Rozdział 37: Kiedy nadzieja umiera

185 9 4
                                    

Ból... Ciemność... Wiele głosów, ale o czym rozmawiają? Kolejna fala bólu. Przeraźliwy chłód, który czasami zastępowała ciepła ciecz. Czy to krew? Najwidoczniej tak. Bezradność... Co dalej? Czy tak zakończy swój żywot? Naga w zimnym lochu? Nie, mieli ją złamać, nie zabić. To pocieszające a zarazem przytłaczające. Ile jeszcze? Jak długo tu leży? 

W końcu ból ustał a głosy ucichły. Nie ma ich. Została sama. 

- Juliet, ocknij się! To twoja szansa.

Szansa? Ale na co? Nie ma różdżki, jest połamana i ciężko ranna. Jak ma uciec?

- Uda ci się Słoneczko. Uwierz w siebie!

Próbowała wstać, ale jej obrażenia były za duże. Jak ma się wydostać z tego piekła? Czuła się coraz gorzej, traciła przytomność.

- Nie! Katherin musimy działać! Niech, któraś z was przytrzyma ją. Musimy na chwilę uleczyć rany na tyle by wstała.

- Ale co dalej? Nie wiemy jak się stąd wydostać.

- Potrzebujemy punktu, w którym najsłabiej działają zaklęcia ochronne. Jeśli zatrzymamy jej rany na chwile będzie mogła się deportować bez ryzyka rozszczepienia. 

- Tak, mama ma rację. Mam wystarczająco dużo siły, aby użyczyć wam do tego mocy. Potrzebuje jedynie otworzyć cele.

Usłyszała zbliżające się kroki. Jeśli to, któryś z jej dręczycieli to koniec. Mogą ją poturbować na tyle mocno, że straci przytomność, a wtedy też całą energię, którą planuje przekazać kobietom do ucieczki. 

Otworzyła oczy w momencie, gdy ktoś przekroczył próg celi. Była w szoku, gdy dostrzegła, kim jest intruz. Udało jej się jedynie wyszeptać.

- Lucjusz?

~ * ~

- Dumbledor nie ma jej już trzy dni. Musimy zacząć działać!

Starszy mężczyzna siedzący w swoim fotelu potarł brodę skonsternowany. Spojrzał na młodszego i dostrzegł w jego oczach strach i determinację. Jednak co mogli uczynić?

- Przykro mi Severusie, ale nie możemy podjąć żadnych działań. Pozostaje nam czekać na jej samodzielny powrót. 

Czarnowłosy był w szoku czy staruszek postradał zmysły? 

- Wezwał mnie wczoraj. Wiem, gdzie ją przytrzymuje, pozwól mi ją uwolnić!

- Nie możesz narażać swojego stanowiska. Jeśli się wyda stracimy jednego z głównych szpiegów. Twoje zadanie jest ważne, Juliet wróci. Uda jej się.

- Ale jak - już nie mógł powstrzymać emocji i zaczął krzyczeć - nie ma nawet różdżki. W dodatku ją torturują, jak ma sobie poradzić?

- Zapominasz o jednej dość istotnej kwestii. Nie jest sama, dopóki ma medalion, jest szansa - ucichł na chwilę i spojrzał przez okno - kiedy wróci czeka ją coś znacznie gorszego niż tortury.

Mężczyzna spojrzał na przełożonego. Co ma na myśli? - zastanowił się, jednak Dyrektor nie kontynuował monologu, tak jakby słowa wypowiedziane chwilę wcześniej były skierowane w przestrzeń. 

- Co masz na myśli?

Kiedy zapytał na głos, starszy mężczyzna obdarował go spojrzeniem pełnym bólu. Wiedział już wtedy, że to co usłyszy, może zmienić jego spojrzenie na sytuację. 

~ * ~ 

Hermiona była przerażona. Trzy dni minęły, odkąd zniknęła Juliet. Nie było od niej żadnego znaku życia. Młoda czarownica nie mogła w nocy zmrużyć oka, bała się, że już nigdy nie ujrzy przyjaciółki. Siedziała wraz z Harrym, Ronem i Draco przed szkołą. Był wieczór i większość uczniów wracała już do swoich dormitoriów. 

Dziedziczka ✓Där berättelser lever. Upptäck nu