Rozdział 64: Świt

102 10 0
                                    

Zgodnie z założeniami kobiety Lucjusz stał się nowym Ministrem Magii. Była zadowolona z takiego obrotu spraw. Nie musiała ryzykować wysyłając kogoś z zakonu. Lucjusz grał swoją rolę idealnie od lat dzięki czemu szybko awansował w hierarchii śmierciożerców, wraz z Severusem.

Snape był coraz bardziej niespokojny. Był wzywany coraz częściej i mimo, że kary były sporadyczne, nie przynosił dobrych wieści.

- Nie odstępuje Nagini i zebrał już pokaźną ilość szmalcowników. Planuje zwerbować również wampiry.

Juliet spojrzała na niego jednak starała się ukryć jak bardzo wpłynęły na nią te wieści.

- My mamy smoki i wilkołaki, więc nie jest tak źle. Z resztą w szkole znalazło się wielu uczniów, którzy biorą czynny udział w lekcjach pojedynków. Nie musimy im nic mówić, aby widzieli co się zbliża.

- Minerwa znalazła sposób na ewakuację?

- Owszem. Przez kominki do mojego domu a stamtąd do schronu tuż obok w lesie. Gdy przejdzie ostatnia osoba zamknął kominki tak by nikt inny nie przeszedł. Poradzimy sobie Severusie, mam plan.

Mężczyzna nie był taki pewny. Kolejnym problemem stał się eliksir dla Pottera, który miał za zadanie uchronić go przed śmiercią. Nie chciał dokładać kobiecie obowiązków, dlaczego ważył go wraz z chłopakiem i jego gryfińską przyjaciółką.

Juliet nie pytała o postępy. Zdawał sobie sprawę jak ciężkim brzemieniem obarczyła mężczyznę i nie chciała go pospieszać. Sam zdawał sobie najlepiej sprawę, z kończącego się im czasu.

- Dwa miesiące, oby wystarczyło nam czasu.

Gdy to powiedziała spojrzała przez okno. Słońce chyliło się ku zachodowi przynosząc im do przeczekania kolejny mrok.

~ * ~

Wraz z nadejściem maja napięcie wzrosło niebezpiecznie. Plan był opracowany w pełni a każdy z członków zakonu miał przydzielone zadanie. Tak jak podejrzewała najmłodszy syn Molly okazał się świetnym strategiem i zaplanował większość taktyki. Juliet swoje zadanie pozostawiła dla siebie i Hermiony. Wraz z młodą gryfińską zaplanowała zadanie awaryjne, które miało pomoc pozostałym jednak miało pozostać tajemnica aż do samej bitwy. Teren wokół szkoły został podzielony na sektory a członkowie zakonu podzieleni według umiejętności i doświadczenia. Najmłodsi z jego członków również otrzymali zadania jednak w sektorach zdała od głównego placu.

Minerwa była gotowa na ewakuację uczniów o czym wiedzieli tylko nieliczni z zebranych. Juliet dalej nie znalazła szpiega i najważniejsze części planu sama konsultowała z zainteresowanymi.

- Uczniami zajmie się Pomona wraz z Sybillą, ty moja droga dopiluj zamknięcia kominka. Wrócisz do reszty na głównym dziedzińcu. W końcu tylko ty możesz wezwać posągi.

Starsza czarownica była podekscytowana tą możliwością. Od dawien dawna chciała wypowiedzieć zaklęcie.

Bliźniacy przygotowało pułapki mające osłabić pierwsza falę najazdu. Tak jak Juliet przeczuwała spisali się świetnie. Sama nie widziała o takich możliwościach.

- Jesteśmy gotowi.

- Kiedy mamy uruchomić sprzęt?

- Gdy nadam sygnał. Będziecie widzicie, że to już.

Przytakneli i wyszli z sali udając się do kominka. Kobieta wykreśliła ich z listy. Spojrzała na ostatni punkt i zmartwiła się.

- Tylko co z tobą Harry?

~ * ~

Severus od kilku dni całe popołudnia spędzał w pracowni. Przestał sprawdzać pracę uczniów czy wychodzić do miasta. Cały swój czas poświęcił na eliksir, który był już prawie gotowy, a czasu mieli niewiele.

