part four

1.4K 54 11
                                    

     Westchnął z frustracją i przekręcił się na drugi bok. Na wiele sposobów próbował zasnąć, ale mu to nie wychodziło. Wiercił się niemiłosiernie. Zamiast wypoczywać, tracił czas na zasypianie — niby taka nieskomplikowana i przyjemna czynność, a kiedy przyjdzie co do czego, nie jest ona taka łatwa. Właśnie mijała druga godzina, odkąd Jimin położył się do łóżka. Gdyby tylko mógł, spałby od tych dwóch godzin, ale niestety los nie był mu dzisiaj przychylny. Jak długo potrwa jeszcze jego życiowy pech? Czy to nie za dużo trudności w ciągu tygodnia jak na jedną osobę? Chciał w końcu zasnąć i odpocząć.

     Przeczesał dłonią porządnie potargane włosy. Ciągłe zmienianie pozycji przyczyniło się do stanu, w jakim były obecnie starannie zazwyczaj ułożone włosy piosenkarza. Od zawsze bardzo przeszkadzały mu kosmyki wciąż zmieniające położenie, denerwowało go, kiedy włosy wpadały mu do oczu i przysłaniały świat, który pragnął widzieć w całej okazałości. Założył irytujące pasemka za uszy i jeszcze raz przeciągle westchnął. Rozejrzał się po sali. Wszędzie panowała ciemność, jedyne światło padało z odsłoniętej części okna. Nie było to bardzo jasne światło, ponieważ w Korei panowała teraz noc, ale niewielki blask rozjaśniał trochę pokój, dzięki czemu Jimin czuł się komfortowo. Nie bał się mroku, jednakże odczuwał niepewność, kiedy wokół niego panowała całkowita czerń. Choćby lekka poświata sprawiała, że spokojnie spał lub rozmyślał w nocy.

     Nie miał już pomysłu, w jaki sposób mógłby próbować zapaść w sen. Do tej pory wszystkie próby zakończyły się fiaskiem, a jemu skoczyły się sposoby na zaśnięcie. Zaniepokojony tym, że będzie niewyspany i bez energii, kiedy przyjadą do niego przyjaciele, wstał ze szpitalnego łóżka. Jego bose stopy dotknęły zimnej podłogi, co wywołało nieprzyjemny dreszcz na całej długości kręgosłupa. Chcąc uwolnić się od tego okropnego uczucia, założył szybko buty.

     Podszedł do dużego, w większej części zasłoninonego błękitną roletą okna. Podniósł ją do góry i spojrzał na Seul nocą. Ostatnio przyglądał się stolicy chwilę przed wypadkiem, kiedy siedząc na ławce, wpatrywał się w odległe budynki. Przez te wydarzenia zapomniał jak pięknie wygląda to miasto. Po obudzeniu się ze śpiączki zależało mu na ilości snu, aby rany się goiły, nie chciał również, żeby niedobór snu w jakikolwiek sposób przyczynił się do pogorszenia jego sytuacji, bo na to nie mógł sobie pozwolić. Wyniki były dobre, nawet coraz lepsze, ale wskazane było, by spał jak najdłużej. Widział, że przez kolejne komplikacje byłoby więcej problemów, więc naturalnie nie chciał żadnych pogorszeń.

     Normalnie otworzyłby okno, pragnąc poczuć powiew miejskiego powietrza, ale zważając na stan zdrowotny, nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał zadowolić się samym widokiem miasta. Jedną z wielu rzeczy, za którymi tęsknił, siedząc zamknięty w czterech ścianach, była przestrzeń na powietrzu. Lubił czuć świat obok siebie, a nie było to możliwe, kiedy mógł go zobaczyć jedynie przez szklane okno. Chciałby chociaż wyjść na jakiś balkon, żeby poczuć zimny powiew wiatru świadczący o tym, że jego codzienny świat wciąż istnieje, a Jimina ma go w nim tylko z powodu przerwy. 

    Siedząc samotnie w sali, wydawało mu się, że jeśli szybko nie powróci z przerwy nie będzie już dla niego miejsca w zespole. Ostatnio targały nim różne emocje wskutek czego powstawały rozmaite refleksje, nieprawdziwe wydarzenia i dziwne obawy. Przez to wszystko zaczął się obawiać czegoś, co nie miało prawa się wydarzyć, a on o tym dobrze wiedział. W jego głowie tworzyły się niepokojące pomysły dotyczące jego pozycji w zespole, samotność przytaczała go na tyle, by zaczął się bać usunięcia z zespołu, które było całkowicie niemożliwe, nie miał podstaw, by choćby o tym pomyśleć. Jednak w tym trudnym czasie jego rozum płatał mu figle. Był tego świadom, ale wiedział również, że wszystkie jego bezpodstawne domysły unicestwią wyczekiwane odwiedziny przyjaciół.

attacked under the cover of darkness [Park Jimin] ✓Where stories live. Discover now