kraju, więc przystałem na tę propozycję, choć miałem dzisiaj nadzieję na spokojne popołudnie i przytulanie się w czasie filmu. Złudne nadzieje, bowiem lepsze przecież będzie przyglądanie się grobom zmarłych, o ironio. Czasem bardzo zadziwiała mnie dusza turystki mojej dziewczyny, ale skoro zależało jej na tych cmentarzach, to byłem skłonny nie marudzić. Późnym wieczorem mieliśmy się jeszcze wybrać właśnie na spacer pod Notre Dame, by zobaczyć chociaż tę niezniszczoną część z bliska, zrobić parę zdjęć, o które prosił Namjoon i skorzystać z ciepłej nocy, na którą się zapowiadało.
 
    Podziękowałem kolegom za przyjemny seans i wróciłem do naszego apartamentu. Skierowałem się do sypialni, skąd słyszałem głos ukochanej. Pojawiłem się w drzwiach i słysząc także głos przyjaciela, podszedłem do łóżka, na którym zaraz ułożyłem się obok Chaeyeon. Dziewczyna posłała mi promienny uśmiech, na który z radością odpowiedziałem, a potem spojrzałem na ekran telefonu. Tancerka zmieniła kąt, pod którym go trzymała, dzięki czemu byliśmy widoczni oboje. Widząc roześmianego Hoseoka, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
 
— Ayo, Jimin. Widzę, że miłość dopisuje, przyjacielu. Szczerze, w sumie wam zazdroszczę. Taka myśl mnie naszła właśnie, że też chciałabym mieć kogoś takiego, drugą połówkę. Szkoda, że nie zapowiada się, że kogokolwiek sobie w bliskiej przyszłości znajdę.
 
— Znajdziesz przecież, twoje fanki na pewno są chętne, żeby się z tobą bliżej poznać, hahah. Poza tym nigdy nie wiesz, kiedy spotkasz kogoś, kto ma się okazać twoją wielką miłością — stwierdziła tancerka.
 
— Niby tak, ale wiecie, jak to jest. Mówić można, ale tak naprawdę pozostaje czekać z nadzieją, że ktoś się pojawi. Cieszę się, że mam chociaż przyjaciółkę, która zapełnia ten brak. Park, jesteś szczęściarzem — Przyznałem przyjacielowi rację. Poszczęściło mi się, że spotkałem Chaeyeon na swojej drodze. Że nosiłem tytuł jej chłopaka, że kochała właśnie mnie.
 
— Ludzie, uspokójcie się, nie jestem nikim nadzwyczajnym — zaśmiałam się.
 
— Jesteś — powiedzieliśmy z Hoseokiem w tym samym momencie. Dziewczyna westchnęła z dezaprobatą, wiedząc, że nie zmieni naszego zdania. 
 
    Przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem oczy, wtulając się w nią. Czekając na idealny moment, by powiadomić ją o zmianie planów, słuchałem jednym uchem rozmowy przyjaciół. Po jakiś czasie, gdy balansowałem gdzieś na krawędzi snu i jawy, głosy ucichły. Ocknąłem się i spostrzegłem, że studentka odkłada telefon na szafkę nocną, po czym wraca na swojej miejsce obok mnie. Ponownie wtuliłem się w jej ciepłe ciało, którego obecność zawsze sprawiała, że spało mi się lepiej.
 
— Nastąpiła mała zmiana planów, po obiedzie jedziemy zobaczyć cmentarze, po kolacji, późnym wieczorem pójdziemy pod Notre Dame. A teraz idziemy spać — mruknąłem i po odszukaniu jej dłoni, ująłem ją, momentalnie zapadając w sen.
 
