Rozdział 36: Dziedzictwo

194 7 0
                                    

Patrzyła na niego z szokiem wymalowanym na twarzy. "Kuzynka" jedno słowo a tak wiele znaczyło. Nie to nie może być prawda - powtarzała sobie, ale co, jeśli on miał rację.

- Nic o tym nie wiesz. Podejdź do mnie moja słodka, a wszystko ci wyjaśnię. 

Po tych słowach poczuła jak krępujące więzy puściły i mogła wstać. Podniosła się powoli i zbliżyła w jego kierunku. Brak różdżki bardzo utrudniał sprawę, ale na szczęście ma medalion, dobrze ukryty pod zaklęciami maskującymi. 

- Kłamiesz! - tyle udało jej się wydusić, gdy znalazła się wystarczająco blisko swojego wroga. 

- Nie, nie tym razem. Nie zauważyłaś pewnych podobieństw? Mowa węży, twoja przynależność do domu Slytherina. Matka zdradziła ci skąd pochodzi? Dlaczego masz te wszystkie zdolności? - mówił z dziwną delikatnością w głosie, tak jakby chciał ją uspokoić. 

Zamurowało ją. To prawda, matka nigdy nie zdradziła jej nic na temat swojego pochodzenia po za informacjami o jej zdolnościach i podaniu imienia jej babki, a ona jako posłuszna córka nie próbowała się niczego dowiedzieć. Po rozmowie na temat jej zdolności do rozmowy z wężami, Juliet czuła, że coś jej nie tak. 

- Widzę, że się zastanawiasz. Pomogę ci w zrozumieniu. Jak wiesz pochodzę z rodziny Gauntów. Moja matka była córką Marvolo, tak samo jak twoja. Kiedy moja zaszła w ciąże okazało się, że Kartherina również jest w ciąży, a że nasz dziadek nie należał do najdelikatniejszych ludzi, postanowiła uciec wraz z dzieckiem. Wtedy zostałyście przeklęte. Maeve przyszła na świat w tym samym roku co ja, jednak nie wiedzieliśmy o sobie nic. Razem uczęszczaliśmy do Hogwartu. Dopiero kiedy narodziłaś się ty poznałem tajemnice. Wcześniej nasz wuj uświadomił mnie, że istnieje jeszcze jeden potomek Salazara Slytherina, ale nie mogłem go odnaleźć latami. Kochana babcia zmieniła nazwisko, aby was uchronić. Cóż stało się, sama znalazłaś drogę do mnie moja najdroższa. Jesteśmy sobie równi, razem możemy zmienić ten świat i oczyścić go z brudu. Przyłącz się do mnie! 

Spojrzała w jego oczy i dostrzegła coś co ją zaniepokoiło. Pożądanie i szaleństwo. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko prawa. Jest dziedziczką Slytherinu? Jej największy wróg jest jej rodziną. Czuła, że z nadmiaru informacji robi jej się słabo, ale musiała być silna. Harry, musi go jakoś uwolnić. 

- Ja...

- Czy to wszystko prawda? Jesteście rodziną? To, dlatego czułem do ciebie wstręt od samego początku. Jesteś taka sama jak on! - wrzeszczał Potter, przerywając jej czym przykuł uwagę Voldemorta. Ten jakby od niechcenia spojrzał w kierunku chłopaka. 

- Pan Potter, zapomniałem o Panu - po tych słowach śmierciożercy wybuchli śmiechem - jak śmiesz odzywać się tym tonem do mojej pani!

Wtedy zrozumiała. Pożądał jej, tak "Przyciąganie" działało na niego bardzo silnie, pragnął jej mocy tak samo jak ciała. Musiała to wykorzystać, ale jak?

- Tyle lat czekałem na ten moment. Dziecko, które przeżyło, cóż za kłamstwa tworzą twoją legendę. Dzisiaj masz okazję zginąć, tak jak powinieneś zrobić to lata temu. Ava....

- Panie - musiała improwizować, wiedziała, że wiele ryzykuje, jednak nie miała czasu na obmyślenie planu - myślę, że powinien zginąć w walce. Nie przystoi takiemu wielkiemu czarodziejowi jak ty pokonać go, gdy jest bezbronny. 

Spojrzał na nią skonsternowany. Po chwili uśmiechnął się, przez co poczuła ciarki na plecach. Ona odwróciła się w stronę chłopaka i spojrzała mu w oczy. 

