Cichy krzyk - Reylo ✔

By EsmeraldaLavoie

87.2K 5.9K 2.9K

Każdego dnia walczysz z potworami, które zamieszkały w twojej wyobraźni. Jednak najgorsze jest to, kiedy uświ... More

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Epilog

Rozdział XXIV

1.7K 151 90
By EsmeraldaLavoie


Oddech Rey w jednej chwili przyśpieszył. Wzrok wciąż miała utkwiony w drzwiach, za które została wyrzucona mała dziewczynka. Jej wspomnienia częściowo... wróciły. Ze szklanymi oczami spojrzała na swoich rodziców.

- I co się tak gapisz? Wynocha! - Starsza kobieta szarpnęła Rey za ramię, a ta wyrwała się z transu. Zrobiła krok do tyłu, wyrywając się z agresywnego uścisku matki.

- To nie może być prawda! Wy nie mogliście tacy być... - Jęknęła i pokręciła głową. Mężczyzna podszedł do kominka i chwycił za pogrzebacz. 

- Wynoś się! - Pogroził mężczyzna, podchodząc bliżej do dziewczyny. Ta odruchowo chwyciła za rękojeść miecza przy pasie, jednak w ostatniej chwili go puściła. Nie chciała zrobić im krzywdy. Wciąż miała nadzieję, że to wszystko nieprawda. Może to była tylko złuda? Może Snoke maczał w tym wszystkim palce?

- Proszę, wysłuchajcie mnie... Jestem waszą córką. - Próbowała ich uspokoić, jednak oni nie chcieli słuchać. Mężczyzna podniósł pogrzebacz i machnął nim w stronę przerażonej dziewczyny, która stała jak słup soli. W ostatniej chwili, kiedy narzędzie miało zderzyć się z głową Rey, wyrwał się z dłoni Edgara i odleciał w stronę drzwi, w których stanął Kylo Ren. Meien pisnęła i schowała się za mężem.

- Co tu się dzieje?! - Kylo był cały czerwony na twarzy. Nie trzeba było posiadać Mocy, aby wyczuć jego zdenerwowanie i agresję. Jakim prawem oni chcieli zamordować Rey?!

- Wynoście się, dziwadła! - Wrzasnął Edgar, grożąc im pięścią. - Tyle lat mieliśmy święty spokój, a teraz przychodzą do nas jakieś popaprane cho... 

Wściekły Kylo odbezpieczył swój miecz i zbliżył się do dwójki ludzi, próbujących się go pozbyć. Zamachnął się, aby ich ostatecznie uciszyć, jednak napotkał opór w postaci niebieskiej klingi.

- Ben, proszę. Nie. - Wyszeptała, a po jej policzku spłynęła łza. Kylo patrzył na nią ze zdziwieniem na twarzy. Czy ona nazwała go... Benem? Czy ona go o coś poprosiła? Zerknął na przerażonych staruszków i wyłączył swój miecz.

- T-tak - jęknęła starsza kobieta, będąca cała zalana łzami. - Próbowaliśmy cię wychować! - Jej mąż próbował uspokoić żonę, gładząc ją po ramieniu i szepcząc jej do ucha. Meien próbowała kontynuować, jednak schowała twarz w dłonie. Jeszcze nigdy nie była taka przerażona.

- Meien jest bezpłodna - stwierdził już spokojniej mąż kobiety. Rey zamrugała zdziwiona. - A my znaleźliśmy cię, bo coś nas wzywało. Głosy zaprowadziły nas do jakiejś jaskini. Tam leżałaś ty. Prawie jak nowo narodzona, owinięta w białe liście.

Kylo otworzył powieki tak szeroko, że oczy prawie wyskoczyły mu z orbit. Czyżby to właśnie miało być jej Drzewo Mocy? Czy ta historia była prawdziwa? Przecież to niemożliwe, aby zrodziła się tak po prostu z niczego. 

Rey otworzyła usta i zaczęła wpatrywać się w podłogę. To musiało jej się śnić. To nie mogło być prawdziwe. Co to w ogóle miało oznaczać?

- Mieliśmy nadzieję, że wychowamy cię na zwykłą dziewczynę, jednak ty zwariowałaś, kiedy przyszedł ten cholerny...

- Skywalker - dokończyła, przełykając ślinę. W końcu zdobyła się na odwagę i podniosła wzrok. Spojrzała prosto w oczy swojemu "ojcu".

- A to miejsce, gdzie znaleźli... - Zaczął Ren, jednak matka wyszarpała się z uścisku męża.

- Wynocha! Nie zbliżać się! Dajcie nam spokój! Chcę umrzeć spokojnie! - Zaczęła atakować Rena pięściami. Ten ponownie chciał odbezpieczyć miecz, jednak poczuł, jak ktoś chwyta go za dłoń. W jednej chwili jego serce stanęło. To uczucie... było po prostu nie do opisania. Zerknął w prawą stronę i ujrzał szklane, ciemne oczy dziewczyny o oliwkowej cerze. 