    Obudziłem się, wciąż będąc wtulonym w drobne ciało ukochanej. Poczułem jej rękę głaszczącą moje włosy. Musiała zauważyć, że się obudziłem, ponieważ przeniosła dłoń na mój policzek i zaczęła go gładzić. Otworzyłem oczy i spostrzegłem, że dziewczyna przygląda mi się z taką przyjemną czułością, że na jej twarzy widnieje ten piękny, pogodny uśmiech. Czułem rozkosz, mogąc się nią teraz cieszyć. Po chwili zabrała dłoń, ale nachyliła się nade mną. I z iskierkami szczęścia w oczach pocałowała mnie delikatnie. Miękkość jej ust i cała ta atmosfera sprawiły, że znów czułem się jak w innym świecie. W świecie, gdzie istniejemy tylko my i nasza miłość. Gdzie ważne są tylko nasze uczucia i pieszczoty. W miejscu, gdzie wreszcie zaznaję spokoju po miesiącach ciężkiej pracy, spędzając czas z osobą, którą kocham całym sercem. Po pocałunku ponownie ułożyła się obok mnie, zaraz wróciła do naprzemiennego bawienia się kosmykami moich włosów i głaskania mojej czupryny. A ja byłem wdzięczny za ten sielankowy moment, który napełnił mnie radością.
 
    Kochałem ją, bardzo ją kochałem, czego byłem pewien od jakiegoś czasu. Jednak najnormalniej w świecie wielokrotnie tchórzyłem i bałem się jej to powiedzieć. Każdego poranka, po przebudzeniu w tym paryskim hotelu te dwa słowa cisnęły mi się na usta, miałem jej to powiedzieć także przed wyjściem do teatru, kiedy staliśmy w łazience, a ja podziwiałem jej piękno. Zbierałem się do wyznania, kiedy powiedziałem jej o mojej orientacji, nigdy nie czułem się tak przez nią zrozumiany i tak jej wdzięczny, jak w tamtym momencie, gdy bez problemu przyjęła moją wiadomość, nie robiąc żadnej awantury, której początkowo się spodziewałem. Tam miało paść "kocham cię", ale w ostatniej chwili spanikowałem i powiedziałem tylko, że ją uwielbiam. Potem przez wiele godzin biłem się z myślami, czy był sens wtedy jej to wyznawać i źle zrobiłem, czy może jednak zrobiłem dobrze, nie wyznając jej jeszcze miłości. Ostatecznie planowałem to moment naszej randki. Ale poczułem ulgę, kiedy usłyszałem to od niej. Kamień spadł mi z serca, gdy usłyszałem te dwa słowa. Może nie byłem pierwszym, który ich użył, ale finalnie oboje wreszcie przyznaliśmy, że łączy nas miłość. Nie zauroczenie, nie zakochanie, a prawdziwa, pełnoprawna miłość.
 
    Po tych wzlotach oraz upadkach, wątpliwościach, pomyłkach większych i mniejszych, tygodniach, które musieliśmy przetrwać bez zobaczenia się twarzą w twarz z ukochaną osobą, dotarliśmy do momentu, kiedy mogliśmy być ze sobą non stop przez wiele dni. Wyznaliśmy sobie miłość, spędziliśmy dużo czasu tylko we dwoje. Czułem, że to jest nagroda za męczące lata pracy, za oddawanie się w całości karierze. Było mi tak niewyobrażalnie dobrze z Chaeyeon. W dodatku cieszyłem się bardzo, że i ona odpoczywa, nabiera sił, wysypia się i wreszcie może się zrelaksować. Radowało mnie, że kolejne atrakcje okazywały się ekscytujące i podobały się tancerce. Jej radość zawsze udzielała się mnie, jej uśmiech był powodem mojego uśmiechu. Po prostu im szczęśliwsza była ona, tym szczęśliwszy byłem ja.
 
    Uwielbiałem Paryż i jego klimat, dlatego też właśnie tutaj chciałem zabrać Chae. Każdy koncert we Francji wspomniałem dobrze, w dodatku pragnąłem wjechać na Wieżę Eiffla, zrobić zakupy na Polach Elizejskich, gdzie szybko i bez problemu mogłem kupić wiele ubrań, których będę potrzebować na różne gale i wywiady. Przede wszystkim wiedziałem, że ona chciała tu przyjechać, toteż mogłem sprawić jej jeszcze większą przyjemność. Nie minęła nawet jeszcze połowa naszej podróży, ale ja już smuciłem się na myśl o jej zakończeniu. Tutaj oboje byliśmy szczęśliwi, wszystko było łatwe, w Korei znów czekały nas kolejne trudne dni, próby, zmartwienia i problemy. Pragnąłem, by nasz pobyt w Paryżu trwał jak najdłuższej.
 