Ostateczna bitwa według przepowiedni miała rozpocząć się za kilka dni. Czarny Pan coś planował bo chodził uśmiechnięty i coraz rzadziej karał swoich ludzi. To nie wróżyło nic dobrego, dlaczego tym bardziej musieli być gotowi.

Harry pojawił się w laboratorium od razu po zajęciach i usiadł do swojego stanowiska. Od kiedy zaczął pracę z Mistrzem Eliksirów, poprawił swoje umiejętności w eliksirach i musiał stwierdzić, że coraz bardziej mu się podobały. Co prawda jego mała wojna ze Snapem nie odeszła w zapomnienie, jednak w obliczu zbliżającej się bitwy postanowili zaprzestać kłótni. Gdy Severus na niego nie wrzeszczał był nawet do zniesienia.

Hermiona wiele go nauczyła. Jak prawidłowo trzymać nóż, czy pod jakim kątem ciąć poszczególne składniki.

Czuli rosnące napięcie, jednak nie mogli się poddać. Eliksir musiał powstać zanim dojdzie do bitwy inaczej straciliby wszystko.

Gdy spojrzał na Mistrza, ten pochylał się nad kociołkiem szepcząc zaklęcie. Po chwili w kociołku zabulgotało a nad nim pojawiła się zielona mgiełka. Mężczyzna uniósł głowę i spojrzał na młodych towarzyszy.

- Udało się.

Hermiona zaśmiała się nerwowo a Harry nie był wstanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Udało im się, powinien się cieszyć jednak szok zwyciężył.

Snape wyczarował patronusa, który po chwili zniknął za drzwiami. Po kilku minutach wpadła Juliet.

- Udało się?

Mężczyzna kiwną głową pokazując ręką na fiolkę, która stała tuż obok nich. Harry nie widział nawet kiedy zdarzył przelać do niej eliksir.

- Dobrze, teraz pozostaje go podać. Harry podejdź.

Jednak chłopak nie był wstanie się ruszyć. Bał się, mimo, że ufał im, bał się, że zginie.

Juliet podeszła do niego i chwyciła za dłonie. Ten spojrzał w jej oczy i dostrzegł w nich determinację.

- Uda nam się Harry, wypij to. Obiecuję ci, przeżyjesz.

Poczuł, że jej słowa miały w sobie dziwną moc, która popchnęła go ku fiolce. Chwycił ją i spojrzał na kolor. Wszystko wyglądało dobrze, jak w notatkach Hermiony. Musiał im zaufać.

Otworzył ją i uniósł do ust. Po chwili substancja wlała się na jego język pozostawiając dziwny posmak.

Z początku nie wydarzyło się nic i spojrzał niepewnie na pozostałych. Juliet wyglądała jakby wszystko było stracone, jednak po chwili poczuł ostry ból w miejscu znaku i upadł na podłogę. Hermiona podbiegła do niego, ale Juliet powstrzymała ją ruchem ręki.

Ból trwał, a Harry nie wiedział co się dzieje. Nie był wstanie kontrolować własnego ciała. Krzyczał i nie widział jak Hermiona trzymana przez Juliet do niego krzyczy.

Wszystko zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Poczuł natychmiastową ulgę, dlaczego niepewnie usiadł na podłodze bojąc się, że wszystko wróci. Jednak nic takiego się nie stało a zapłakana dziewczyna podeszła do niego pomagając mu wstać.

- Udało się, znak zniknął.

Gdy dotarły do niego słowa Juliet zerwał się z miejsca i pobiegł do lustra, które pojawiło się przy drzwiach. Spojrzał na swoje odbicie i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Nie było znaku, tego który rozpoczął to wszystko.

Niepewnie dotknął czoła ale nie czuł go na skórze. Zapłakał z radości i odwrócił się do reszty.

- Udało się.

~ * ~

Minerwa wraz z Juliet podzieliły się i udały do dormitoriów. W zamku panowała cisza, wszyscy spali, nie świadomi tego co miało nie długo nastąpić. Gdy zaczęły budzić pierwszych uczniów nikt nie wiedział co się działo.

Pod zaklęciem wyciszającym przemierzali korytarze do kominków przy których stali wyznaczeni nauczyciele. Pół godziny później wszyscy uczniowie mający opuścić zamek zniknęli, a kominki zostały zamknięte.

Gdy pojawiły się pierwsze promienie słońca, oddziały Czarnego Pana stały przy zakazanym lesie. To był początek końca.

Dziedziczka ✓Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang