Biegłam najszybciej, jak się da w stronę statku, a za mną, ledwo mnie doganiając, Lloyd, co przecież było dziwne, bo nigdy nie miałam dobrej kondycji. Zawsze po przebiegnięciu choćby jednej minuty nie mogę złapać oddechu, a tu taka niespodzianka. Czułam się trochę, jak w grze Need for Speed, tylko bez samochodu.
Darowałam sobie pukanie do drzwi i z dużym zamachem otworzyłam pokój mistrza.
Ja czasem nie myślę! Co, gdyby Wu obściskiwał się z Misako? Lloyd przecież przybiegł razem ze mną! Gdyby to zobaczył... o matko, nawet nie chcę wiedzieć.
To by była Lloydokalipsa.
Albo Lloydomargedon.
W sumie, Garmadon - Armagedon. To prawie to samo. Nie dziwię się, że ma takie, a nie inne nazwisko.
- Rye?- spytał zdziwiony staruszek, nalewając sobie właśnie herbaty do kubka.-Wpadłaś tu, niczym wzburzone morze. Stało się cokolwiek złego?- Upił jej łyk, patrząc w moją stronę wyczekująco.
Dopiero teraz w wejściu pojawił się czerwonooki, który ciężko dysząc, oparł się o ścianę.
- Jakoś wcześniej nie wspominałaś o swoim turbo przyspieszeniu.
- Sama nie wiedziałam, że je mam - odparłam, wzdychając.- Mistrzu, chodzi o to, że... dobra, może inaczej - przerwałam na chwilę, myśląc, jak ubrać to w słowa.- Czy to możliwe, żeby w waszym świecie człowiek posiadał dwie moce naraz?- zadałam w końcu to pytanie, marszcząc przy tym obydwie brwi.
Sensei zamarł na chwilę, jednak niedługo po tym odstawił herbatę na stolik obok i wstał, by móc odejść kilka kroków dalej.
- Czyli to prawda...
Był odwrócony do nas tyłem. Mimo to oczami wyobraźni widziałam jego zamyśloną minę.
- Może jaśniej?- zapytałam, przez co spotkałam się z karcącym spojrzeniem chłopaka, dlatego też w odpowiedzi przewróciłam oczami.- Nie chcę być niemiła, mistrzu, ale nie lubię naciągania w bawełnę.
Choć sama to robię.
Bardzo logiczne.
Starzec westchnął, odwracając się do nas w tej samej chwili. Mogłam zobaczyć jego wzrok z odrobiną smutku.
- Jesteś wybrańcem, Rye.
Już po raz drugi w trakcie tej wizyty zmarszczyłam brwi.
- Co?- zapytałam krótko.- To Lloyd nim jest, nie ja - Wskazałam kciukiem na z deczka zdziwionego całą sytuacją zielonego ninja, który wzrok utkwiony miał w swoim stryju.
- Od dawna istniała legenda o osobie posiadającej dwie moce, które zgrają się w całość... między którymi panować będzie równowaga - mówił, jednocześnie głaszcząc swoją brodę.- Ludzie mało co w to wierzyli, uważali to za bajkę dla dzieci... najwidoczniej byli w błędzie.
Wciąż nie mogłam przyjąć tego do świadomości, dlatego nieobecnym wzrokiem błądziłam po podłodze. Spojrzałam na mistrza i zaczęłam kręcić głową.
- Bardzo dziękuję, ale ja się z tego wypisuję - stwierdziłam pewna swojej decyzji.- O, zrymowało się, to oznacza przeznaczenie - Zauważyłam, pstrykając palcami.
Odwróciłam się do wyjścia z zamiarem opuszczenia tego pokoju.
- Gdy przyszłaś do herbaciarni, już to podejrzewałem. Czuć w tobie potężną moc (Niczym w Star Wars) - Słowa Wu powstrzymały mnie od chwycenia za klamkę.
Z powrotem stanęłam tak, że miałam widok na Wu.
- Wiedział mistrz?- zapytałam nieco zawiedziona tym faktem, jednak nie spotkałam się z odpowiedzią.- No super! Jestem jakimś wybrańcem i nawet o tym nie wiem. Ciekawe, co by było, gdybym w ogóle nie dotknęła tego drzewa. Hm?- Posłałam mu gardzące spojrzenie.
Teraz już nawet się nie zastanawiałam i wyszłam, zamykając drzwi z głośnym trzaskiem.
Myślałam, że jestem jakąś częścią tej drużyny... bo w końcu ćwiczyłam tak, jak oni, miałam moce tak, jak oni, pochodziłam z tego samego wymiaru, co oni. Ten starzec najwidoczniej nie postrzega tego w taki sam sposób. Jak można zachować coś tak ważnego w tajemnicy? No kurde.
Zła i oburzona wypuściłam powietrze nosem, idąc przed siebie. Gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu, natychmiast stanęłam w miejscu. Moim oczom ukazał się Lloyd.
- Rye, wszystko w porządku?- zapytał.
Odwróciłam głowę w przeciwną stronę.
- Chcę być sama - burknęłam, niczym pięciolatek.
Ten odpowiedział cichym śmiechem.
- Jesteś pewna? Nie chcę, żebyś zrobiła coś głupiego.
- Och, wiesz, że to nieuniknione - powiedziałam, jakby to było oczywiste.- Poradzę sobie, po prostu chcę przemyśleć tą... sytuację - Mówiąc to, skrzywiłam się delikatnie.
Chłopak tylko kiwnął głową potwierdzająco, więc ruszyłam dalej.
