"Co by było, gdyby..."

245 9 2
                                    

Była to słoneczna majowa sobota, taka podczas której nie masz ochoty na naukę i pragniesz wyjść na spacer.

Czułem się dobrze mogąc w końcu odpocząć od zgiełku jaki panował w naszym pokoju wspólnym, rozkoszować się ciszą i ciekawą lekturą.

Rok powoli chylił się ku końcowi co oznaczało nadchodzące egzaminy kończące. Nie czułem się zestresowany, opanowałem cały materiał już dawno temu. Wiedziałem, że zdam śpiewająco. Już dawno miałem zapewnione miejsce u jednego francuskiego Mistrza Eliksirów.

Czułem ciepłe promienie słońca na twarzy gdy czyiś śmiech zakłócił moją lekturę. Zirytowany odłożyłem książkę i spojrzałem na intruza, a tym okazała się mała dziewczynka huśtając się nieopodal i śmiejąca w niebo głosy. Była sama i na oko miała jakieś 10 lat, więc zdziwiło mnie to, że tak beztrosko bawi się na terenie szkoły. Postanowiłem to sprawdzić.

- Hej ty, kim jesteś i co tu robisz? Nie wyglądasz mi na uczennice szkoły.

Dziewczynka zatrzymała się i spojrzała na mnie. Z bliska dostrzegłem jej intensywnie zielone oczy, które wpatrywały się we mnie czujnie. Jej rude włosy spływały falami na plecy i wyglądało na to, że bardzo przeszkadzały jej w zabawie.

- Przepraszam jeśli ci przeszkadzam. Tata pozwolił mi wyjść z zamku trochę się pobawić - zeszła z huśtawki i z uśmiechem na ustach podała mi dłoń mówiąc - nazywam się Juliet Dumbledore.

~ * ~

Od tamtego dnia spotkałem Juliet jeszcze kilka razy. Głównie były to błonia gdzie bawiła się na swojej huśtawce, albo czytała podręczniki dla pierwszorocznych pod drzewem. Nie rozmawialiśmy za często, mimo, że nie była wycofana. Głównie razem czytaliśmy albo siedzieliśmy w ciszy obserwując jezioro.

Była jedną z nielicznych osób, która pożegnała mnie na stacji. Mimo, że nie znaliśmy się za dobrze, czułem jakaś dziwną więź z tą małą córką dyrektora. Była bardzo dojrzała jak na swój wiek i rozumiała moje zamiłowanie do nauki. Czułem ukłucie w sercu gdy machała mi na stacji.

Kolejne kilka lat spędziłem na praktykach u mistrza. Byłem pochłonięty pracą i nie zwracałem uwagi na upływający czas. Wieczorami wspominałem spotkania z małą Juliet, jednak nigdy do niej nie napisałem. Mimo, że obiecałem jej to na stacji, nie potrafiłem napisać do niej listu, a ona nie znała mojego adresu.

Po praktykach podłożem się pracy w jednej z aptek, dla której przygotowywałem eliksiry, jednak to nie dawało mi satysfakcji. Zacząłem otwierać się na ludzi i mimo mojego wycofania znalazłem sobie przyjaciela i nawet spotykałem się z jedną dziewczyna, jednak był to krótki epizod w moim życiu.

Jakiś czas później postanowiłem zmienić coś w swoim życiu, a stało się to gdy przeczytałem w gazecie o narodzinach drugiego dziecka słynnego aurora Jamesa Pottera.

Spakowałem swoje rzeczy i z dnia na dzień podnosiłem wrócić do Anglii, do mojego rodzinnego domu. Odremontowałem go jednoczenie szukając pracy w Londynie. Wtedy też dostałem list z Hogwartu z prośbą o spotkanie.

Był to ciepły sierpniowy dzień. Czułem, że ma to związek z nauczaniem. W końcu za kilka dni miał się rozpocząć rok szkolny.  Czułem się dziwnie podekscytowany jadąc do zamku pociągiem a jeszcze bardziej gdy przekraczałem próg szkoły.

Hogwart zawsze był dla mnie domem, dlaczego dobrze było do niego wrócić. I tak jak się spodziewałem dostałem propozycję objęcia nauczania Eliksirów i przejęcia pieczy nad uczniami w slytherinie.

