Rozdział 46: Zmiany

167 10 9
                                    

Pierwsze dni pracy w nowym roku przyniosły Juliet wiele trudności. Musiała kontynuować rehabilitację, gdyż jej stan zdrowia dalej był niepewny. Tak naprawdę, nikt nie znał możliwych skutków ubocznych rytuału. Juliet postanowiła poszukać kogoś, kto tak samo jak ona był poddany przemianie. Chciała dowiedzieć się jak funkcjonuje i czy bezpłodność jest rzeczywistym skutkiem ubocznym.

Po poinformowaniu uczniów o powrocie Tego Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, dyrektor w raz z całą kadrą nauczycielską zarządził rozpoczęcie kursu przygotowawczego z pojedynków. Początkowo pomysł ten został przyjęty z rezerwą, gdyż wszyscy mieli w głowach sytuację z przed 3 lat, gdy Obrony nauczał blond buc. Jednak po zapewnieniu, że Ivy oraz Juliet mają wystarczające kompetencje do prowadzenia zajęć, uczniowie zaczęli masowo zapisywać się na kurs.

Juliet nie bardzo wiedziała jak się do tego zabrać. Co prawda uczyła Hermionę i resztę, ale obawiała się, czy będzie potrafiła poprowadzić kurs tak, aby wszystko było zrozumiałe. 

Siedziała w swoich komnatach i wpatrywała się w ogień, zastanawiając się jak wiele się zmieniło. Czuła, że już nie jest tą samą osobą co kiedyś. Teraz musiała przyznać się przed sobą, że coraz częściej czuła się bezsilna. Od kiedy wróciła do swojego świata, zawsze wiedziała co ma robić albo przynajmniej szybko potrafiła poradzić sobie z problemami, jednak od kiedy obudziła się ze śpiączki, ciągle coś było nie tak. 

Czuła się obco w swoim własnym ciele. Za każdym razem, gdy patrzyła w lustro miała wrażenie, że jej oparzenia przedzierają się przez zaklęcie maskujące i szpecą jej ciało. Nie widziała samej siebie, a upiora, który ją przejął. To było frustrujące. 

Próbowała z tym żyć, posłuchać tego co mówią inni. Widziała jednak, że już nic nie będzie takie samo. I nie tylko pod względem wizualnym. Zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt wiele się dowiedziała. Jej pokrewieństwo z Voldemortem i tajemnice, które ciążyły na jej rodzinie. Niełatwo było się z tym uporać. 

Najbardziej zastanawiała ją relacja z Severusem. Od kiedy wybudziła się ze śpiączki, coś się zmieniło. Już dużo wcześniej ich relacja się poprawiła, jednak to jak opiekował się nią podczas pobytu w szpitalu, czy jak z nią rozmawiał, było zupełnie inne. Czuła się wtedy dobrze, pragnęła jego bliskości. Od tamtego momentu wszystko się zmieniło, jednak czy chciała tej zmiany? Czy mogła być aż tak samolubna i pozwalać im na taką bliskość? Bała się tego co może nastąpić, a najbardziej bała się tego dziwnego uczucia, które opanowywało jej serce, gdy był w pobliżu. Nie miała prawa się w nim zakochiwać. Nie, wiedząc jaki los ją czeka. 

Kiedy tak rozmyślała, ktoś zapukał do drzwi. Powoli wstała z kanapy i poszła otworzyć. Niestety za drzwiami stał obiekt jej rozmyślań. 

- Witaj Sev, co cię do mnie sprowadza?

Mężczyzna wszedł do pomieszczenia nie proszony i udał się w stronę salonu. Rozejrzał się po pomieszczeniu i kiedy dostrzegł otwartą butelkę Ognistej, spojrzał surowo na kobietę.

- Nie powinnaś pić. Nie po to, stawiałem cię tak długo na nogi, żebyś teraz niszczyła moją ciężką prace, głupia kobieto.

Juliet uśmiechnęła się do niego bezczelnie. Te określenia w jej kierunku były czymś tak zwyczajnym jak poranna kawa. Severus nie potrafił z nią rozmawiać, jednocześnie nie obrażając jej. Jednak za tymi słowami kryło się wiele troski i Juliet już dawno nauczyła się dostrzegać ją między wierszami. 

- Tak, tak, uspokój się zgredzie i dołącz do mnie. W końcu jedna butelka na dwoje to całe nic. 

