Rozdział 21: Palam

243 18 0
                                    

Spacerowali z początku w ciszy. Pogoda nie była piękna a na dworze było wręcz zimno. Niedługo miało się ściemniać więc nie mieli za dużo czasu, jeżeli chcieli wrócić przed zmrokiem. Spojrzała na profil swojego starego przyjaciela i musiała przyznać, że zmężniał. Nie był już tym szczeniakiem, z którym bawiła się w dzieciństwie. W sumie, odkąd wróciła nie widziała go, no może na zdjęciach. Nie miała jednak problemu z rozpoznaniem go dzisiejszego dnia, dalej miał w sobie ten swój charakterystyczny sposób bycia. Uśmiechnęła się na tą myśl.

- Nie gap się tak na mnie - spojrzał na nią i zaczął się śmiać. Tak to był ten sam Bill, nic się nie zmienił.

- W sumie dawno cię nie widziałam. Muszę przyznać, że wyrosłeś przez te wszystkie lata.

- Oczywiście, w końcu mam 24 lat, myślałaś, że wiecznie będę małym knypkiem? - zaśmiała się z jego uwagi. No tak już jest dorosłym mężczyzną i teraz jest dużo wyższy od niej. Musiała przyznać, że stał się naprawdę przystojny. Miał ostre rysy twarzy i przepiękne niebieskie oczy, które robiły na niej wrażenie. Pomyślała, że musiał mieć wiele fanek w czasach szkolnych.

- Dlatego zniknęłaś? W sensie tak naprawdę. Wszyscy opowiadali o tym, że się ukrywałaś, ale jakoś w to niewierze. Powiedz prawdę.

Odetchnęła zdenerwowana. Prawdę znali nieliczni, jej rodzice chrzestni, Malfoye, Molly z mężem i Severus. Bała się wtajemniczać w to innych, nigdy nie miała pewność czy przez to ktoś nie ucierpi. Z drugiej strony Billy był jej przyjacielem, może nie była z nim tak blisko jak z Severusem, ale podobnie jak z Malfoyami. Nie chciała go okłamywać, a wiedziała, że jest na tyle uparty, żeby zdobyć prawdę.

- Masz rację, ta historia jest wymyślona przez ojca. Przez 14 lat byłam w innym miejscu. Ciężko określić, gdzie dokładnie. Dalej byłam w Anglii, jednak w innych czasach. Przenieśli mnie do innego wymiaru w dodatku do przyszłości - rozejrzała się i kiedy upewniła się, że nikt nie podsłuchuje ciągnęła opowieść - moja świadomość została przeniesiona do ciała dziewczyny w tym samym wieku co ja, oczywiście w ich czasach. Tak naprawdę w naszym wymiarze jeszcze się nie narodziła.

Zatrzymała się przy jednej z ławek i usiadła. Mężczyzna zrobił to samo i czekał na dalszy ciąg. Chciał wiedzieć jak to możliwe. Wiedział o istnieniu zmieniaczy czasu, ale podróże w wymiarach to inna bajka.

- Nie miałam wspomnień z tego życia. Na początku nie miałam też jej wspomnień. Z czasem je odzyskałam i żyłam jej życiem. Ona natomiast została umieszczona w moim ciele. Chodziłeś z nią do szkoły, nie wiem, czy pamiętasz Spe z Gryffindoru?

Zastanowił się chwilę, imię było rzadko spotykane. Po chwili przypomniał sobie, rzeczywiście była taka dziewczyna w szkole. Jednak niczym nie przypominała Juliet.

- Pamiętam ją, ale ona wyglądała całkiem inaczej. Jak to możliwe, wielosokowy?

- Nie, specjalne staromagiczne zaklęcie. Dopiero gdy wróciłam czar opadł i moje ciało wróciło do normalnego wyglądu. No, ale wracając. Kiedy wybił mój czas zostałyśmy zamienione. Wtedy okazało się, że nastąpiła pomyłka. Pamiętam wszystko co działo się zarówno w tamtym życiu, jak i to co działo się tutaj u Spe. Ona musi mieć podobnie. To najbardziej mnie dołuje, że zostało jej to wszystko odebrane z dnia na dzień i nie miała wyboru.

