Rozdział 20: Przyjaźń

267 13 0
                                    

Kiedy była mała uwielbiała czytać. Jak każde dziecko miała książki z bajkami, o księżniczkach i rycerzach na białym rumaku. Każda taka historia kończyła się szczęśliwie, zakochiwali się w sobie i żyli bardzo długo a zło zawsze przegrywało. Życie weryfikuje, nie ma w nim prostych decyzji a świat nie jest czarno- biały. Kobietę nie uratuje żaden mężczyzna, w którym się potem zakocha. Tak to nie działa. Jej nie ma kto pomóc. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie chciała umierać. Nie zaznała jeszcze życia, nie była zakochana, nie zrealizowała marzeń. Żyła, aby przygotować się do śmierci, bez złudzeń na szczęście. Bała się tego co nastąpi. Nie chciała nikogo zawieść, nie chciała nikogo stracić. Ojciec powiedział, że nie chciał dla niej takiego życia, wierzyła mu. Może i traktował ją jak maszynę, ale robił to dla większego dobra. Wolał poświęcić córkę niż skazać cały świat. Wybaczyła mu to, choć czuła się źle z tym, że tak długo to ukrywał.
Stała na Wieży Astronomicznej wpatrzona w Zakazany Las. Dzisiaj pierwszy etap turnieju. Pocierała dłońmi ramiona czując wszechogarniający chłód. Zdawała sobie sprawę, że musi tam być, jednak odwlekała zejście jak długo tylko mogła. Po paru minutach postanowiła wrócić do siebie by się przygotować. Obecnie miała na sobie za duży sweter i stare starte jeansy, a nie mogła pokazać się w tym wydaniu uczniom, musiała dbać o reputację.

W komnacie narzuciła na siebie swoją pracowniczą szatę, czyli czarną spódnicę za kolano do tego koszule i marynarkę w tym samym kolorze. Na wierzch postanowiła narzucić ciepłą pelerynę w kolorze zieleni i wyszła w stronę przygotowanego wcześniej "stadionu".

Kiedy dotarła na miejsce dostrzegła kogoś za kim bardzo tęskniła.
- Witaj piękna Pani.
Mężczyzna, który stał przy wejściu na trybuny podszedł do niej i ucałował jej dłoń. Jego długie rude włosy zostały spięte w kucyka odsłaniając bladą skórę. Uśmiechnął się do niej na co odpowiedziała tym samym i poprowadził na miejsce. Kiedy usiedli koło siebie rozpoczął rozmowę.

- Kiedy zakończy się turniej może wybierzemy się na spacer. Chce z tobą porozmawiać o tym co się działo przez te lata, a to nie jest za dobre miejsce.

- Z miłą chęcią.

Chwilę siedzieli w ciszy obserwując poczynania zawodników. Po chwili odezwała się Juliet.

- Czym się teraz zajmujesz?

- Pracuje jako łamacz klątw w Egipcie, dlatego rzadko jestem w Anglii.

- Rozumiem.

Obserwowali poczynania kolejnego zawodnika. Smoki były niebezpieczne mimo to dość szybko zdobywali jaja. Kiedy pojawił się Potter na moment przestała oddychać. Widać, że miał problem ze swoim przeciwnikiem. Ukrywał się za skałami aż w pewnym momencie pojawiła się jego miotła. Tego się nie spodziewała. Poszybował uciekając od ognia. Próbował złapać jajo jednak bestia nie dawała za wygraną. Po chwili zerwała się z łańcuchów i poszybowała za chłopakiem.

Serce kobiety mało nie wyskoczyło z piersi, wiedziała, że turniej jest niebezpieczny, ale żeby Potter zginął już przy pierwszym zadaniu. Przerażona szukała go wzrokiem. Po jakimś czasie dostrzegła pojawiającego się chłopaka, który pochwycił zdobycz tym zakańczając rundę. Wszyscy wiwatowali, a jej kamień spadł z serca. Jej towarzysz zauważył to i uśmiechnął się. Widocznie kobiecie zależało na młodym Potterze. Kiedy wszyscy zaczęli wstawać z miejsc, wziął ją pod rękę i obydwoje wyszli w stronę błoni.

~ * ~

Severus Snape oglądał całe zawody z lekkim przymrużeniem. Średnio go interesowały potyczki dzieciaków ze smokami, tak naprawdę został do tego zmuszony przez Albusa. Kiedy na arenie pojawił się Potter postanowił skupić się trochę na rozgrywce. Oczywiście jak na wybrańca przystało jego występ musiał być pełen emocji. Kiedy wszystko się skończyło i chciał wracać do siebie dostrzegł młodą kobietę i rudowłosego mężczyznę zmierzających w stronę błoni. Rozpoznał ich od razu, Juliet i najstarszy syn Weasley.