Severus prychnął w odpowiedzi i usiadł na jednym z miękkich zielonych foteli, który zresztą był jego ulubionym. Kobieta machnęła różdżką i po chwili jedna ze szklanek stała przed mężczyzną. Nalała mu bursztynowego płynu i usiadła na przeciwko. 

- Ponawiam pytanie. Co cię do mnie sprowadza?

- To już nie można wpaść w odwiedziny? 

- Jakbym cię nie znała. Co się stało?

Mężczyzna odetchnął, wziął łyka napoju i obdarował ją przeszywającym spojrzeniem. Właśnie w takich momentach czuła, że stąpa po niepewnym gruncie. Jego oczy były wręcz hipnotyzujące. 

- Jutro rozpoczynacie z Ivy szkolenie. Masz już na nie plany?

- Od kiedy jesteście na "Ty"? - zaśmiała się nerwowo, gdy uświadomiła sobie, że wypowiedziała te słowa na głos.

- Zaczynam wątpić w twoją inteligencję. A jakie to ma znaczenie?

- Nie ważne. I nie, nie mam pomysłu. Prawdopodobnie pójdę na żywią.

Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony, a Ślizgonka odwróciła wzrok. Nie lubiła, gdy patrzył na nią tym swoim oceniającym wzrokiem.

- Od kiedy w twoim słowniku istnieje takie słowo? Wszystko zawsze masz zaplanowane, może rzeczywiście nie powinnaś jeszcze pracować, bo jeszcze uszkodzisz te dzieciaki.

- Tak? To może niech Ivy sama poprowadzi szkolenie! Może jej pomożesz, skoro jesteście ostatnio tak blisko! - podniosła się z fotela i wyszła do łazienki trzaskając drzwiami. 

Severus również wstał i wściekły wyszedł z pomieszczenia. Żadna baba nie ma prawa na niego krzyczeć, zwłaszcza, gdy nie ma ku temu powodów. 


Juliet opłukała twarz wodą i spojrzała na swoje odbicie. Nie bardzo wiedziała, co właściwie się stało. Ta cała rozmowa nie miała żadnego sensu. Zastanawiała się, co tak właściwie się stało, w końcu Severus nie powiedział nic co mogło ją zdenerwować, jednak, gdy usłyszała imię tej kobiety z jego ust, dostała białej gorączki. Była wściekła. 

Postanowiła go przeprosić, jednak, gdy wyszła z łazienki, już go nie było. Opadła wyczerpana na fotel i zatraciła się w swoim ulubionym alkoholu. 


 ~ * ~ 

On w tym czasie wrócił do swoich komnat. Był wściekły na przyjaciółkę. Nie miała prawa na niego wrzeszczeć, a tym bardziej przyczepiać się do jego relacji z Ivy, która tak właściwie nie istniała. Owszem kilka razy rozmawiał z nową nauczycielką, jednak na tym kończyła się ich znajomość. Może i była piękną i inteligentną kobietą, ale Severus nie czuł nic w momencie, gdy ją widział, natomiast przy Juliet... Od kiedy uświadomił sobie, że może ją utracić już na zawsze, zaczął postrzegać ją nieco inaczej. Przypomniał sobie te wszystkie momenty, gdy była blisko, kiedy byli dziećmi i łączyło ich tak wiele.

Stała się dla niego droższa. W jej obecności zawsze mógł być sobą i nawet, gdy traktował ją źle, nigdy się od niego nie odwróciła. Nawet gdy dowiedziała się o dołączeniu do Czarnego Pana. 

Pamiętał ten moment, gdy odbierała mu wspomnienia. Czuł, że traci jedyną dobrą rzecz w swoim życiu. Że bez niej nic nie będzie takie samo, bo tylko z nią miał siłę by iść do przodu, by spełniać swoje marzenia. Bał się kiełkującego uczucia w swoim sercu, zwłaszcza wiedząc jak to wszystko może się zakończyć. Bo nie będzie im dane, żyć długo i szczęśliwie. 


~ * ~

Wiem, że ostatnio was zaniedbuje, ale mam dość "gorący" okres w życiu. Będzie tak przynajmniej do połowy czerwca, może połowy lipca. Ale nie martwicie się, rozdziały będą się pojawiać, a gdy wszystko się uspokoi nawet częściej niż dotychczas. Mam już rozpisany plan wydarzeń do końca historii i jak dobrze pójdzie maksymalnie do końca wakacji zakończymy historię Juliet! 

Tak z innej beczki, co sądzicie o zmianie w zachowaniu bohaterki? Wszelkie uwagi i pytanie piszcie w komentarzach!



Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now