- Jak się zamieniłyście? Bo jednak to nie zwykle zaklęcie.

- To prawda. Medalion matki, on dalej dużo możliwości. Przenoszenie i ukrywanie jaźni to jedna z nich.

- Pamiętam go. Co tak naprawdę daje?

- Wiele rzeczy, przede wszystkim kontrolę nad życiem. Jaźnie, które w nim mieszkają to poprzednie właścicielki. Mają część swoich mocy, jednak to tak naprawdę garstka tego co posiadały za życia. Ja jestem ich łącznikiem ze światem żywych. Mogę wypuścić je do nas, zarówno w postaci duchowej, jak i dać im fizyczna postać, mogą dotykać przedmiotów itd. jednak wszystko ma swoją cenę.

- Jaka jest cena za taką ingerencję - zaciekawił się mężczyzna. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się krzywo.

- Oczywiście moja energia. Gdybym chciała je wypuścić musiałabym każdej z nich użyczyć energii. Zaklęcie to jest bardzo silne i potrzeba na nie wiele mocy, która jest cały czas wykorzystywana. Do tej pory nie słyszałam, aby z niej ktoś korzystał. Może z wypuszczeniem, którejś z nich w postaci duchowej, ale wątpię, aby bawił się w wypuszczanie w postaci fizycznej.

- A gdyby ktoś wypuścił wszystkie w postaci duchowej. Albo kilka w fizycznej?

- Musiał by mieć duże pokłady mocy, ale mógłby ją stracić w całość. Im słaby czarodziej tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia komplikacji. Palam czy inne zaklęcia przekazywane są z pokolenia na pokolenie wraz z medalionem. Musimy umieć wykorzystać jego moc, bo choć wydaje się niebezpieczny, daje dużo możliwość.

- A gdyby, ktoś z zewnątrz chciał skontaktować się z jaźniami, jest to możliwe.

- Tak, gdybyś chciał mógłbyś porozmawiać, z którąś z nich. Najprościej jest, gdy właściciel medalionu wprowadzi obcą jaźń do środka, ale zdarzają się przypadki, że nie ma tej możliwość. Wtedy używa się innego zaklęcia, które pobiera energię z potencjalnego użytkownika i przekazuje na otwarcie medalionu. Jeżeli kobiety, które w nim mieszkają zgodzą się, wtedy można z nimi porozmawiać. Oczywiście to kosztuje wiele energii. Ja jako właścicielka medalionu, aby wejść do wnętrza nie tracę za dużo energii i nie potrzebuje zgody. Jednak obca osoba, nie połączona z medalionem musi w jakiś sposób się poświęcić.

- Są jeszcze jakieś możliwość?

- Owszem, kobiety z wnętrza mogą ingerować w moje ciało, użyczać mi swojej energii, same rzucać zaklęcia o ile ja im dam tą możliwości. Jest wiele możliwości, jednak wszystko wymaga dużo mocy no i umiejętności. Źle zastosowane zaklęcie może uszkodzić ciało, a w szczególności mózg użytkownika.

- To ma sens. Rozumiem już wszystko. Ale dalej się zastanawiam, dlatego musiałaś zniknąć na tak długi czas.

Nie patrzyła już na niego, a na mrok okolicy. Zaraz zrobi się ciemno, a oni dalej siedzieli na tej ławce przy jeziorze.

- Ktoś próbuje mnie zabić, poluje na mnie od dnia moich narodzin. Szkolili mnie żebym potrafiła się obronić, ale potrzebowałam czasu. A szkolenie Spe wiele mi dało. Teraz jestem gotowa.

- Mam taką nadzieję. Jak nie to zawsze możesz liczyć na mnie.

Zaśmiała się z jego tekstu i podniosła z ławki. Doszła do wniosku, że czas najwyższy wracać do za zamku. Mężczyzna również się podniósł i zaproponował, że ją odprowadzi. Zgodziła się od razu i udali się w stronę szkoły, w której uczniowie właśnie świętowali zakończenie pierwszego zadania w turnieju.

Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now