- Ben - wyszeptała. Rena ponownie ogarnęło to uczucie. Czuł się rozdarty. Jasna Strona Mocy ponownie zaczęła go oplatać. Chciał się z tego wyrwać.

- Wynosimy się stąd! - Warknął, udając, że go to nie ruszyło. Pociągnął dziewczynę za dłoń i skierował się w stronę wyjścia. Trzasnął drzwiami najmocniej, jak tylko potrafił. W tle nadal słyszał lament skierowany w ich stronę. 

*

Skywalker pilotował Sokoła, gwiżdżąc pod nosem. Obok niego siedział Cheewbacca, a Rose stała za nimi, przyglądając się nadświetlnej. Wciąż rozmyślała nad swoją reputacją w Najwyższym Porządku. 

- Jesteś strasznie blada - odparł Luke. Tico nawet nie chciała się przeglądać w lustrze. Wyglądała jak... rebeliantka. Bez całego makijażu, który ją upiększał. Miała na sobie za duże ubrania w odcieniach żółtego, które wyglądały po prostu tragicznie. I jak się miała przystosować do tego obskurnego otoczenia?

- Nie, to nic... - wyszeptała, uspokajając się. Przecież w przyszłości generał to wszystko wyjaśni... Oby. Skywalker wstał, wzdychając ciężko. 

- Pójdę sprawdzić jak tam nasze klejnoty - uśmiechnął się ciepło, wyczuwając obawy dziewczyny. Widział jednak, jak jej dusza robi się coraz jaśniejsza. Mógł rzec, że była odratowana.

Kiedy udał się już do ogromnego pomieszczenia, przypomniał sobie wszystkie sytuacje tutaj. Han Solo wiozący ich na Alderaan, którego już nie było... Zerknął na miejsce, gdzie siedział Obi Wan Kenobi i zamarł.

 Dostrzegł tam ducha. Przetarł oczy, nie dowierzając. Ujrzał on postać swojego... ojca, który wpatrywał się w niego skupiony.

- Ojcze? - Zapytał, dziwiąc się. Ostatni raz ujrzał go... trzydzieści lat temu, kiedy ten zabił imperatora i objawił mu się na przyjęciu. Kąciki ust młodego Anakina uniosły się do góry, a on sam powstał z siedzenia. 

- Mogłem powiedzieć ci to o wiele wcześniej - przemówił Skywalker, gładząc palcami stolik. 

- Co takiego? - Zapytał Luke, podchodząc bliżej. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że rozmawiał z własnym ojcem... Dlaczego wybrał sobie akurat ten moment?

- Prawdę o Mocy - westchnął i spojrzał synowi prosto w oczy. - Wiesz już o całych tych Drzewach, jednak nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakie są potężne - stwierdził.

- Przecież Drzewa Mocy nic nie...

- Nie przerywaj mi. Ja zostałem zrodzony z Mocy. Właśnie drzewo życia wybrało łono mojej matki. Myślałem, że jestem jedynym takim przypadkiem - tłumaczył spokojnie. Luke uważnie go wysłuchiwał. Znał całą tę historię, jednak nie wiedział, co to miało do rzeczy. - Myliłem się co do tego. Ta dziewczyna, Rey... Strzeż ją. Nie pozwól, aby jej Drzewo zostało zniszczone. Nie pozwól jej zaznać Ciemnej Strony. Jest zbyt potężna, jednak wciąż tłumi to w sobie.

- Do czego zmierzasz? - Zapytał Luke, kiedy jego ojciec ucichł w jednym momencie.

- Tylko ona potrafi nawracać na dobrą i właściwą drogę. Kiedy zazna Ciemnej Strony, nikt jej już nie pomoże - odpowiedział duch Anakina, po czym rozpłynął się w powietrzu. Luke stał sztywno przez parę chwil, aż w końcu z przemyśleń wybudził go wrzask Porga, który tulił się zawzięcie do jego nogi.

*

Rey spojrzała ostatni raz na chatkę i dostrzegła przed domem małą dziewczynkę. Ponownie znalazła się w innym wymiarze. 

Dziecko dobijało się do drzwi, aż w końcu zabrało swoją zabawkę i oparła się o ścianę, nieprzerwanie chlipiąc. Z płaczu wyrwała ją niska kobieta o pomarańczowej skórze, która stanęła obok niej.

- Co się stało, skarbie? - Zapytała Maz Kanata, gładząc dziewczynkę po głowie. Ta siorbnęła i otarła nos o rękaw.

- Mama i tata... już mnie nie kochają... - Ponownie zaniosła się płaczem. Kobieta przytuliła się do małej dziewczynki i zaczęła spokojnie szeptać do jej ucha.

- Kochanie, jesteś wyjątkowa. Masz w sobie coś, czego nie ma nikt - powiedziała ciepłym i kojącym głosem. - Jesteś w ogromnym niebezpieczeństwie... Ludzie pragną wykorzystać twoją Moc.