- Dam ci chwilę na ucieczkę, jak tylko cię wypuści chwyć swoją różdżkę. Na znak przywołaj puchar i uciekaj - przekazała chłopakowi za pomocą Legilimencji. Na początku po jego minie wywnioskowała, że nie wie co się stało, jednak po chwili dotarło do niego co właśnie usłyszał. Spojrzała z powrotem w oczy Voldemorta.

- Ty moja droga nie musisz mnie tytułować. W końcu jesteśmy rodziną. A co do chłopaka masz rację, zabicie go w walce da mi więcej satysfakcji. 

Machnął różdżką co spowodowało, że chłopak upadł. 

- Podnieś różdżkę chłopacze!

- Pamiętaj na znak uciekaj. Przekaż mojemu ojcu wszystko co usłyszałeś. 

- A co z tobą? 

- Łatwiej mi będzie przeżyć, gdy nie będę musiała się o ciebie martwić. Proszę chociaż raz zaufaj mi, przez wzgląd na Hermionę.

- Na co czekasz. Podnieś różdżkę!

Chłopak niepewnie podniósł swoją różdżkę. Kiedy stał na równych nogach Juliet wyszeptała.

- Palam

Wtedy z jej medalionu zaczęły wypływać duchy i atakować śmierciożerców

- Teraz!

Chłopak przywołał puchar i zniknął. Duchy powróciły do Juliet i wiedziała, że teraz nie będzie już miło.

- Nieee! - wrzeszczał Voldemort - dlaczego to zrobiłaś! Mogłaś stać u mojego boku.

- Po moim trupie - odparła hardo czując, że traci siły.

- To da się załatwić. Skąd wzięły się te duchy? Gadaj!

- Nic ci nie powiem! - krzyknęła wiedząc, że zostanie ukarana, jednak nie bała się bólu, udało jej się uratować chłopaka, tylko to teraz się liczyło.

Na twarzy Voldemorta dostrzegła furię.

- Tak się chcesz bawić? Zaraz zobaczymy - uniósł różdżkę i celując nią rzucił - Crucio!

Poczuła straszny ból, przez który upadła. Chciała krzyczeć, lecz nie mogła dać mu tej satysfakcji. Po chwili ból ustąpił i mogła się podnieść z ziemi. Spojrzała w jego oczy i dostrzegła zaskoczenie.

- Twoje oczy, czyżbyś nie była człowiekiem?

Nie wiedziała o co mu chodzi. Starała się utrzymać kontakt wzrokowy mimo dużego osłabienia. Po chwili jakby otrząsnął się z transu.

- Macie ją złamać, ale ma przeżyć, w dodatku, jeśli, któryś z was spróbuje ją zgwałcić, zabije!

Po tych słowach dostała kolejną dawką zaklęć. Po pewnym czasie nie czuła już nic. Ogarnęła ją ciemność.


~ * ~ 

Severus siedział na trybunach czując coraz większy niepokój. Nie było ich dobre kilkanaście minut i bał się, że może być już za późno. Po chwili dostrzegł światło i w raz z nim Pottera pucharem w dłoni. Zaczęła rozbrzmiewać muzyka a widownia szalała. Severus po chwili uświadomił sobie co właśnie się stało. Potter wrócił sam. Chłopak również nie cieszył się, był wręcz przerażony.

- Dyrektorze! Muszę z Panem natychmiast pomówić. 

Obydwaj przeszli na bok niezważając na zaskoczonych kibiców. Kiedy byli sami we tróje (oczywiście Mistrz Eliksirów musiał zostać dopuszczony do rozmowy) chłopak zaczął: 

- On się odrodził, a Juliet tam została. Ona uratowała mi życie, kazała uciekać twierdząc, że sobie poradzi. Ja przepraszam, wyzwałem ją, ale on powiedział to wszystko i ja nie wiedziałem co myśleć.

Chłopak plątał się i ciężko było zrozumieć co mówi, ale po chwili mężczyźni zrozumieli. Voldemort się odrodził i zdradził kobiecie prawdę o jej pochodzeniu, w dodatku ona tam została bez różdżki i szansy na ucieczkę.

- Albusie musimy ją uratować. Ona nie da sobie rady.

- Nie! - przerwał mu Dyrektor - nie możesz się teraz wtrącać. Jeśli powrócił, wrócisz do swojej roli szpiega. Juliet musi poradzić sobie sama.


Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now