Rozdział 38: Dni bez niej

195 11 0
                                    

Przepraszam Severusie...

Zerwał się z łóżka. Ten głos - dawno nie słyszał jej w swoich snach. Dlaczego powrócił? Śnił o niej, gdy odeszła, ale przecież już wróciła.

A co, jeśli...? - zerwał się z łóżka i wybiegł ze swojej komnaty. Musi jak najszybciej dotrzeć pod zakazany las. Coś wyraźnie było nie tak, a ból w lewym ręku potwierdził jego przypuszczenia. Czarny Pan był wściekły. Coś musiało się stać. 

Biegł na nic nie zważając. Zauważył światło słoneczne, gdy dotarł do wyjścia. Na zewnątrz było przyjemnie ciepło. Rosa okalała trawę, a wschodzące słońce dodawał temu widokowi magii. Zaczął się rozglądać, ale nigdzie jej nie widział. Dopiero po czasie dostrzegł coś znajdującego się koło bijącej wierzby. Dokładnie, to co ujrzał nie przypominało jego Juliet. Na trawie leżało nagie ciało kobiety, z którego sączyła się krew. Kończyny miała powykręcane w nienaturalny sposób, a z jej lewego przedramienia wystawała kość. Kiedy się zbliżył dostrzegł brak paznokci w palcach obu rąk, włosy posklejane krwią, wiele ran i siniaki, które pokrywały jej całe ciało. Przerażony z początku nie wiedział co zrobić, stał jak sparaliżowany. Gdy oprzytomniał, wysłał patronusa do Pomfley.

Uklęknął przy ciele przyjaciółki i rzucił zaklęcie sondujące, aby sprawdzić czy jeszcze żyje. To co zobaczył przeraziło go. Jej stan był tragiczny, żyła, ale niewiele brakowało... Szybko rzucił kilka zaklęć leczących, które miały za zadanie powstrzymać krwawienie i dać jej kilka minut, zanim pojawi się specjalistyczna pomoc. 

Kiedy zakończył czynność, złapał jej dłoń. Była lodowata. przykrył ją swoją i zaczął się jej uważniej przyglądać. Dopiero po chwili spostrzegł, że jej twarz była zwrócona w stronę wschodu.

- Chciałaś ujrzeć go ostatni raz? Poddałaś się, co? Jak tylko do mnie wrócisz, to pożałujesz - powiedział zmęczonym głosem. 

Chciał ją okryć albo chociaż zabrać do zamku, ale wolał nie ryzykować. Miała zbyt poważne obrażenia, więc każda interakcja z jej ciałem mogła się skończyć śmiercią. Najpierw musi zobaczyć ją Pomfrey, ale gdzie ona była? 

Pojawiła się kilka sekund później, a za nią Albus i Minerva. Gdy tylko ujrzeli Juliet stanęli skamieniali. Medyczka od razu przystąpiła do pracy, a nauczycielka transmutacji płakała stojąc tuż za nią. 

Wcale się jej nie dziwił. Sam, gdy tylko ją dostrzegł miał ochotę uronić łzy. Co prawda zdawał sobie sprawę z tego co działo się na dworze Malfoya, jednak widok, który ujrzał, był wstrząsający. Czarny Pan wyraźnie dał rozkaz, aby ją złamać nie zabić. Ci idioci, nie zdawali sobie sprawy z tego w jakim stanie znajdował się ich więzień. Przecież gdyby została w lochach już by nie żyła. Zastanawiało go, w jaki sposób uciekła, zważywszy na skalę obrażeń. Jednak nie szybko będzie mu dane się tego dowiedzieć. 

Gdy została przygotowana, lewitowali ją do zamku. Najlepszą pomoc otrzymałaby w Św. Mungu, ale w obecnej sytuacji nie mogli sobie na to pozwolić. Po pierwsze, Czarny Pan od razu zarządziłby odbicie jej ze szpitala, co wiązałoby się z dużymi stratami zarówno w ludziach jak i architekturze. Po drugie, nikt nie wie o jego powrocie. Potter zdradził im to w tajemnicy, a Dumbledor, postanowił poruszyć ten temat z ministrem dopiero w najbliższych dniach. Po trzecie, chcieli mieć ją przy sobie. Jej zdobyta wiedza i zdolności były bardzo cenne oraz nie znane nikomu z zewnątrz. 