    Wczorajszą randkę, ogółem cały wieczór, śmiało mogłem nazwać jednym z najlepszych momentów mojego życia. Wreszcie mogłem zabrać ją gdzieś, spędzić z nią czas na mieście. Jeszcze większą radość sprawiło mi to, że podobała jej się randka. Żywiłem nadzieję, że dziewczyna się nie zawiedzie, połączyłem przyjemne z pożytecznym, chcąc, by tancerka dowiedziała się nieco o tym mieście, na czym jej zależało, a mi nie jakoś bardzo tak naprawdę. Nie byłem typem zapalonego turysty, wolałem coś bardziej rozrywkowego niż słuchanie o historii zabytków. Jednak Chaeyeon najwyraźniej preferowała właśnie taki sposób spędzania czasu w obcym kraju, więc stwierdziłem, że może warto się czegoś dowiedzieć. Będę mógł opowiedzieć Namjoonowi, który jest łasy na wszelkie informacje tego typu. On, gdyby mógł, zwiedziłby cały świat i wszystkie muzea. Chaeyeon podobnie, tylko w trochę mniejszym stopniu.
 
     Ale wiedziałem, że tak naprawdę pierwszym, co ona zrobi po pojawieniu się w naszym dormie, będzie pobiegnięcie do pokoju naszego lidera, by opowiedzieć mu o wszystkich miejscach, które zobaczyliśmy. A RM przyjmie ją z otwartymi ramionami i jeszcze wyprzytula za ilość wiadomości, które ona mu przekaże. W życiu bym się nie spodziewał tego, że stworzą oni serdeczną, koleżeńską relację. Opartą na zamiłowaniu do zwiedzania różnych miejsc w dodatku. Jakoś nie wyobrażałem sobie pogłębienia ich relacji tak na dłuższą metę, ale najwyraźniej życie bardzo lubiło mnie zaskakiwać, bo między spędzaniem czas ze mną i pisaniu z Hoseokiem oraz przyjaciółkami, SMS-owała z Namjoonem, co stanowiło dla mnie nowość. Naturalnie, cieszyłem się, że mój kolejny przyjaciel zaczął utrzymywać kontakt z moją dziewczyną, ale prędzej powiedziałbym, że następny będzie Jungkook. Po prostu Chaeyeon i RM to dwa całkowicie odmienne typy człowieka, ale jednak nie przeszkodziło im to, by znaleźć tematy do rozmów. Takie bardzo zaskakujące wydarzenie.
 
    Wracając do głównej myśli, radowałem się, że randka wyszła tak dobrze. Rejs statkiem był naprawdę przyjemny, spacer Polami Marsowymi bardzo nas uspokoił, wyciszył i zrelaksował. Szliśmy we dwoje, trzymając się za ręce i rozmawiając, z przodu, a ochroniarze z tyłu, by dać nam trochę prywatności, ale mieć przy tym na nas oko. To była magiczna chwila – jak każda wczorajszego wieczora. Rozmawialiśmy, po prostu rozmawialiśmy. Myślę, że piękne było rozmawianie z ukochaną osobą w ten spokojny, ciepły wieczór. Niewiele osób spotkaliśmy, ogółem ten spacer podziałał na nas uspokajająco. Byłem wniebowzięty. Moją reakcję czas spędzony na Wieży Eiffla określiłbym jako całkowity brak słów. Zabrakło mi ich i do tej pory brakuje. Niesamowity i zapierający dech w piersiach widok, cudowne wspomnienie i wspaniale spędzone w towarzystwie ukochanej minuty. Jak z bajki. W zeszłym roku o tej porze nawet nie myślałem o tym, że będę mieć dziewczynę. Po prostu była kariera i nic więcej. Teraz przeżywałem najpiękniejsze chwile z tancerką, która zawładnęła moim sercem. Kto by pomyślał, że moje życie tak się zmieni za sprawą tej dziewczyny przypadkowo spotkanej w szpitalnym korytarzu?
 