Gdy pierwszego września zasiadłem za stołem nauczycielskim poczułem, że w moim życiu zaczyna się nowy rozdział. Byłem tam gdzie zawsze chciałem być, mimo, że nie miałem o tym pojęcia.

Gdy uczniowie weszli do sali i spostrzegłem ją poczułem uderzenie ciepła. Była inna, bardziej dojrzała i poważniejsza. Zasiadła za stołem Slytherinu rozmawiając z jedną z uczennic. Uświadomiłem sobie, że od czasu praktyk zapomniałem o jej istnieniu. Czułem poczucie winy widząc ją mając świadomość, że nie wywiązałem się z obietnicy.

Wtedy spojrzała w moim kierunku i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnęła się i oświeciła wzrok a ja poczułem, że przestałem oddychać. Czułem się dziwnie ze świadomością, że zostanę jej opiekunem.

Juliet była na ostatnim roku nauki i jak zdążyłem się zorientować, była najlepsza na roku co spowodowało, że została prefektem naczelnym. Wcale mnie to nie zaskoczyło, już tedy gdy ją poznałem była inteligentna i nad wyraz dojrzała jak na swój wiek.

Po kolacji udałem się do pokoju wspólnego aby przywitać swoich podopiecznych i przedstawić im nowe zasady, jednocześnie uświadamiając sobie, że będę z nią w jakimś sposób współpracować. W końcu tak samo jak ja miała odpowiadać za uczniów.

Panowała między nami dziwna cisza. W sumie spodziewałem się tego. W końcu nie odezwałem się do niej ani razu.

- Tu jest lista nowych uczniów oraz wszystkie niezbędne dokumenty które musi pan profesor przejrzeć. Na mnie już czas - uśmiechnęła się i chciała wstać jednak ją zatrzymałem.

- Proszę cię zaczekaj.

- Jeśli Pan Profesor czegoś potrzebuje ja...

- Nie - odetchnąłem i spojrzałem jej w oczy - przepraszam cię Juliet, powinienem był się odezwać, jednak nie wiedziałem...

- To nie ma znaczenia - uśmiechnęła się, a ten uśmiech spowodował ukłucie bólu, wolałbym aby krzyczała niż zachowywała się w ten sposób - była jeszcze dzieckiem, nie mogłam wymagać od Pana aby utrzymywał Pan ze mną kontakt. Najlepiej będzie jak o tym zapomnimy...

- Nie - chwyciłem ją za dłoń, gdy chciała opuścić mój gabinet - ja nie chcę zapomnieć. Byłaś dla mnie w jakiś sposób ważna, pomimo, że nie znałem cię za długo. Byłaś mi bliższa niż nie jedna osoba z mojego roku. Chce cię przeprosić bo zachowałem się jak tchórzliwy idiota. Po prostu nie wiedziałem co napisać i w ten sposób nie zrobiłem nic. Proszę wybacz mi.

- Na początku czekałam, później wmawiałam sobie, że jesteś zajęty. Jednak z czasem przestałam czekać. Mogłeś napisać cokolwiek, nawet jak wygląda twoje nowe mieszkanie. Tęskniłam za tobą.

Przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w uścisku. Ten gest zmienił wszystko.

Od tego dnia spotykaliśmy się codziennie. Rozmawiając o szkole czy o sobie nawzajem. Poznając się od nowa.

Juliet często uczyła się w moich komnatach, a ja pomagałem jej w przygotowaniach do egzaminów, zwłaszcza z Eliksirów na których jej zależało.

Gdy w maju pojawiła się w moich komnatach w dniu swoich urodzin została na noc. Najpierw piliśmy grając w szachy, później długo rozmawialiśmy. Rozmowa przerodziła się w spoglądanie sobie w oczy aż ostatecznie nie wytrzymałem i ją pocałowałem. Czułem, że było to właściwe i nie chciałem tego cofnąć. Od tego dnia byliśmy nieoficjalnie razem.

Gdy zdała egzaminy postanowiliśmy wyznać prawdę jej ojcu, który nie był zaskoczony. Cieszył się szczęściem jedynej córki.

Dwa lata później odbył się nasz ślub, a po kolejnym roku na świat przyszła moja księżniczka.

Teraz czytelniku, dokończ zdanie "co by było, gdyby..."

Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now