Pamiętał tego chłopaka, rudowłosa często go odwiedzała, nawet sam Severus kilka razy z nim rozmawiał. Był najbardziej rozsądny z całej tej gromady. Nie mógł powiedzieć, że go lubił, bardziej pasuje stwierdzenie "tolerował", jednak, gdy ujrzał ją idącą z nim pod rękę, poczuł się dziwnie. Nie wiedział co to, po prostu ten widok wydawał mu się obcy. Ona śmiejąca się z żartu innego mężczyzny a kiedyś tak było z nim. Po chwili uświadomił sobie co właśnie pomyślał. Sam postanowił trzymać ją na dystans, drwić z niej i obrażać na każdym kroku. Może nie było to najlepsze rozwiązanie, jednak działało, było mu łatwiej żyć w ten sposób. Dlaczego więc poczuł dziwne ukłucie, gdy uświadomił sobie, że nie będzie z nim w ten sposób spacerować, nie będzie się śmiać z jego żartów. Postanowił się ogarnąć, dlatego odwrócił się i poszedł w stronę zamku myśląc tylko o Whisky i ciekawej lekturze na wieczór.

~ * ~

Młoda Panna Granger udała się na spacer, aby trochę ochłonąć po pierwszym etapie turnieju. Bardzo bała się o swojego przyjaciela, zwłaszcza gdy smok postawił zerwać się z łańcuchów. Nie wiedziała co będzie dalej, każde zdanie było niebezpieczne i czy jej przyjaciel poradzi sobie ze wszystkimi?

Kiedy tak spacerowała w oddali zobaczyła swoją starszą przyjaciółkę w towarzystwie najstarszego brata Rona. Wyglądali razem ładnie, w sumie zastanawiała się, dlaczego tak piękna kobieta jak Juliet nie miała nikogo, w końcu podobała się praktycznie każdemu mężczyźnie. Zależało jej na szczęściu Panny Dumbledor, dlatego postanowiła zadziałać i spróbować zeswatać tą dwójkę.

Szła tak przygotowując plan aż dostrzegła Draco siedzącego na ławce przy jeziorze. Podeszła bliżej i odezwała się do blondyna.

- Czemu siedzisz sam? Coś się stało?

Odwrócił się do niej i uśmiechnął. Nie spodziewał się zobaczyć jej tutaj. Sądził, że będzie świętować wraz z Harrym.

- Chciałem pomyśleć, a ty czemu nie świętujesz z innymi w Wieży?  - usiadła obok niego i spoglądając na jezioro odpowiedziała.

- Musiałam ochłonąć, nie są dobrze znoszę takie akcje. Lubię adrenalinę, ale tylko w moim wykonaniu - zaśmiała się z siebie. Kiedy adrenalina puściła poczuła jak bardzo było zimno, zaczęła się telepać. Chłopak widząc to zdjął z siebie płacz i zarzucił jej na ramiona.

- Co robisz? - zdziwiła się - przecież zmarzniesz.

- Nic mi nie będzie, a ty się zaraz pochorujesz i nie próbuj dyskutować.

Przerwał jej jak próbowała się sprzeciwić, w końcu odpuściła i rozkoszowała się ciepłem i zapachem nakrycia. Było jej trochę wstyd się przyznać, ale uwielbiała jego zapach. Jego perfumy były dla niej wręcz otumaniające. Pozwoliła sobie rozkoszować się tym zapachem oraz jego towarzystwem. Nie mówili nic, ale cisza nie była przytłaczająca. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie i nie zamierzali tego przerwać.

Kiedy zaczęło się ściemniać chłopak zaproponował, że odprowadzi ją do dormitorium. Szli powoli, tak naprawdę żadne z nich nie chciało wracać do siebie. W momencie, gdy ujrzała obraz Grubej Damy zrobiło jej się przykro, choć nie wiedziała, dlatego. Widywali się codziennie zarówno na posiłkach jak i zajęciach. Weekendy spędzali na treningach, jednak brakowało im chwil dla siebie, sam na sam bez nauki czy treningów. Postanowiła to zmienić.

- Dziękuję za odprowadzenie no i okrycie - zaśmiała się i zdjęła płacz. Chłopak przyjął go i chwilę tak stali w milczeniu. W pewnym momencie gryfonka podeszła do niego i pocałowała go w policzek.

- Dobranoc Draco.

- Dobranoc Hermiono.

Odwrócili się w swoje strony i zniknęli pozostawiając pusty korytarz.

Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now