*
- Dlaczego, gdy wszystko się układa, to nagle musi się spieprzyć?- odezwałam się sama do siebie, ciskając kamykiem w stronę strumyka.
Chwyciłam następny, trochę większy, który również wylądował w wodzie, tworząc głośniejszy plusk od poprzedniego. Chcąc się wyżyć, zaczęłam szukać czegoś bardziej odpowiedniego.
Moją uwagę przykuł nie za duży głaz.
Był wprost idealny.
- Chodź do mnie, mój piękny - szepnęłam, podchodząc bliżej.
Jezusie, przecież ja nawet do żadnego człowieka tak nie mówię.
Czas zacząć się leczyć.
Złapałam za kamień i, o dziwo, udało mi się go podnieść. No, ale nie oszukujmy się, nie był jakimś wielkim wyzwaniem. Jego wielkość była porównywalna z wielkością mojej głowy.
Wzięłam zamach i z całej siły rzuciłam owym głazem w mój cel. Plusk był tak wielki, że ochlapał moje buty, co wcale mnie nie uszczęśliwiło.
Jęknęłam głośno ze zrezygnowaniem i rzuciłam się na trawę. Przymknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki oddech świeżego powietrza. Zaczęłam słuchać śpiewu ptaków, szeleszczących liści drzew pod wpływem podmuchów wiatru. Trawa była taka miękka oraz śliska...
Chwila, nie padało od kilku dni.
Podniosłam powieki, a moim oczom ukazał się wąż, którego, jakby nigdy nic, trzymałam w ręce.
- BOŻE DROGI, NIE ZJADAJ MNIE!- krzyknęłam przerażona, puszczając stworzenie i odsuwając się jak najdalej było to możliwe.- JESTEM ŻYLASTA!
Nie tak chcę zginąć!
- Ussssspokój się, nie zjem cię, ludzkie dziecię.
- No to kamień z serca, bo... chwila - Zmarszczyłam brwi.- ty się odezwałeś?
Teraz zwierzę wyglądało na zdziwione... albo szczęśliwe. Nie wiem, nie ma brwi, trudno odczytać emocje z jego twarzy. Zresztą, nawet takowej nie posiada.
- Ty mnie rozumiesz?- spytał wąż, po czym postanowił się zbliżyć.
- Ty mówisz - powtórzyłam już uspokojona.
- Każde zwierzę mówi, nawet ta mrówka - Wskazał główką na małego insekta, którego dopiero teraz zauważyłam.
Dotąd wędrujący gdzieś robaczek zatrzymał się i popatrzył w naszą stronę.
- Ja tylko idę do pałacu zanieść listek dla mojej królowej. Nie mieszajcie mnie w to.
Mrówka poszła dalej, a ja przeniosłam zdziwiona wzrok na węża.
- O-OK?- mruknęłam nieco niepewnie.- Czuję się dziwnie.
- Znałem tylko jedną osssssobę, która rozumiała mowę zwierząt - oznajmił gad, przykładając koniuszek ogona do podbródka, o ile tak mogę to nazwać i zaczął się nad czymś zastanawiać.- tylko ona potrafiła mnie wysssssłuchać.
- Podaj imię, będzie szybciej - Zaproponowałam.
- Ów misssstrzyni zwała się Asssstia.
W zachwycie wzięłam gwałtownie powietrze i zniżyłam się do poziomu stworzenia, z którym aktualnie rozmawiałam.
- To moja mama! Znałeś moją mamę!- pisnęłam podekscytowana.- Hahaha, ale czad!
- Jesteś tak blisssssko, że widzę dokładnie twoje dziurki od nossssa.
- Sorki - Przeprosiłam i oddaliłam się na tyle, aby mój rozmówca miał swobodną przestrzeń.
- Czyli jessssteś jej córką. Imponujące - Pokiwał główką.
- Masz jakieś imię?
- Natrix, moja droga.
- Rye - Przedstawiłam się.
Podałabym mu rękę, ale żadnej nie ma.
- Opowiesz mi coś o moich rodzicach?- zapytałam z nutką nadziei, a ten popatrzył na mnie, mrużąc oczy.- Nie miałam okazji ich poznać... pochodzę z innego wymiaru i... długa historia - wyjaśniłam na swój sposób, czyli tak, że pewnie się nie połapał.
- Dlaczego by nie?
Zwierzę wykrzywiło pyszczek, co wyglądało mi na uśmiech i zaczęło mówić.
Napisałam rozdział!
Głupio mi się przed wami tłumaczyć (znowu) bo, huh, sama nie jestem z siebie dumna.
Tak się czuję: qancbdbckamlewvkpjcmdkl.
Ostatnio trochę dużo dzieje się w moim życiu (no bo co może powiedzieć nastolatka?). Nie dość, że testy gimnazjalne razem z bierzmowaniem zwaliły mi się na łeb, to... sama nawet nie wiem, jak to opisać, po prostu od jakiegoś czasu moje emocje są jakieś wymieszane i mam wrażenie, że na wszystko, co przeżywam patrzę gdzieś z boku.
Dopadła mnie egzystencjalna pustka, tyle powiem.
Nawet ta notatka wydaje mi się jakaś chaotyczna.
Boże, dopomóż.
Pozdrawiam was i życzę, abyście wszyscy umieli żyć, bo ja już chyba nie umiem.
Ale oczywiście pisać będę dalej, jakżeby inaczej? Nie potrafiłabym sobie wyobrazić życia bez pisania.
No nic, trzymajcie się, do następnego 😘
Albo po prostu będę z wami pisać w komentarzach, bo to kocham ❤