Rozdział 18: Nerwy

271 18 0
                                    

Po wyjściu z wielkiej sali przeszli do pomieszczenia obok. Rozpoczęła się kłótnia dotycząca możliwość uczestnictwa Pottera w turnieju. Dla Juliet było jasne, że nie ma wyjścia będzie musiał wziąć w nim udział. Kogo nazwisko wypadnie z czary jest zobowiązany do wykonania zadań, mimo to wiedziała, że skończy się to źle. Najpierw śmierciożercy, teraz to. Ktoś bardzo chcę narazić chłopaka na niebezpieczeństwo. Uświadomiła sobie, że teraz ona i Moody muszą bardziej piłować dzieciaków.
Mężczyzna dostał polecenie od Dumbledora aby pomóc młodemu Potterowi w przygotowaniu się do zadań. Oczywiście nie obyło się bez marudzenia, ale ostatecznie musiał się zgodzić. Juliet zgłosiła, że do jej lekcji dołączył Malfoy, co zostało dobrze przyjęte przez jej ojca.

Właśnie siedziała z Szalonookim w gabinecie i sprawdzali prace uczniów.

- Co o tym wszystkim myślisz? - zapytał i spojrzał na młodsza koleżankę.

- Ktoś celowo wrzucił nazwisko Pottera do czary. Sam nie dał by rady, a też wątpię, żeby kogoś o to poprosił. Nie jest tak głupi.

- Ale jaki ktoś ma w tym wszystkim cel?

- To proste, chce jego śmierci, a turniej to doskonała okazja do pozbycia się go bez brudzenia sobie rąk. Albo to ma coś wspólnego z Voldemortem.

- Też tak myślę - odparł po chwili zadumy - pytanie tylko czy chce go zabić, czy raczej chce czegoś innego.

~ * ~

- Ten idiota Ron ubzdurał sobie, że Harry sam wrzucił swoje nazwisko do czary, aby stać się sławnym.

Powiedziała wściekła Hermiona i spojrzała na swoją mentorkę. Ta w końcu nie wytrzymała i wybuchła śmiechem. Z jednej strony martwiła się o Pottera, a z drugiej zachowanie jego przyjaciela było lekko mówiąc idiotyczne.

- W dodatku myśli, że jestem po jego stronie i też odwrócę się od Harrego. Jego niedoczekanie. I przestań się śmiać, to ani trochę nie jest zabawne.

- Oj jest, jest.

- Nie - spojrzała wściekła na Juliet, lecz po chwili sama zaczęła się śmiać. Czasami zastanawiała się, czy jej przyjaciel nie ma drugiego żołądka zamiast mózgu, czasami jego pomysły były tak głupie, że aż zabawne.

- Dobra nie ważne. Martwię się Jul, Harry nie jest ani trochę przygotowany do pierwszego zadania, z resztą dalej nie wiemy na czym ono polega.

- Smoki - odpowiedziała i uśmiechnęła się do Hermiony, na co ta zaskoczona odwróciła się w jej stronę.

- A ty niby skąd to wiesz? - Hermiona zastanawiała się po co ją wezwała w takim terminie, ale już chyba się domyśliła, jaki miała w tym cel. 

- Jestem jasnowidzem zapomniałaś? Ostatnio w jednym ze snów widziałam cztery smoki. Wydaje mi się, że to będzie pierwsze zadanie. Musisz to dyskretnie przekazać Harremu. Pewnie Ron o tym wie, w końcu Charlie opiekuje się nimi w Rumunii. 

- Ten idiota jest za dumny, żeby mu teraz pomóc. Dziękuje, to z pewnością wiele ułatwi. 

- Powiedz mu też, że Moody może mu pomoc, oczywiście bez świadków i najlepiej moją ingerencję pozostaw w tajemnicy. Nie musi wiedzieć, że mu pomagam.

- Chcesz być takim tajemniczym aniołem stróżem?

- Dokładnie, tak na prawdę wyrządziłam mu więcej szkody niż ta pomoc jest warta.

- O czym ty mówisz? 

Hermiona obserwowała przyjaciółkę, która ewidentnie biła się z myślami. Nie patrzyła na nią tylko gdzieś w przestrzeń pokoju życzeń. Gryfonka stwierdziła, że coś ją trapi, ale nie chce się do tego przyznać, albo się boi?

- Dowiesz się już nie długo, muszę najpierw porozmawiać z Harrym.

- Kiedy chcesz to zrobić? 

- Po pierwszym zadaniu. Nie chcę, żeby się rozpraszał.

~ * ~

Niedzielne popołudnie dla czarnowłosego mężczyzny było okazją do nadrobienia zaległości w lekturze. Lubił pogrążać się w swojej ulubionej książce przy kominku ze szklanką Ognistej Whisky w dłoni. Dawno nie był tak zrelaksowany, mimo natłoku zadań, obecności nowej bandy bachorów w szkole i tego całego przeklętego turnieju, wreszcie czuł, że żyje. W dużej mierze przyczyniły się te wszystkie punkty, które odebrał gryfonom, no i może kilka uwag względem Panny Dumbledor, które ewidentnie wyprowadziły ją z równowagi. Uwielbiał to robić, powodować, że wściekała się i jej krucha maska opadała ukazując wszystkie emocje. Może i dobrze grała rolę perfekcyjnej i opanowanej, ale on zawsze dostrzegał tą szczelinę, za którą się kryła. Udowadnianie jej, że jest kimś innym niż udaje, dawało mu dziwną satysfakcję. 

Z rozmyślania wyrwało go głośne walenie w drzwi. Domyślał się, że to musiał być, któryś z nauczycieli. Uczniowie za bardzo się go bali, aby ukazać taki brak szacunku. Podszedł niechętnie do drzwi i otworzył je. Po drugiej stronie stała wściekła dziewczyna z jego myśli. Chyba dowiedziała się o jego małym podstępie i właśnie przyszła urwać mu za to głowę. Zaśmiał się w myślach czekając na komedii ciąg dalszy.

- Czy ty na starość kompletnie zgłupiałeś? Po jaką cholerę wszystkie szlabany z całego tygodnia dałeś do mnie w dodatku na niedzielne popołudnie. Czy ty myślisz idioto, że ja nie mam co robić w życiu? W dodatku te wszystkie dyżury do miasta, ja cię chyba zabije rozumiesz?

- Czy mi Panienka grozi? Myślałem, że jest Panna opanowaną kobietą, ale pozory mylą.

Kipiał ze złości, a kiedy skończył mówić, dostrzegł w jej oczach furię.

- Ty bezmózgi dupku, odpieprz się w końcu ode mnie! Nie wiem co masz do mnie, nie wiem co takiego ci zrobiłam, że postanowiłeś uprzykrzać mi życie, ale skończ z tym! Miałam porozmawiać z tobą kulturalnie, ale się kurwa nie da. Jak tak bardzo mnie nienawidzisz, to mogę odebrać ci te wspomnienia i to w tym momencie. Wtedy będziemy mieć czystą kartę, będę dla ciebie nikim!

Spojrzał na nią nie wiedząc co powiedzieć. Prawdę mówiąc, był przerażony wizją odebrania mu wspomnień. Może i zachowywał się względem niej jak dupek, może regularnie uprzykrzał jej życie, jednak nigdy nie pomyślał, że chce stracić to wszystko. Kiedy wróciła był w rozsypce, nie wiedział co ma zrobić, co jest prawdą a co złudzeniem. Był przytłoczony wiedzą, którą mu oddała, chociaż wreszcie dowiedział się do kogo należy głos z jego snów. Teraz bał się, autentycznie bał się, że mu je odbierze, że straci ją po raz kolejny, tym razem przez własną głupotę. Jednak nie mógł się do tego przyznać. Musiał brnąć w to dalej.

- Nie ma takiej potrzeby, wolę wiedzieć kim jest osoba, która stoi przede mną. Jakoś to zniosę, nie musisz się wysilać. A teraz proszę abyś się wreszcie zamknęła i wróciła do swoich obowiązków, bo jak zrozumiałem, masz jeszcze trochę szlabanów do pilnowania. 

Mówiąc to uśmiechnął się przebiegle i zatrzasnął jej drzwi przed samą twarzą. Obydwoje stali po ich obydwu stronach wpatrując się w klamkę. Może i ta rozmowa od strony obserwatora mogła wydawać się dziwna, wrzaski, obrażanie siebie nawzajem, mimo to ta dwójka wiedziała, że od tej rozmowy zacznie się wszystko i wszystko się zmieni. Wiedzieli bowiem, że im na sobie zależy. 

Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now