Po kilku godzinach walki o jej życie udało się. Było kilka niebezpiecznych sytuacji, w których myśleli, że ją stracą, jednak jej ciało okazało się niezwykle waleczne. Nie poddawało się, tak jak zrobiła to psychika. Największym problemem nie były szkody fizyczne, a jej znikoma ilość magii w organizmie. Jak udało się dowiedzieć od Maeve (Albus ma możliwość kontaktu z nią za pomocą medalionu. Severus przypomniał sobie, jak Juliet po pijaku chciała go tego nauczyć, nie zdając sobie sprawy, że umie to od dawna) wykonały długotrwały i bardzo męczący plan ucieczki, przez co Juliet straciła większość swojej energii. Przy jej stanie zdrowia i niewielkiej ilości magii w ciele, rekonwalescencja może potrwać wiele dni. Nie wiedzieli też, kiedy się obudzi. Pozostało czekać.

~ * ~ 

Hermiona dowiedziała się o powrocie przyjaciółki następnego dnia. Przekazał jej to sam Mistrz Eliksirów za pośrednictwem patronusa, co ją bardzo zaskoczyło. Od razu pobiegła w stronę skrzydła szpitalnego, ale nie mogła wejść, gdyż jak się dowiedziała od obrazów, trwała operacja. Siedziała więc pod salą aż za drzwi wynurzyła się tłusta głowa. 

- I co z nią?

Mężczyzna spojrzał na dziewczynę zaskoczony. Nigdy do tej pory nie zdarzyło jej się zachować tak nieodpowiednio w stosunku do nauczyciela i pominąć tytuł. Postanowił jednak, że ze względu na obecną sytuację nie poniesie z tego powodu, żadnych przykrych konsekwencji. 

- Jej stan jest stabilny, ale było ciężko i jeśli pozwolisz Grenger, udam się do swoich komnat na spoczynek. 

- Oczywiście - powiedziała z wyraźną ulgą - Profesorze? 

- Co znowu?

- Mogę do niej zajrzeć?

Spojrzał na nią wyraźnie doszukując się czegoś podejrzanego. Kiedy nic nie zauważył odpowiedział bardzo spokojnym głosem.

- Zapytaj Poppy. A teraz żegnam. 

Patrzyła jak jego ciemna postać oddala się. Kiedy zniknął za zakrętem, delikatnie zapukała i czekała na zaproszenie. Po niecałej minucie była już w gabinecie magomedyczki. 

- Czy będę mogła do niej zajrzeć?

Kiedy to powiedziała, kobieta spojrzała w jej kierunku z nad dokumentów. Hermiona uświadomiła sobie, jak musiała być to dla niej ciężka operacja. Jej niegdyś tryskająca energią twarz stała się mizerna i chorobliwie szara.

- Tak, ale tylko na chwilę. Jest nieprzytomna. Oczywiście nikt inny nie może do niej zaglądać. Potrzebuje teraz ciszy i spokoju. 

- Tak, dziękuje bardzo. 

Szybko wyszła z gabinetu i udała się na sale chorych. Juliet, leżała w oddzielnym pomieszczeniu, przeznaczanym na szczególne przypadki. Do operacji zostali wezwani specjaliści, którzy zgodzili się pomóc pod przysięgą, iż nie wyjawią tego co się wydarzyło. 

Kiedy dostrzegła w jakim stanie znajduje się jej przyjaciółka, poczuła, jak zbiera jej się na płacz. Leżała tam, w bandażach, trupio blada z wieloma siniakami również na twarzy. Ubrana została w biały strój szpitalny, który tylko spotęgował ten efekt. Nie poruszała się, a jej twarz była zadziwiająco spokojna, jak gdyby po prostu spała. 

Hermiona usiadła na krześle obok łóżka i złapała jej dłoń w swoje. Była taka zimna, aż zastanawiała się, czy nie jest jej za zimno. Chciało jej się płakać, ale wiedziała, że byłoby to bezcelowe. Łzy nie pomogą jej się wybudzić. 

- Przepraszam, Jul, że nie potrafiłam Ci pomóc. Proszę wróć do nas.

Po chwili wstała, ucałowała jej dłoń i opuściła pomieszczenie. Gdy znalazła się na korytarzy i dostrzegła Draco, rzuciła mu się w ramiona i zaczęła szlochać. Chłopak przytulił ją mocno, tym samym dając swoje oparcie. 

- Teraz będzie tylko lepiej. Najgorsze za nią - wyszeptał tuż przy uchu, dzięki czemu trochę się uspokoiła. 

- Czy możemy coś zrobić? - zapytała przez łzy, odsuwając się od niego i spoglądając w oczy. Jasnowłosy, jedynie pomachał głową zaprzeczając i chwycił ją za rękę i udali się w stronę Wielkiej Sali. 

Dziedziczka ✓Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon