Rozdział 65: Bitwa cz.1

122 9 0
                                    

Juliet stała na wieży i obserwowała las. Było ich kilkaset i gdzieś wśród czarnych postaci stał Severus.

Zamknęła oczy i przypomniała sobie ich pożegnanie.

- Przeżyjemy. Obiecuję ci to.

- A jeśli coś pójdzie nie tak? - zapytała przerażona spoglądając w jego ciemne jak noc oczy.

- Obiecałem ci, że zostaniesz moją żoną i słowa dotrzymam. Trzymajmy się planu. Gdy tylko przekroczą linie stanę po naszej stronie. Do samego końca będę zgrywać pozory.

- Dobrze. Zakończmy to.

Po jej policzku spłynęła łza, którą od razu starła wierzchem dłoni. Spojrzała jeszcze raz w stronę zakazanego lasu, po czym odwróciła się i spojrzała na Hermionę.

- Już czas.

Młoda gryfonka kiwnęła głową i zbiegła na dół. Chwilę później dało się usłyszeć sygnał.

Na dole został uformowany kamienny oddział a nad zamkiem powstała magiczna kopuła. Wszyscy członkowie zakonu i zwerbowane istoty podzieliły się na kilka oddziałów dookoła zamku. Wydawało się, że wszystko idzie po ich myśli, jednak kobieta miała dziwne przeczucie, że coś jest nie tak.

Wzleciał w powietrze w postaci Feniksa i wylądowała przy głównym oddziale. Wtedy rozpoczęła się walka.

Śmierciożercy atakowali z każdej ze stron, tak jak przewidziała, próbowali wedrzeć się do zamku każdą możliwą drogą. Zaklęcia szybowały wokoło a nad ziemią unosił się kurz.

Krzyki przerażenia dobiegały z każdej strony, tak samo jak huk niszczonych murów zamku.

- Musimy lecieć.

Hermiona stała z różdżka w ręku. Miała swoją torebkę do której zapakowała magiczne bomby. Juliet kiwnęła głową i zmieniła się w Feniksa. Dziewczyna wsiadła na przyjaciółkę a chwilę później szybowały nad zamkiem.

Hermiona zrzucała bomby na szmalcowników a Juliet rozglądała się po polu bitwy. Miały być wsparciem gdyby ktoś potrzebował pomocy. W pewnym momencie jej wyczulony słuch usłyszał wrzaski, które wydobywały się z błoni. Głos należał do Billa. Zmieniła kurs wtedy poczuła ból w sercu. Bill stał na przeciw Rona a młodszy celował w niego różdżką śmiejąc się. Gdy chciała krzyknąć do Hermiony ten rzucił zaklęciem, które ugodziło jej przyjaciela.

Gdy wylądowały Bill już nie żył. Juliet zmieniła postać i dobyła różdżki. Czuła jak furia wymieszana z rozpaczą targają nią.

- Dlaczego? - zdołała krzyknąć, jednak łzy które próbowały wypłynąć skutecznie uniemożliwiły jej dodanie czegokolwiek.

- Dlaczego? To proste. Zawsze był lepszy. Najstarszy, najprzystojniejszy, najmądrzejszy. Matka kochała jego, mnie nigdy nie widziała. Nie wiesz jak to jest być najmłodszym z braci. Być synem, gdy rodzice pragnęli mieć córkę.

- To ty przez cały czas byłeś szpiegiem?

Nie musiał odpowiadać. Połączyła wszystkie fakty. Wiedziała dlaczego Voldemort był o krok przed nimi. Nawet gdy wydawało się, że mieli wygraną w zasięgu ręki. Voldemort znał wszystkie niedoskonałości ich strategi. W końcu zdrajca był jej autorem.

Chciała go zabić, pomścić Billa. Jednak gdy próbowała dobyć różdżki pojawiła się zapłakana Molly. Oczy pełne łez, błagały ją aby tego nie robiła.

Nie mogła zadać jej kolejnego ciosu. Rzuciła zaklęcie oszałamiające i skrępowała zdrajcę. Spojrzała na Hermionę, która wstała i podeszła do przyjaciół. Jeszcze ostatni raz spojrzała na ciało przyjaciela po czym znowu się wzbiła.

Dziedziczka ✓Where stories live. Discover now