- Ja-jaką moc? - Zapytała dziewczynka, unosząc głowę. Maz skrzywiła się.

- Mroczne czasy nadchodzą. Są nieuniknione. Ty jesteś wybranką. - Mała Rey jedynie wpatrywała się głęboko w ogromne oczy Kanaty. - Rodzice cię kochają. 

- Rodzice mnie kochają... - odpowiedziała w transie dziewczynka.

Moc to twoja rodzina, usłyszała Rey w głowie. Widziała jedynie, jak Kanata prowadzi ją za rękę do jakiegoś statku nieopodal. Kiedy wystartowały, wspomnienie nagle zniknęło.

Rey obudziła się w pozycji siedzącej. Płonęło przed nią ognisko, do którego drzewa dokładał Kylo Ren.

 - Coś się stało? - Zapytał niepewnie, mrużąc oczy. Dziewczyna od dłuższego czasu zachowywała się, jakby była pod wpływem środków odurzających.

- Nie... - Wyszeptała i ponownie zapadła cisza. Rey wpatrywała się zawzięcie w płomienie, które tańczyły tuż przed nią. Wsłuchiwała się również w szum drzew.

- Bardzo mi przykro. - Ciszę przerwał głos Rena. Rey podniosła wzrok i dostrzegła mężczyznę, stojącego tuż nad nią. Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Czuła się w tym wszystkim niepewnie. Próbowała odnaleźć jakiekolwiek emocje w ciemnych tęczówkach mężczyzny, jednak nie dostrzegła tam niczego. 

- Nie musi być ci przykro - westchnęła. - Jesteś Renem. Stoisz po Ciemnej Stronie Mocy. Czy takie słowo istnieje w ogóle w twoim życiu? 

Ren nawet nie wykazał, że się wścieka. Nie zacisnął pięści, nie zmarszczył nosa. W ogóle nie zareagował. 

- Kim ty jesteś? - Zapytał i niespodziewanie musnął palcami policzek dziewczyny. Ta wstrzymała powietrze i wstała. Ren nadal trzymał swoją dłoń na jej twarzy. Rey oddaliła się i stanęła do niego tyłem. Kylo wciąż stał i wpatrywał się w nią zawzięcie. Czyli to była jego słabość? Zwykła zbieraczka złomu, która posiadała niewyobrażalną potęgę? Która została zrodzona z Mocy?

- Jestem wszystkim. Przenikam czas, przestrzeń i spajam wszystkie stworzenia razem. Jestem niczym. Pozostaję bezsilna na cierpienie wokół. - Wyszeptała. Ren zaskoczył się jej odpowiedzią. - Jestem zbieraczką złomu. Jestem człowiekiem. Jestem duszą. Jestem Mocą.

Słowa te nie płynęły z jej głowy. Wypowiedziało to dziwne uczucie w środku. Dziewczyna nie wiedziała, gdzie ono się znajduje. Wiedziała jednak, że to coś w niej żyje i nią steruje. Przebudziło się ponownie. To była... Moc.

Odwróciła się gwałtownie, a jej twarz rozświetliły płomienie z ogniska. Ren stał z zaciśniętymi zębami. Czy możliwe było, że w tej dziewczynie mogłaby żyć sama Moc? 

Nieprzerwanie na nią patrzył. Czuł, że to go zgubi. Próbował z tym walczyć, jednak jej biel zabijała jego zło. 

- Zgubiłam się... - wyszeptała dziewczyna ze szklanymi oczami. Teraz już nie przemawiała przez nią tajemnicza siła. W tej chwili przemawiało jej serce. Ren wyczuł to i uczynił krok bliżej ku niej. - Ktoś musi mi pomóc odnaleźć moje miejsce w tym wszystkim.

Jej głos był kojący i spokojny. Ciepło nie biło już jedynie od ogniska za plecami Bena, ale również od tajemniczej dziewczyny. Mężczyzna nie mógł oderwać od niej wzroku. Jej światło go przyciągało. Był bezsilny.

Wyciągnął przed siebie drżącą dłoń.


Continue Reading

You'll Also Like

229K 8.1K 43
Ona - Prefekt Naczelna z bagażem złych doświadczeń i załamaniem nerwowym, On - Prefekt Naczelny z bagażem ognistej w pokoju. Przed nimi ostatni rok n...
160K 7.4K 31
W magicznym świecie pojawia się zupełnie nowa aplikacja, która sprawia, że randki w ciemno stają się głównym tematem korytarzy w Hogwarcie. Skoro je...
165K 5.4K 50
"Chwilę dobre i złe" to książka składająca się z drabble dramione. Ponad 40 krótkich opowiadań o dwóch zupełnie innych osobach, które pomimo przeciwn...
476 24 4
Część druga serii Do nadejścia ciemności. Przygotowania do obalenia króla Wampirów okazują się być znacznie trudniejsze, niż się początkowo wydawało...