    Po powrocie do hotelu oboje wzięliśmy prysznic, bo mimo orzeźwiającego wiatru było dosyć ciepło. Tak naprawdę nie planowałem niczego więcej na ten wieczór, sam przecież odczuwałem zmęczenie, ale jakoś tak mnie naszło i pomyślałem, że skoro jesteśmy umyci, w bardzo dobrych humorach, a Chaeyeon cierpliwie czeka na mnie w łóżku, żebyśmy zasnęli razem, to dlaczego by nie zwieńczyć udanej randki w taki sposób? Nie zamierzałem jej do niczego zmuszać, nie jest gotowa – nie ma problemu, wszystko w swoim czasie albo i nie; jest naprawdę zmęczona – innym razem lub nie, nie jest mi to potrzebne do szczęścia. Ale kiedy wyszedłem z inicjatywą, zrozumiałem, że dziewczyna tylko sobie ze mną pogrywa. Też tego chciała. Przyznam szczerze, cieszyłem się z takiego zwieńczenia, ponieważ świadczyło ono o tym, że Chae mnie kocha i ufa mi do tego stopnia. Jednego byłem pewny – moja dziewczyna to najpiękniejsza kobieta, jaką kiedykolwiek spotkałem. Cały ten wieczór – randka jak i minuty przed snem – stanowiły piękne wspomnienie, które będzie towarzyszyło mi jeszcze długo. Miałem nadzieję, że kiedy przyjdzie na to pora, znów wybierzemy się gdzieś, by spędzić czas w podobny sposób.
 
— Czas wstawać, Kochany, niedługo obiad — oznajmiła cicho z uśmiechem anioła, który sprawił, że moje serce znów zalała rozkosz. Tym razem ja ją pocałowałem, by zaraz powoli i niechętnie podnieść się z łóżka, co uczyniła też Chae.
 
    Trzeba było się ogarnąć, porządnie rozbudzić i skontaktować z ochroniarzami, co zrobiłem dosyć szybko. Poszliśmy na obiad, a już godzinę później byliśmy pod bramą pierwszego z cmentarzy. Nie żeby jakoś bardzo mnie to cieszyło czy ekscytowało. Rzuciłem okiem na coś, co stanowiło bramę a także wejście na teren cmentarza. Na szczęście nie kręciło się tu zbyt wiele osób, co oznaczało potencjalny powód do radości. Posłałem ukochanej pytające spojrzenie, mając nadzieję, że powie nam ona, co dalej. Idziemy na cmentarz, to jest oczywiste, ale co potem?
 
— Oto Père-Lachaise, największy i najsłynniejszy paryski cmentarz, nosi on nazwisko ojca François de la Chaise, spowiednika Ludwika XIV. W podziękowaniu za posługę otrzymał on od króla tereny, na których w 1804 r. Napoleon Bonaparte stworzył cmentarz. Jest on ogromny, zajmuje powierzchnię czterdziestu czterech hektarów. O, jest tutaj napisane coś o mapach przy wejściach, widzę! Tam jest! Chodźcie, zobaczymy, kogo możemy zaleźć w tej części — podeszła do mapy, nie czekając na nas. — Poszczęściło nam się, dosyć niedaleko znajduje się grób polskiego kompozytora, do którego utworów czasami tańczę. Przejdźmy się trochę, zobaczmy grób Fryderyka Chopina właśnie, potem pojedziemy na cmentarz Montmartre, ten drugi, który bardzo chcę zobaczyć.
 
— Ja wciąż nie rozumiem idei zwiedzania cmentarzy, chyba nigdy do końca jej nie zrozumiem. Idźmy już, turystko moja, chodź, idziemy, przestań wgapiać się w tę mapę — zaśmiałem się w duszy i po chwili spoważniałem. Tutaj nie wypadało się śmiać.
 
— Idę już.
 
    Dziewczyna zaraz wyrównała krok z moim i od razu skupiła się na mijanych przez nas nagrobkach. One niewątpliwie tworzyły specyficzną atmosferę, taki spacer może rzeczywiście miał jakiś historyczny urok, tak bym to nazwał, ale ja wciąż byłem za szybkim powrotem do hotelu i spędzeniu czasu na przytulaniu się. Może zamiast na drugi cmentarz pojechalibyśmy na deser do jakiejś kawiarni? Miło by było, ale złudne nadzieje. Musiałem przetrwać ten wymysł, tak jak Chaeyeon przetrwała długie zakupy na Polach Elizejskich, uh. 


***

Dziękuję za przeczytanie! 💛

Data publikacji: 13.11.2020

2020

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
attacked under the cover of darkness [Park Jimin] ✓Where stories live. Discover now