Rozdział 49: To ona

138 9 20
                                    

Kiedy Juliet wyjechała, Severus czuł jakby czegoś mu brakowało. Łapał się na tym, że obserwuje Wielką Salę w nadziei, że czarownica przekroczy jej próg. Spoglądał na jej miejsce przy stole i uświadamiał sobie, że powoli wariuje. 

W Ministerstwie trwała burza. Rodzice wprost przyznali, że nie chcą, aby ich pociechy uczyła taka osoba, nazywając Juliet Potworem lub Odmieńcem, co natomiast wywołało oburzenie wśród jej przyjaciół. Severus powoli tracił nadzieje, że pozwolą jej na powrót do zamku. Minerwa i Albus również, choć ten drugi zachowywał się tak, jakby ciągle miał jakiś plan w zanadrzu. 

Po jej odejściu zajęcia z pojedynków poprowadziła Ivy a Mistrz Eliksirów miał ją w tym wspierać. Oczywiście uczniom nie za szczególnie przypadł do gustu ten pomysł, ale nie mieli większego wyboru. Co dziwne już po pierwszych zajęciach, uczniowie byli zachwyceni. Mimo, że Postrach Hogwartu nie należał do najprzyjemniejszych nauczycieli, jego wiedza i umiejętności były ogromne. 

- No no, muszę przyznać, pozytywnie mnie zaskoczyłeś. Nie sądziłam, że potrafisz tak dobrze walczyć.

- Lata praktyki, choć mam pewne wątpliwości, czy to wystarczy, aby te głąby czegoś się nauczyły.

- Oj nie było tak źle, jeszcze wyjdą na ludzi, zobaczysz. 

- Nie jestem tego taki pewien.

Kobieta zaśmiała się i wyprzedziła towarzysza. Musiał przyznać, że należała do tych nielicznych ludzi, których akceptował. Miała pozytywne usposobienie, które o dziwo nie irytowało. 

- A może tak obgadamy plan pracy przy ognistej? 

Wypowiedziawszy te słowa odwróciła się na pięcie i na niego spojrzała. Staną zastanawiając się na jej propozycją. 

- Niech będzie. U mnie o 21, tylko się nie spóźnij. Nienawidzę tego.

- Pewnie. A teraz chodź na kolację, umieram z głodu. 

Poszła nie czekając na niego, co mu odpowiadało. Potrzebował chwili, aby przetrawić jej słowa. Czuł, że zaproszenie ma drugie dno, jednak nie był wstanie znaleźć haczyka. Postanowił dowiedzieć się wszystkiego wieczorem. 


~ * ~

Siedział na kanapie w swoim salonie i czytał starą mugolską książkę, którą otrzymał od Juliet. Był tak pochłonięty lekturą, że nie zauważył, kiedy wybiła dziewiąta. Z transu wybudziło go delikatne stukanie do drzwi. Wstał powoli i odłożył książkę na półkę. Machnięciem różdżki otworzył drzwi. 

- Wiesz ty co? To nie kulturalne, powinieneś osobiście mi je otworzyć. 

- Podejrzewasz mnie o coś takiego. Nie bredź. 

Kobieta weszła do salonu rozglądają się. Co prawda był przyzwyczajony do tego, że podczas pierwszej wizyty jego komnaty były dla gości czymś ciekawym, jednak nie znosił tego. Jego pokoje nie były niczym egzotycznym. Królowały w nich czerń i zieleń, a w salonie stały regały przepełnione książkami. Dwa fotele w odcieniu zgniłej zieleni i kanapa zajmowały centrum pomieszczenia. Tuż obok był kominek i barek z jego ukochanymi alkoholami. Mały szklano-drewniany stolik stał po środku między fotelami a kanapą. 

- Skończyłaś podziwiać?

Kobieta spojrzała na niego speszona i pośpiesznie usiadła na wyznaczonym miejscu. Mężczyzna przywołał dwie szklanki i Whisky po czym sam usiadł na fotelu na przeciw kobiety. 

- Chciałaś rozmawiać na temat zajęć. Tak więc słucham. 

- Ty zawsze taki jesteś?

- Niby jaki?!?

Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now